Rozdział 18. - Sprawdziany do drużyny
- Wskakujcie na miotły i znajdźcie sobie trochę miejsca wokół siebie. Zrobimy kilka prostych ćwiczeń na rozgrzewkę - powiedział Harry do trzydziestokilkuosobowej grupy Gryfonów chętnych do drużyny.
Kilka osób posłusznie wzniosła się w powietrze i czekało na kolejne polecenia. Wśród nich znajdowali się także Ron i Ginny, którzy wyraźnie współczuli Harry'emu pracy z niektórymi Gryfonami, bo o współpracy nie można było wspomnieć.
Część kandydatów do drużyny, zamiast wykonać dane im polecenie, biła się między sobą o miotły - wielu bowiem nie miało jeszcze własnej, korzystali ze szkolnych. Byli też i tacy, którzy uważali, że nie muszą robić tego, o co prosi kapitan zespołu, a opowiadać wszystkim, czego to oni nie wyprawiali na swojej miotle. A konkretnie jeden - Cormac McLaggen. Harry musiał najzwyczajniej w świecie zakończyć te przechwalanki, bo inaczej do egzaminu nigdy by nie doszło.
- Przepraszam, że przerywam te pogaduszki - zaczął Harry, stając za McLaggenem - ale chciałbym zacząć naszą rozgrzewkę.
Cormac obrócił się powoli i spojrzał na Harry'ego z pogardą. Szesnastolatek nie czuł się zbyt pewnie, rozmawiając z chłopakiem dużo wyższym od siebie, ale nie dał się zwieść. Był przywódcą zespołu i nie mógł pozwolić sobie wejść na głowę komuś, kto go nie słuchał.
- Czego chcesz? - warknął McLaggen.
- Hmm, pomyślmy - zadrwił Harry. - Jestem kapitanem zespołu, więc czego mógłbym od ciebie chcieć? Może tego, żebyś zaczął mnie słuchać?
- Och, przepraszam, nie usłyszałem. Albo wolałem usłyszeć to bezpośrednio do siebie. - Obrzucił wzrokiem pozostałych Gryfonów i zwrócił się do nich - A wy co tak stoicie? Nie idziecie na rozgrzewkę? Bo jeszcze wam się oberwie od kapitana Pottera, więc lepiej uważajcie.
McLaggen wzbił się w powietrze, co zrobili wszyscy pozostali na czele z Harrym.
Czarodzieje zatrzymali się w powietrzu ze średniej długości odstępami między sobą. Większość wołała schować się daleko w tyle, być może dlatego, że nie wierzyli we własne umiejętności i chcieli uniknąć ewentualnych upokorzeń. Na przedzie zostali jedynie Ron, Ginny, Cormac McLaggen i Dean Thomas. Harry czekał, aż wszyscy zajmą swoje miejsca i w tym samym czasie dostrzegł Hermionę siedzącą pośrodku trybun. Pomachał do niej wesoło, a ona odwzajemniła to tym samym. Ron i Ginny odwrócili się do niej i również się z nią przywitali. McLaggen zwrócił głowę w jej stronę, lecz jej nie pomachał. Wprawdzie Harry nie widział tego, co zrobił, ale mógłby przysiąc, że puścił do niej oczko, bo następnie dziewczyna ukryła głowę w dłoniach z zakłopotaniem.
Gdy wszyscy się uspokoili i obserwowali Harry'ego, oczekując następnych poleceń, brunet zaczął mówić:
- Eee... no więc tak. Zróbcie dziesięć małych kółek w prawo i dziesięć w lewo, o tak. - Harry zademonstrował, a następnie pozostali powtórzyli ćwiczenie. Wszyscy, oprócz Cormaca.
- Mam ci dać specjalne zaproszenie?
Starszy Gryfon przewrócił oczami i niechętnie zaczął robić ćwiczenie.
- Słuchaj, jeśli coś ci się nie podoba, to możesz sobie iść. Nikt ci nie każe brać udziału w sprawdzianie - zwrócił się Harry do niego. - Cześć z zebranych tu kandydatów to członkowie drużyny z poprzednich lat, a mimo to nie stroją fochów tak jak ty, tylko normalnie ćwiczą. Jest tu trzydziestu pięciu ludzi, a tylko z tobą są problemy, choć jesteś z najstarszego rocznika. Nie zachowuj się więc jak rozwydrzony książę i rób to, co inni, jeśli chcesz mieć jakiekolwiek szanse na miejsce w drużynie. Albo zlatuj na ziemię i się żegnamy. To jak?
Cormacowi opadła szczęka ze zdumienia. Po chwili jednak zamknął usta i uparcie patrzył w ziemię. Harry parsknął lekkim śmiechem i mruknął:
- Tak myślałem. Już? Zrobione?! - zawołał do pozostałych Gryfonów, którzy stanęli w powietrzu. - To teraz przelecicie kawałek drogi z gwałtownym, ale efektownym zahamowaniem. O, coś w tym stylu.
Chłopak pokazał, o jaką czynność mu chodzi, co oczywiście wyszło mu idealnie.
- Zrobicie pięć takich odległości!
Tym razem nie musiał nikomu robić indywidualnej reprymendy i specjalnie prosić o wykonanie zadania. W międzyczasie zaczął tworzyć kolejne ćwiczenie. Wyjął różdżkę z kieszeni pod płaszczem od quidditcha i przy pomocy zaklęcia namalował dziesięć dużych znaków X w metrowej odległości od siebie. Zabezpieczył ich żywot innym zaklęciem, po czym czekał, aż wszyscy czarodzieje zakończą poprzednie zadanie. Na szczęście nie trwało to długo.
- Teraz przygotowałem dla was slalom. Każdy chyba wie, na czym polega coś takiego, prawda? Ustawcie się w kolejce i wykonajcie go pięć razy. Zachowujcie pięć znaków odstępu. To będzie ostatnie zadanie rozgrzewkowe, później od razu przejdziemy do sprawdzianów dla poszczególnych pozycji. Zaczynajcie!
Gryfonom lot w powietrzu poszedł dość szybko i gładko. Czasem niektórzy gubili się przy samym slalomie, bo część była szybsza, a część wolniejsza i ciężko było się naprawdę wykazać. Mimo to raczej nikt nie wyróżniał się tym, że kompletnie się nie nadawał; w samym lataniu wszyscy byli na praktycznie równym poziomie.
Harry postanowił, że zacznie od sprawdzianu dla chętnych na ścigających. Reszta czarodziejów miała usiąść na trybunach lub nisko i indywidualnie potrenować. Nisko, bo wyżej na całym boisku musiało być miejsce dla potencjalnych ścigających zespołu. W powietrzu zostało dwunastu chętnych - Ginny Weasley, Dean Thomas, Katie Bell, Demelza Robins, Dennis Creevey i inni, mniej znani Harry'emu Gryfoni. Ustawili się oni w szeregu, a Harry tuż przed nimi. Uważnie obrzucił wzrokiem wszystkich przed sobą, po czym rzekł:
- Super. Możemy podzielić was na równe trojki. Podzielcie się między sobą, później będę was zmieniać.
Uczestnicy egzaminu byli zdezorientowani, bo nie mieli pojęcia, co ich czeka. Mimo to szybko podzielili się na cztery trójki.
Harry pokiwał głową i wyjaśnił:
- Okej. Teraz każda trójka po kolei wykona trzy ósemki. Waszym zadaniem jest podawać między sobą kafle, łapiąc je w jak najlepszym stylu, to znaczy zwinnie, szybko i w najlepszym wypadku jednorącz. Na koniec jedna osoba musi rzucić bramkę przez obręcz. Rozumiecie?
Przyszli ścigający uśmiechali się między sobą niepewnie. W istocie nie wiedzieli zbytnio, na czym polega taka ósemka. Harry westchnął z myślą, że trochę się tego spodziewał.
- Postaram się wam pokazać, jak to ma wyglądać. Ginny, Katie, chodźcie, spróbujcie ze mną. - Gryfon uznał, że być może one jako zawodniczki ze starych składów szybko zrozumieją zadanie, a tym samym pokażą innym, jak odpowiednio je wykonać. - Czy ktoś z was ma kafla? Nie? To poczekajcie, zlecę na dół i zaraz wracam.
Harry śmignął na miotle w stronę ziemi, po czym zszedł na trawę i pomknął ku skrzynce z piłkami. Zanim się obejrzał, tuż obok niego pojawił się Ron.
- I jak? - spytał przyjaciel. - Jak się czujesz po raz pierwszy w roli kapitana?
- Szczerze? Nie jest tak źle - odrzekł Harry. - Teraz, gdy na górze zostali w miarę normalni ludzie, to jest naprawdę okej. Muszę cię przeprosić, ale już lecę, na razie.
Harry pomknął na miotle z kaflem pod pachą. Zatrzymał się przy oczekujących na niego dziewczętach i powiedział:
- Osoba z kaflem musi być pośrodku, pozostałe dwie na skrzydłach. - Harry ustawił się z piłką, a Ginny i Katie po obu jego stronach w równych odległościach. - Ja podaję do Katie, czyli w prawo, i przelatuję za jej plecami na jej miejsce, a ona przesuwa się na moje. Katie podaje do Ginny, przelatuje na jej miejsce, a Ginny przesuwa się na środek, podaje do mnie i tak dalej, i tak dalej. Kolejna osoba będąca na środku, która jest w dobrej odległości od obręczy, musi rzucić kaflem i strzelić bramkę. - Harry mówił to wszystko, jednocześnie sterując ruchami swoich pomocniczek. - Oczywiście nie zawsze musicie się przesuwać na środek, możecie podawać z dalszej lub bliższej odległości, tak, aby wam było wygodnie. Możecie też zaczynać od lewego skrzydła, w zasadzie to jest bez różnicy. Tak jak mówiłem, zrobicie trzy kolejki i dzięki temu każda osoba ma mieć szanse, żeby strzelić bramkę. Od tego, która trójka z was zostanie przyjęta do podstawowego składu, będzie zależało to, czy poradziliście sobie z różnego rodzaju podaniami oraz, czy trafiliście do obręczy. Wszystko jasne?
Czarodzieje pokiwali głowami, a między nimi rozległy się szmery na znak, że rozumieją.
- Świetnie. To kto jest pierwszy? Ginny, Katie, z kim jesteście? - spytał Harry, a dziewczęta wskazały na siebie nawzajem oraz na Deana Thomasa. - Okej. To zaczynajcie. - Harry podał kafla do Ginny i szybko dodał - Pamiętajcie, żeby po wykonanym zadaniu podawać kafla kolejnej trójce; oczywiście tak, by nikogo nie zabić!
Harry przesunął się na przeciwną stronę boiska tak, aby mieć dobrą widoczność na każdą osobę. W końcu pierwsza trójka zaczęła. Podania każdy przyjmował i oddawał idealnie, choć Harry miał dziwne wrażenie, że Dean cały czas próbował asekurować przyjęcie kafla drugą ręką, jakby prawie chciał go złapać w obie ręce. Oczywiście dobry ścigający powinien umieć posługiwać się jedną ręką, wtedy bowiem akcja przechodzi dużo płynnej. Na koniec nadszedł czas na rzut do obręczy. Przypadło na Ginny. Dziewczyna zrobiła to perfekcyjnie, ale po chwili zaczęły się kłopoty. Harry nie pomyślał o tym, że warto innego ucznia, najlepiej kandydata na obrońcę, ustawić za obręczami, aby łapał kafle i podawał do następnych osób. Wprawdzie w grze taka pozycja byłaby niedozwolona, ale podczas testów można było tak zrobić. Po mocnym rzucie kafel szybko znalazł się na ziemi, toteż Harry popędził w dół, złapał kafla w ręce i krzyknął:
- Ron! Chodź tu na chwilę! - Chłopak wskazał na miotłę. - Tak, z miotłą!
Ron podleciał do przyjaciela i rzekł zdziwiony:
- O co chodzi?
- Mógłbyś być tu gdzieś za obręczami? Będziesz łapał kafle i podawał do następnych osób - wyjaśnił Harry.
- Ale...
- Nie, nie będziesz za to oceniany. - Harry się uśmiechnął, a Ron odetchnął z ulgą. Obaj wrócili na górę, a Harry podał kafla kolejnej sobie, czyli Demelzie Robins, która była w trójce z Natalią McDonald i Dennisem Creeveyem. Zanim zdążyli się ruszyć, brunet zawołał do wszystkich - Jednak zrobimy trochę inaczej! Gdy będziecie rzucać kaflem przez obręcz, łapać będzie je Ron, a on będzie podawać do następnej trójki. No, teraz chyba jest wszystko okej. Zaczynajcie!
Harry wrócił na swoje wcześniejsze miejsce. Kolejna trójka nie grała tak imponująco, jak poprzednia, ale jak na ich wiek, to gra faktycznie była warta uwagi. Harry pamiętał o tym, żeby nie patrzeć tylko na ludzi, których zna oraz którzy byli w drużynie już w poprzednich latach, ale doszukiwać się nowych talentów. Coś takiego dostrzegł w Natalii McDonald, która mocno, pewnie i z niemałej odległości trafiła do obręczy. Po chwili Harry przypomniał sobie, że przecież całe dzisiejsze popołudnie musi przeznaczyć na egzamin do drużyny. Obrzucił spojrzeniem wszystkich chętnych na ścigających, po czym spojrzał w dół na czekających na swoją kolej przybyłych obrońców i pałkarzy. Chłopak westchnął ciężko i mruknął do siebie:
- To będzie długi wieczór.
*
- Dobra, na dzisiaj to byłby koniec! - zawołał Harry, gdy tylko Ron Weasley obronił ostatni strzał wykonany przez Deana Thomasa. Niebo już dawno przybrało różowo-pomarańczowy odcień, a wszyscy zebrani czarodzieje byli mocno zmęczeni. Dopiero teraz chłopak zaczął się zastanawiać, czemu, gdy zakończył testy dla ścigających, to nie dał im wrócić do zamku; to samo w przypadku pałkarzy. Dobrze jednak było, by każdy mógł zobaczyć, kto i jak sobie radzi. - Miło mi, że przyszliście! Do końca tygodnia powinienem zdecydować, kto załapie się do drużyny, ale postaram się też wybrać rezerwowych. Informacji możecie szukać w pokoju wspólnym. Do zobaczenia!
Gryfoni wzięli swoje miotły i mocno ziewając, udali się do swojej wieży. Harry poczekał jeszcze na Rona, a po chwili na boisku pojawiła się też Hermiona. Ron zrobił zdumioną minę i zapytał:
- Ty tu jeszcze jesteś? Chciało ci się tu siedzieć?
- Aż tak mi się nie nudziło. Miałam zajęcie - odrzekła Hermiona i pokazała torbę pełną książek szkolnych. - Ja to ja, za to ty jak wyglądasz, Harry - dodała, oglądając go od stóp do głów.
- Chyba nie jest ze mną tak źle - powiedział Harry z nutą wątpliwości.
- A własnie, że jest - upierała się Hermiona. - Jesteś cały spocony i brudny. Twoje włosy jeszcze chyba nigdy nie były w takim stanie. - Dziewczyna poczochrała mu czarną czuprynę. - Poza tym zmęczenie aż widać w twoich oczach. Wracamy do zamku i od razu idź spać. Ron, ty to samo.
- Dobrze, mamusiu. - Ron parsknął śmiechem. Harry ruszył w stronę wyjścia ze stadionu, zostawiając przyjaciół trochę w tyle. Hermiona chwyciła Rona przyjaźnie za rękę i powiedziała:
- Tak naprawdę zostałam do końca, bo chciałam zobaczyć, jak sobie poradzisz. I jak poradzi sobie ten palant McLaggen. I wiesz co? Byłeś sto razy lepszy od niego. - Po czym dała mu szybkiego buziaka w policzek i doszła do Harry'ego.
Ron szedł osłupiały, wpatrując się w Hermionę. Dotknął swojego policzka, czując, że ma całą gorącą twarz. Następnie uśmiechnął się do siebie i zanim się obejrzał, był już w Wieży Gryffindoru w pokoju wspólnym. On i Harry pożegnali się z Hermioną i poszli do swojej sypialni. Harry rzucił miotłę do kufra i nawet nie zdejmując stroju do quidditcha, padł na łóżko i momentalnie zasnął. Neville, Seamus i Dean właśnie szykowali się do snu, a Ron zagadał do Deana:
- Jak myślisz, dostaniesz się?
- Nie wiem - odparł Gryfon. - Wiem, że dziewczyny z mojej trójki były zdecydowanie lepsze ode mnie.
- Ej, stary, nie myśl tak - rzucił Seamus. - Myśl o tym, co sam zrobiłeś dobrze, zamiast porównywać się z innymi.
- Dobrze gada - zgodził się Neville. - Dobranoc.
- Dobranoc - powiedział Seamus.
- Dobranoc - powtórzył Dean.
- Dobranoc - rzekł Ron.
***
Czy to się dzieje? Czy Alex właśnie, po prawie dwóch miesiącach wstawiła rozdział do swojej przecudownej powieści?? Czy ta dziewczyna nie zasługuje na brawa? Naturalnie, że tak 😁
Jak spędziliście święta? Co dostaliście pod choinke? Moje święta niestety nie były tak wesołe, jak co roku, a dostałam etui na telefon i dziennik na 2019 rok. Troche mało, bo taka była siła wyższa, nie pytajcie 😛
Chciałabym Wam życzyć szczęśliwego Nowego Roku! Żebyście nigdy nie musieli się niczym smucić, żeby ten rok był tak samo dobry lub dużo lepszy niż poprzedni! Żebyście mieli więcej sukcesów na Wattpadzie! XD
Do następnego (w przyszłym roku) ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro