Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11. - Nowy nauczyciel

- Harry! HARRY! - wołała Hermiona raz po raz, biegnąc za nim.

Chłopak w ogóle się nie odzywał ani do niej, ani do Rona, który szedł za Hermioną ze zmartwioną miną. Zamiast tego Harry szybko kierował się prosto do Wieży Gryffindoru. Stanął przy portrecie Grubej Damy i rzucił hasło:

- Czekoladowe żaby.

Dziura pod obrazem się otworzyła, a Harry wszedł do pokoju wspólnego, podążając do dormitorium, aby spakować do torby wszystkie podręczniki potrzebne tego dnia.

Gdy Ron szedł po schodach do sypialni za przyjacielem, Hermiona bez wahania też stawiała kroki na stopniach. Nie obyło się to bez zdziwienia Rona, który zatrzymał się na chwilę i popatrzył na Gryfonkę.

- To wy... wy możecie wchodzić do sypialni dla chłopaków? - zapytał.

- Możemy, bo ponoć dziewczyny są bardziej godne zaufania niż chłopcy - odparła Hermiona, po czym, przeskakując co drugi stopień, krzyknęła - Harry! HARRY POTTERZE, MASZ SIĘ NATYCHMIAST ZATRZYMAĆ!

Harry, będąc już powyżej schodów, stanął jak wryty i odwrócił się powoli. Na jego twarzy malowała się mieszanina zdziwienia i zniesmaczenia. Ron niepewnie wychylił się zza ramienia Hermiony, która złapała się pod boki i miała bardzo niezadowoloną minę.

- Harry, dlaczego się tak obrażasz? O co chodzi, że tak nagle wyszedłeś? - spytała.

- Bo nie mogę już słuchać tych waszych ciągłych kłótni! - zawołał Harry zdenerwowany. - Nie można z wami normalnie spędzić czasu, bo bez przerwy się na siebie boczycie! Jak już jedno z was się odezwie, to drugie oczywiście musi się nie zgodzić i wybucha zupełnie niepotrzebna sprzeczka. A potem się dziwicie, że nie mam ochoty z wami rozmawiać! Chyba nie wiecie, jak to jest, gdy miło gadasz ze swoim przyjacielem, podczas gdy jest on pokłócony z drugim... Zróbcie coś z tym, bo tego się naprawdę nie da wytrzymać!

Ron i Hermiona stali jak słupy soli z lekko otwartymi ustami. Po tych słowach Harry odwrócił się na pięcie i wszedł do dormitorium chłopców. Zabrał najpotrzebniejsze rzeczy i schował je do torby. Zamknąwszy za sobą drzwi, szybkim krokiem udał się do schodów. Ron i Hermiona wciąż wpatrywali się w niego z dziwnymi wyrazami twarzy. Harry rzucił do nich na odchodnym:

- Przypominam, że po przerwie mamy eliksiry. I radze wam się pospieszyć, bo trochę głupio by było, gdybyście się spóźnili na lekcje z nowym nauczycielem. Szkoda byłoby to przegapić.

Po tych słowach zbiegł ze schodów do pokoju wspólnego, a stamtąd wyszedł przez dziurę pod portretem i pomaszerował korytarzem do lochów. Do dzwonka na lekcje zostało jeszcze siedem minut, więc Harry miał jeszcze dużo czasu. W korytarzu przy sali od eliksirów krzątało się już kilku Gryfonów, w tym Seamus, Dean, Parvati Patil i Lavender Brown. Trochę bardziej w głąb korytarza stali też Ślizgoni. Harry nie widział ich twarzy, za to dostrzegł grupkę dziewczyn raz po raz spoglądających na swój wrogi dom i chichoczących pod nosem. Chłopak przewrócił oczyma i podszedł do Seamusa i Deana.

- Cześć! Jak tam samopoczucie? - zapytał.

- Normalnie. - Dean wzruszył ramionami. - Gdzie twoi nierozłączni towarzysze?

- Zajęci kłótnią - odrzekł Harry, a gdy na twarzach kolegów zagościło zdziwienie, dodał - Wiecie, jak to z nimi bywa. Niby się lubią, ale kilku tygodni bez małej sprzeczki przeżyć nie mogą. Nie chciałem im przeszkadzać.

- Taaak... - Seamus podrapał się po głowie. - Ciekawe, jaki będzie ten nowy nauczyciel?

- Wyglądał na sympatycznego - stwierdził Harry. - Raczej nie przypominał kogoś, kto najchętniej za wszystkie następne prace dałby mi O oraz nie dopuścił do następnej klasy. Nie wspominając o publicznym drwieniu, wyśmiewaniu i innych takich.

- Tjaa... ciekawe, kogo masz na myśli - mruknął Dean z uśmiechem.

Nagle rozległ się dzwonek oznajmiający o końcu przerwy i początku lekcji. Uczniowie ustawili się pod klasą i czekali na pozwolenie wejścia do środka. Harry powoli podszedł do drzwi i delikatnie zapukał, a zza nich dobiegł żywy, choć ochrypły głos mówiący: „Proszę, wejdźcie!"

Po wejściu do sali Gryfoni klasycznie usiedli po przeciwnej stronie niż Ślizgoni. Harry usiadł przy potrójnym stoliku, a obok niego usadowili się Seamus i Dean. Zastanawiał się, jak długo Ron i Hermiona zamierzają się spóźniać. To samo pomyślał o Neville'u. Na odpowiedź nie czekał długo. Wszyscy trzej wparowali do klasy, wołając „Przepraszamy za spóźnienie". Ron i Hermiona stanęli niepewnie przy ławce Harry'ego, rozglądając się po sali w poszukiwaniu wolnego miejsca. Co się okazało, cała wolna ławka była właśnie przed Harrym, Seamusem i Deanem. Dwoje czarodziejów poszło tam, dając znak Neville'owi, aby usiadł z nimi.

W klasie słychać było jeszcze szmery rozmów, kiedy to zza katedry wyłonił się profesor Slughorn. Tym razem jego szata była mniej okazała i mniej uroczysta, niż ta, w której uczestniczyli na powitalnej uczcie. Była brązowa i nie miała żadnych frędzli ani błyskotek.

Staruszek wyjął różdżkę zza pazuchy, wyczarował niewielki płomień i podpalił spody kociołków stojących na stoliku. Momentalnie buchnęła z nich para, a każda z nich miała inną barwę. W sali szybko rozprzestrzenił się zapach bulgoczących mikstur.

Slughorn zawołał wesoło:

- Dzień dobry, czarodzieje! Nazywam się Horacy Slughorn i tego roku mam zaszczyt nauczać was eliksirów. Profesor Snape wspominał mi, że jeden z domów ma szczególne braki w nauce. - Nauczyciel rzucił szybkie spojrzenie Gryfonom. - Jednak myślę, że to ja mam za zadanie się o tym w pełni przekonać, a więc mam dla was krótkie powtórzenie. Kto zna odpowiedź, ręka do góry. Jaką barwę przyjmuje Eliksir Spokoju?

Ręka Hermiony szybko wystrzeliła w powietrze.

- Tak, panno...?

- Granger - odrzekła Hermiona. - Ten eliksir ma biały kolor i unosi się nad nim srebrna para.

- Brawo, panno Granger. - Slughorn się uśmiechnął. - Dziesięć punktów dla Gryffindoru. Jaki jest jeden ze składników Eliksiru Bujnego Owłosienia... słucham, panno Granger?

- Między innymi szczurze ogony - wyjaśniła Hermiona.

Nagle z końca sali dobiegł drwiący szept, który jednak okazał się dość słyszalny.

- Nic dziwnego, że zna skład tego eliksiru. W dzieciństwie musiała pić go na pęczki, skoro ma na głowie takie siano - roześmiał się głos, czemu zawtórowało kilka innych osób.

- Panno Parkinson, proszę wstać! - zawołał Slughorn niezadowolony. - Odejmuję Slytherinowi pięć punktów za zakłócenie lekcji. Może pani powie, ile kłów węża potrzeba do uwarzenia napoju leczącego z czyraków?

- Nie wiem... to było dopiero w pierwszej klasie! - jęknęła Pansy.

- Nie usprawiedliwia to pani z niewiedzy. Odejmuję kolejne pięć punktów. Proszę usiąść. - Naburmuszona Pansy opadła na krzesło i oparła ręce o ławkę. Slughorn ponownie zwrócił się do Hermiony. - Domyślam się, że zna pani odpowiedź na to pytanie?

- Tak sądzę... - zamyśliła się Hermiona. - Potrzeba sześciu kłów?

- Doskonale. Zarobiła pani już dwadzieścia punktów. - Slughorn klasnął w dłonie zadowolony.

Hermiona uśmiechnęła się szeroko z dumą. Slughorn posłał jej życzliwe spojrzenie, po czym zadał kolejne pytanie:

- Hmm, co by tu jeszcze... no, może ktoś mi potrafi wymienić dwa składniki Eliksiru wyostrzającego poczucie humoru? - A gdy zauważył rękę Hermiony w górze, dodał - Eee... a ktoś poza panią Granger? Panie Potter, może pan wie?

Harry rozejrzał się niespokojnie po klasie, próbując przypomnieć sobie ten temat. To było w czwartej klasie, musisz to wiedzieć, nie zbłaźnij się przed nowym nauczycielem, myśl... - mówił do siebie chłopak. Kątem oka wciąż widział uniesioną rękę Hermiony, niepewne spojrzenia Seamusa, Deana oraz Rona, uśmiechniętego Slughorna, a także słyszał drwiące pomruki Ślizgonów. Wreszcie westchnął głęboko i powiedział:

- Korzeń imbiru i chyba... żółć pancernika.

- Brawo! Świetnie! - Ucieszył się Slughorn. - Dziesięć punktów dla Gryffindoru! Nie wiem, co profesor Snape miał na myśli, gdy mówił o waszych zaległościach. Co innego powinien był mówić o domu Slytherina, bo nie widziałem chętnych do odpowiedzi. A szkoda, naprawdę szkoda...

Ron i Hermiona odwrócili się gwałtownie do Harry'ego i wytrzeszczyli oczy z osłupienia. Harry wzruszył ramionami i lekko się uśmiechnął.

Slughorn klasnął w ręce i stanął przy stole z kociołkami. We wszystkich trzech mocno wrzało, a lekki zapach wciąż unosił się w powietrzu. Nauczyciel podniósł ręce i rzekł:

- No dobrze, koniec tych powtórek. Mam dla was trzy rodzaje mikstur, które należy znać w szóstej klasie. Poprosiłbym do siebie sześć osób, które odgadną nazwy tych eliksirów. Zaraz się dowiecie, dlaczego tak dużo. No dobrze, ja was wybiorę... panna Granger, pan Malfoy, pan Zabini, pani...?

- Patil. - Parvati szybko opuściła ławkę.

- Panna Patil, panna Parkinson i... pan Potter, proszę do mnie.

Sześcioro czarodziejów zjawiło przy kociołkach, a Slughorn poprosił ich o rozsunięcie się na boki, aby nie zasłaniać klasie. Następnie przywołał Harry'ego i Hermionę do pierwszego eliksiru, który, obrzydliwie wypuszczając bąbelki, przypominał błoto lub coś jeszcze gorszego. Obaj uśmiechnęli się do siebie porozumiewawczo, ponieważ doskonale wiedzieli, jaki eliksir przyszło im odgadnąć.

- Moi drodzy. Wiecie, co to za eliksir? - zapytał Slughorn.

- To Eliksir Wielosokowy - powiedzieli na raz Harry i Hermiona.

- Nooo, widzę, że obaj macie już tę wiedzę! Skoro tak, to pewnie wiecie, do czego się go wykorzystuje?

- Używa się go przemiany w inną osobę. Najważniejszym składnikiem, bez którego przemiana nie wyjdzie, jest kawałek tego, w kogo chcemy się przemienić, na przykład włos lub paznokieć - wyjaśniła Hermiona jednym tchem.

- No proszę, nigdy się nie spodziewałem, że spotkam drugą tak błyskotliwą uczennicę, jak pani! - Slughorn rozpromienł się, kątem oka spoglądając na Harry'ego. On natomiast patrzył z rozbawieniem na Malfoya, dzięki któremu razem z Hermioną i Ronem otrzymali wiedzę na temat tej substancji. Ślizgon zaś z zaciekawieniem przyglądał się trzem pozostałym miksturom.

- No dobrze, panie Malfoy, panie Zabini, proszę mi powiedzieć, co znajduje się w tym kociołku? - zapytał Slughorn.

- To Veritaserum - odpowiedział bez wahania Malfoy.

- Tak? A po czym pan to poznał? - zainteresował się Slughorn.

- Jest bezbarwny i nie ma zapachu. - Malfoy wyraźnie był dumny ze swojej wiedzy, ukradkowo spoglądając na Harry'ego i Hermionę podstępnie.

- Doskonale! Piętnaście punktów dla Slytherinu - pochwalił go Slughorn, a Malfoy jeszcze szerzej się uśmiechnął. - Myślę, że ten eliksir jest powszechnie znany ze swych właściwości, więc tylko przypomnę: wystarczą krople, aby osoba, która go wypije, powiedziała wszystkie swoje sekrety. Jak długo należy go warzyć? Proszę, panie Zabini...?

- Dwadzieścia osiem dni, to znaczy przez pełen cykl księżyca - odrzekł Blaise.

- Pięknie! Pięć punktów dla Slytherinu - zachwycił się Slughorn. - Jestem pod wrażeniem waszej wiedzy! Naturalnie, ten eliksir jest bardzo zaawansowany w warzeniu i dość trudno o jego składniki.

- Czy pan kiedyś przygotowywał ten eliksir? - zapytała nagle Pansy Parkinson.

Slughorn zamilkł, a uśmiech zszedł z jego twarzy. Pozostali uczniowie patrzyli się na Ślizgonkę jak na nienormalną. Wreszcie staruszek się odezwał:

- Ja te wszystkie eliksiry sam przygotowywałem przez ostatni miesiąc - wydusił Slughorn, po czym wrócił mu dobry humor. - Przecież nie bez powodu nauczyciela eliksirów w Hogwarcie zwie się mistrzem eliksirów! - zarechotał.

- Aha. No tak - mruknęła Pansy.

- Dobrze, to teraz panna Parkinson i panna Patil, proszę do trzeciego kociołka. Wiedzą panie, co może w nim być...?

- To Amortencja - rzekła Parvati z przekonaniem.

- Tak, tak, doskonale! Po czym pani to wywnioskowała? - spytał Slughorn.

- Ma połyskującą perłową barwę. Jest to najsilniejszy eliksir miłosny - wyjaśniła Parvati. - Może mieć różny zapach dla wielu osób, w zależności od tego, co kogo pociąga. Ja na przykład czuję... - Parvati zbliżyła się do kociołka i lekko pociągnęła nosem. - ...pierożki samosa... eee, to taki przysmak z Indii. Czuję też truskawki i... czekoladę.

- Doskonale - rzekł Slughorn. - A pani, panno Parkinson? Właściwie to każdy tutaj będzie mógł powąchać tej mikstury.

Pansy podeszła niechętnie do kociołka, nachyliła się nad nim i mocno powąchała. Zamyśliła się głęboko i rzekła:

- To zapach miętowej gumy do żucia, placka z malinami... - A gdy do jej nosa dotarł inny zapach, skrzywiła się ze zdziwienia i dodała - Czuję jeszcze jakieś perfumy... tylko czyje... co, Dracona?!

Wszyscy w klasie wybuchli śmiechem. Pansy zaczerwieniła się ze wstydu i szybko odeszła od stolika z kociołkami. Skierowała się do swojej ławki i zasłoniła się włosami. Malfoy zaś stał jak oszołomiony, a jego twarz, jak na co dzień blada, zbladła jeszcze bardziej.

Slughorn widoczny czuł się zbity z tropu, dlatego powiedział:

- Emm... tak... to, kto chce jeszcze spróbować?

- Ja mogę - zgłosiła się Hermiona niepewnie. Zbliżyła nos do unoszącej się perłowej pary i dodała - Czuję świeżo skoszoną trawę, stary pergamin i... pastę do zębów.

- Świetnie. Dziękuję wam, moi drodzy, możecie iść do ławek. - Slughorn zwrócił się do piątki uczniów, którzy po chwili znaleźli się przy swoich stolikach. - Słuchajcie, świetnie, że macie wiedzę o tak zaawansowanych...

DRRRRYYYŃ.

- ...już dzwonek? Tak szybko? Jejku, nawet nie wiedziałem, kiedy tak szybko się z tym uwinęliśmy! - Slughorn złapał się za głowę z zaskoczenia. - No dobrze, to na następnej lekcji chcę widzieć od was jedną stronę pergaminu na temat dzisiejszego tematu. I muszę dodać, że kolejna lekcja będzie naprawdę ciekawa i wyjątkowa, więc nie chorujcie i nie wagarujcie, bo szkoda byłoby to przegapić! Do widzenia! Eee... przepraszam, panno Granger, panie Potter, mogę was prosić na sekundkę?

Harry i Hermiona popatrzyli na siebie ze zdziwieniem, po czym spakowali swoje torby i podeszli do nauczyciela. Ron kręcił się jeszcze gdzieś przy ławkach, czekając niby tylko na Hermionę, ale tak naprawdę na obu przyjaciół.

- Kochani, nie wiem, czy wiecie, ale nauczałem tutaj już ponad dwadzieścia lat temu - zaczął Slughorn. - Profesor Dumbledore, jako mój dobry przyjaciel, długo mnie namawiał do powrotu, ale wkońcu uznałem, że w obecnych czasach nigdzie nie będę tak bezpieczny, jak w Hogwarcie... od trzech tygodni tułam się po okolicznych domach... no dobrze, to nieważne. - Nauczyciel podrapał się po zsiwiałych rzadkich włosach. - Wtedy właśnie za moich młodszych czasów miałem tutaj niewielkie grono wybranych przeze mnie uczniów. Tak się składa, że Lily Evans też należała do tego grona. Tak, Harry, to o twojej mamie. - Slughorn uśmiechnął się dobrotliwie do Harry'ego, który otworzył oczy szerzej ze zdumienia. - Spotkania odbywają się w moim gabinecie, cyklicznie, według ustalonych przeze mnie dat, o których będziecie się dowiadywać przez sowy ode mnie. Jako że to moja pierwsza lekcja, dopiero tworzę tę grupę i jesteście pierwszymi osobami, które zaprosiłem. Czy chcielibyście zjawić się na pierwszym spotkaniu?

- Och, bardzo mi miło. Chętnie przyjdę - odrzekła Hermiona zaskoczona. - A ty, Harry?

- Eeee... taaak, przyjdę, dziękuję bardzo - mruknął Harry.

- No, świetnie! Mam nadzieję do końca tygodnia skompletować ten zespół, więc spodziewajcie się mojej sowy w tym czasie. Do widzenia! - rzekł Slughorn i zniknął za katedrą.

Harry i Hermiona skierowali się do drzwi, gdzie dołączył do nich Ron. Długo wypytywał, po co nauczyciel tak długo ich zatrzymywał, a gdy dowiedział się, o co chodzi, trochę pogorszył mu się humor. W końcu jednak zatrzymał się w drodze do klasy od obrony przed czarną magią, rzucił Hermionie porozumiewawcze spojrzenie i zwrócił się do Harry'ego:

- Harry, wiesz... my trochę myśleliśmy o tym, co powiedziałeś i... uważamy, że masz rację. Musimy przestać się tyle kłócić. A ty możesz nam w tym pomóc.

- To co, zgoda? - wtrąciła Hermiona.

Harry spoglądał to na Rona, to na Hermionę. Potem jednak uśmiechnął się szczerze i obu naraz mocno uściskał.

***
I przybywam z kolejnym! Obiecałam, że będzie trochę ciekawszy i będzie więcej opowiadał? No cóż, nie sądziłam, że to wszystko rozciągnie się na tak długo 😅 Wkońcu jest ponad dwa tysiące trzysta słów. Proszę o brawa!! 😇

A tak poza tym... to czy wiecie... że zostało naprawdę niewiele do osiągnięcia... TYSIĄCA WYŚWIETLEŃ?! Zrobimy to? Pokazujcie znajomym, polecajcie opowieść innym Potterheadom, mam nadzieję, że nie pożałują 😘

Jak Wam się podobał rozdział? Aha, jeszcze jedno! Kto przeczytał notkę pod rozdziałem, pisze w komentarzu Cytrynowe dropsy 😂 Będę wiedziała, czy czytacie notki, bo często piszę tu naprawdę ważne rzeczy.

Do następnego ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro