Walentynki
To jakoś zaczęło się, gdy mieli po 5 lat. Oikawa dał dla swojego przyjaciela mały, czerwony kwiatek.
- Scęśliwych falentynek. - lekko seplenił przez ubytek dwóch ząbków.
- Takie zecy lobią dolośli gupku.
Ale mimo to mały Iwa wziął kwiatek i pochwalił się nim dla swojej mamy.
Drugie podobne temu wydarzenie zdarzyło się jak mieli po 10 lat. Oikawa podarował przyjacielowi dużego pluszaka, którego wygrał dzień wcześniej na festynie.
- Wesołych walentynek Iwa-chan~!
- Przestań krzyczeć głupokawa!
- Sam krzyczysz Iwa-chan!
- Bo to twoja wina!
- Nie prawda!
Iwaizumi wziął pluszaka, gdy Oikawa odszedł. Misiek zajął honorowe miejsce na jego łóżku. Często się do niego tulił w nocy. Oczywiście chował go, gdy Oikawa miał go odwiedzić.
Następne takie zdarzenie było w gimnazjum. Tego dnia Oikawa był miły nawet dla Kageyamy.
- Oj gównokawa co ci dziś odbija?!
- Walentynki dziś~ Trzeba być miłym nawet dla wrogów!
- Przestań się drzeć!
Oikawa zaśmiał się i wyciągnął bukiet róż.
- Radosnych walentynek Iwa-chan~
- Co ty znowu wyprawiasz? Czy wyglądam ci na dziewczynę?!
Walnął go w głowę i zabrał kwiaty. Schował je do swojej szafki.
- Po prostu kocham Iwe-chan i chcę mu dawać prezenty na walentynki~
- Ty kochasz tylko siebie. Zacznij dawać prezenty sobie.
- To nie miłe Iwa-chan... Ale też jest prawdą.
Iwaizumi znów uderzył go w głowę. A bukiet schował do torby i zaniósł go do domu. Tam wstawił kwiaty do dzbanka z wodą.
Ostatnie takie coś zdarzyło się w ich pierwszej klasie liceum. Tym razem jednak zamiast dać mu coś osobiście, zostawiał czerwone i różowe różyczki wszędzie gdzie przebywał Iwa. Z rana znalazł różę na stole w kuchni. Następną znalazł na półce obok butów. Trzecią znalazł na szkolnej ławce. Czwartą znalazł w męskiej toalecie. ( wiedział, że to dla niego bo była przyczepiona też karteczka z jego imieniem). Przez cały szkolny dzień znalazł 10 różyczek. Później, gdy chciał schować je w szafce, westchnął gdy zobaczył, że jest zapełniona. Na samym środku siedział średniej wielkości pluszowy miś. Trzymał bukiet niebieskich róż, a obok niego leżało pełno czekoladek.
- Słodkich walentynek Iwa-chan!
- Co to ma być do cholery!?!
Zapał Oikawy zniknął.
- Walentynki są.
- Ile razy mam ci mówić, żebyś nie obdarowywał mnie prezentami?!
- Tyle samo razy ile ja będę musiał mówić ci, że cię kocham!
- Każdy wie, że kochasz tylko siebie!
Zatrzasnął szafkę.
- To nie prawda Iwa-chan! Ja....
- Znam cię od małego! Zawsze tylko ,,ja..... Ja...... Ja"! I po raz czwarty zrobienie jakiejś głupoty na jakieś głupie święto!
- Chciałem tylko spędzić więcej czasu z Iwa-chan i może zobaczyć jego uśmiech.
- Umrzyj to się uśmiechnę!
Teraz byli w ostatniej klasie, a u Oikawy od dawna nie widziało się prawdziwego uśmiechu.
Iwaizumi spojrzał się na kalendarz.
- Planujesz coś na dziś skarbie? - odezwała się jego mama.
- Jak mogę naprawić coś co zepsułem 2 lata temu?
- Hmm~... Najpierw musisz się zastanowić co takiego zepsułeś, później będzie ci łatwo wymyślić jak to naprawić.
- Nie pomogło za bardzo.
- Jestem twoją matką i nie mogę wszystkiego zrobić za ciebie. - spojrzała na niego. - Wykorzystaj to, że dziś walentynki. Możliwe, że ostatnie które obchodzicie razem.
- Co masz na myśli?
- Nic nic~
- Pierdolone święto zakochanych.
- Nie przeklinaj.
Oikawy nie mógł znaleźć przez cały dzień co było czymś dziwnym. Po lekcjach wyszedł na szkolny dach, gdzie, jak się spodziewał, znalazł wyższego chłopaka.
- Jak myślisz, że dam ci spisać lekcje to się grubo mylisz głupokawa.
- Ohh... Nie spodziewałem się tu ciebie.... Już tak szybko skończyły się lekcje?
- Ile ty tu siedzisz?
- Kto to wie?
- Oi spójrz się na mnie!
Odwrócił go do siebie przodem.
- Co ty odpierdalasz z nie chodzeniem na lekcje?!
- Musiałem pomyśleć...
- I co takiego wymyśliłeś?
Oikawa nie odpowiedział, za to oparł niższego o barierki, więżąc go między swoimi rękoma.
- Co ty odwalasz?!
- Uderz mnie.
- Ha?!
Pocałował go. W usta.
Iwaizumi miał szeroko otwarte oczy.
Oikawa się lekko odsunął i uśmiechnął delikatnie.
- Nie będę cię więcej denerwował swoją osobą. To było moje pożegnanie.
Odszedł od niego.
- Ty..... TY PIERDOLONY IDIOTO
Pobiegł za nim i uderzył go tak, że ten się wywrócił.
- Iwa?
- Ty myślisz, że możesz robić co tylko ci się chce i później odchodzić bez tłumaczenie się?!
- Ale tu się nie ma w czym tłumaczyć....
- Więc myślisz, że możesz bawić się czyimiś uczuciami?!
- Nie bawię się niczyimi uczuciami. A na pewno nie twoimi Iwa... Po prostu zrozumiałem, że przez całe życie byłeś zmuszany by przebywać ze mną. - usiadł pod ścianą. - A ja tylko cię denerwowałem na każdym kroku, więc teraz chcę zniknąć z twojego życia byś mógł przeżyć je tak jak ty chcesz...
- Czemu wiecznie jak zaczynasz myśleć tworzy ci się coś takiego? Znamy się długi czas, a czuję się jakbym dopiero co cię poznał. Ty głupi idioto.
Usiadł na kolanach Oikawy i pocałował go. Tym razem to wyższy był zdziwiony, ale po chwili odpowiedział na pocałunek, kładąc przy okazji ręce na jego policzkach.
Odsunęli się od siebie.
- Spróbuj zrobić jeszcze raz coś takiego, a obiecuję, że sam cię zatłukę.
- Czy to znaczy, że mnie kochasz Iwa-chan? Wiesz w sumie nie dziwę ci się w końcu spójrz na mnie~ Jestem cudowny~
Uśmiechnął się szeroko. Tym swoim prawdziwym uśmiechem.
Iwaizumi walnął go w głowę.
Wrócił prawdziwy Oikawa.
- Zakochanych walentynek Iwa-chan~.
Niższy prychnął.
- Nawzajem idioto. - znowu go pocałował.
Ale kiedyś musieli wrócić do domu. Oikawa był szczęśliwy widząc pluszaki na łóżku Iwy. Za to matka drugiego chłopaka była zachwycona jak dowiedziała się o nich (Oikawa wypowiedział wszystko).
Za to chłopacy nie zmienili zachowania wobec siebie. No może czasami zdarzało się, że Iwa korzystał z innych sposobów by uciszyć Oikawę niż poprzez uderzenia w głowę.
*****
Szczęśliwych walentynek!!!!
(To miał być krótki one-shot a wyszło jak zawsze)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro