|3|
---Już mówiłem, że chciałem uciec przed problemami-- powiedział.
---Ale pojawił się nowy...-- dodał ciszej.
---EJ! Słyszałem to!-- krzyknął oburzony siwo-włosy.
---To może nawet lepiej-- wzruszył ramionami niebieskooki.
---Przynajmniej znasz prawdę-- dodał z wrednym uśmiechem patrząc na złoto-okiego chłopaka.
---Która godzina tak właściwie?-- zapytał Erwin patrząc na Capele.
Dante wyjął telefon z kieszeni i kliknął przycisk... Gdy tylko zauważył godzinę przeraził się.
---Kurwa... Już szósta, wybacz ale muszę iść inaczej nie będzie ciekawie-- odezwał się i wstał.
Czarno-włosy podszedł do dwóch owczarków leżących na trawie i zasypiał jednemu smycz, po chwili zobaczył jak siwo-włosy robi to samo.
---Miło było ale muszę niestety się zbierać, więc może do kiedyś-- uśmiechnął się i odszedł z psem w stronę domu...
Gdy był pod posesją wszedł na nią i udał się pod drzwi. Otworzył cicho wejście do domu i wszedł, po czym zamknął drzwi.
Odpiął smycz owczarkowi i odłożył ją na miejsce po czym udał się do salonu nie patrząc co robi pies.
Usiadł na narożniku i wyjął telefon.
Minęło może nie całe piętnaście minut, a z schodów zeszła jego matka.
Gdy spojrzała w jego stronę zmarszczyła brwi.
---A co tu robisz synku?-- zapytała i podeszła do niego, po czym usiadła na miejscu obok.
---Siedzę?-- odpowiedział bojąc się, że kobieta coś podejrzewa.
---Yhym... Dobrze nie ważne-- uśmiechnęła się wesoło.
---Co zjesz na śniadanie?-- zapytała gdy wstała i udała się do kuchni.
---Wiesz mamo nie jestem głodny, zjem później ale możesz mi zrobić herbatę?-- zapytał chowając telefon.
---Jasne już ci robię-- uśmiechnęła się i włączyła czajnik.
---Wyspałeś się?
---Oh... Tak, tak i to bardzo-- odezwał się patrząc w stronę kuchni.
Nagle można było usłyszeć zbieganie po schodach, a po chwili w pomieszczeniu znalazła się Madeline.
---Hej mamo! Hej bracie!-- powiedziała z ogromną radością.
---Cześć córciu, już robię śniadanie-- uśmiechała się matka.
Dziewczynka nic nie odpowiedziała tylko podeszła do owczarka, który leżał na podłodze pod narożnikiem, na którym siedział czarno-włosy.
Madeline klęknęła obok owczarka i zaczęła go głaskać, a pies nadal leżał z zamkniętymi oczami.
---Cześć Seven!-- uśmiechnęła się radośnie głaszcząc psa.
---Co się stało Seven'owi?-- zapytała patrząc na mamę.
Chłopak spojrzał z niezrozumieniem na siostrę, przed chwilą bawił się z psem Erwina i nic mu nie było...
---Skarbie nic mu przecież nie jest-- zapewniła matka.
---Madeline siadaj do stołu-- odezwała się i położyła dwa talerze na stole, po czym sięgnęła po miskę psa i położyła ją na miejscu.
---Seven! Śniadanie zapraszam-- zawołała psa, który nawet nie wstał.
Kobieta zerknęła w część salonową domu i spojrzała na syna.
---Dante? Dawałeś mu już jedzenie, że nie chce przyjść?-- zapytała, a chłopak na chwilę się zamyślił.
---Um... Tak! Nie mówiłem ci? Wybacz mamo zapomniałem-- uśmiechnął się.
Kobieta nic nie powiedziała i usiadła do posiłku. Czarno-włosy natomiast wstał i złapał psa za obroże, a ten wstał i zaczął za nim iść.
---To ja idę się pobawić z Seven'em-- uśmiechnął się i wziął ringo do ręki po czym zniknął, a może było usłyszeć tylko trzaśnięcie drzwiami wejściowymi.
Gdy był już na dworze, znów spojrzał na obroże psa.
---Kurwa... Zabrałem nie tego psa...
Jak ty się nazywasz?-- powiedział i spojrzał na plakietkę.
---White?-- przeczytał, a pies spojrzał na niego przechylają głowę w bok.
Chłopak chciał wyjąć telefon, ale go nie miał. Wszedł szybko do domu, po czym zabrał telefon z narożnika, a matka z siostrą patrzyły na niego.
Gdy już miał telefon wręcz wybiegł z domu, po czym usiadł na schodach przed wejściem, a White podszedł do niego i usiadł obok.
---Jak mogłem pomylić psy...-- powiedział i wybrał numer z plakietki.
---Halo?-- odezwała się jakaś dziewczyna.
---Dzień dobry? Ja znalazłem pani psa...-- błagał aby się udało.
---Zabawne-- zaśmiała się.
---Pies jest w domu-- dodała.
---Erwin! Możesz przestać robić żarty i angażować w to kolegów?!-- krzyknąła do wspomnianego chłopaka.
---O czym ty mówisz?-- usłyszał Dante obok niej po chwili.
---Dzwoni chyba twój kolega i mówi że znalazł twojego psa, a pies leży tam-- powiedziała prawdopodobnie pokazując na zwierze.
---Co..? Daj mi telefon muszę z nim pogadać-- powiedział.
---Pff masz-- powiedziała dziewczyna i więcej nie było jej słuchać.
---Dante? To ty?-- zapytał Knuckles.
---Tak... Wybacz, że zabrałem twojego psa-- powiedział zrezygnowany.
---Jak mogłem pomylić psy?-- zapytał bardziej sam siebie.
---Może po prostu się spotkajmy i zrobimy wymianę-- zaśmiał się.
---Ale powiem ci, że Seven jest super-- dodał śmiejąc się.
---White też jest super-- zaśmiał się niebieskooki.
---Ale teraz widzę już między nimi różnicę-- dodał z uśmiechem.
---To co spotkamy się może o 9:30? W tym miejscu co w nocy?-- zapytał siwo-włosy.
---Jasne, to do zobaczenia Knuckles-- odezwał się niebieskooki zanim się rozłączył.
--------------------
Pov.Erwin
--------------------
---Jasne, to do zobaczenia Knuckles-- powiedział Dante zanim się rozłączył.
Odłożył telefon i uśmiechał się. Polubił tego ponurego czarno-włosego chłopaka.
---A więc kim jest Dante?-- zapytała nagle jego siostra.
---Jezu... Możesz nie straszyć?-- zapytał patrząc na nią.
---Ponawian pytanie kim jest Dante?-- zapytała z uśmiechem.
---Kolegą?-- odwiedził zirytowany, gdyż wiedział do czego zmierza jego jakże kochana starsza siostra.
---Yhym... Tak jak Montanha i Vazquez?-- zapytał śmiejąc się.
---Poznałem go dopiero dzisiaj poza tym możesz już dać spokój z shipowaniem mnie z każdym kogo poznam?-- zapytał z irytacją.
---Braciszku, a powiedz mi jak on wygląda Hm?-- powiedziała szeroko się uśmiechając.
---Yyy... No ma czarne włosy, niebieskie oczy i jest strasznie ponury... Znaczy nie zawsze, ale ma takie momenty-- powiedział patrząc na psa czarno-włosego.
---Wow... Musi być cudowny-- szepnęła mu do ucha.
---Uh... Przestań! Jesteś okropna!-- odepchnął ją gdyż trzymają rękę na jego ramieniu.
---Przynajmniej już wiem, że znów się zakochałeś Erwinku!-- zaśmiała się.
---Ale chce go poznać przez rodzicami jasne?-- jakby zagroziła.
---Ta... Yhym już to widzę-- mruknął.
---Kiedy masz się z nim spotkać? Z czego usłyszałam to o 9:30 tam gdzie wcześniej-- odezwała się z uśmiechem.
---Gdzie poznałeś tego cudownego czarno-włosego chłopaka braciszku?-- zapytał znów zawisając ręką na jego ramieniu.
---W lesie-- wywrócił oczami.
---Uuu... Romantycznie-- znów szepnęła mu do ucha.
---Jesteś okropna...-- mruknął i znów zrzucił jej rękę z ramienia.
---Wiem wiem! Słyszałam to milion razy z twoich ust-- zaśmiała się.
Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi, a uradowana dziewczyna poszła otworzyć.
---Hejka Lisa!!-- uradowała się jego siostra.
Już teraz wiedział, że ma jeszcze bardziej przewalone...
------------------------
Witam!
Dzisiaj wyjątkowo możecie spodziewać się jeszcze jednego rozdziału Hshs
Pozdrawiam i Kc <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro