Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VIII

K Y L O REN

- Jesteś uparta. - Ren dosłownie ją przeklinał.

Po chwili namysłu - postanowił dać jej trochę swojego życia. Zdjął czarną rękawicę, przykładając ciepłą dłoń do wąskiek talii. Kiedy poczuł miękkie ciało rozpoczął transfer Mocy. Z początku czuł się silny, lecz po chwili nastąpił zawrót głowy i kłucie w czaszce. Dokończył dzieła, mimo poświęcenia.

- Rana się zagoiła. - powiedziała z niedowierzaniem Rey. - Jak ty to...?

- Ty i ja to przeznaczenie. - odprał jakby był mentorem. - Przyjmij ten gest jako przysługę.

Wstała z zimnej podłogi, a Kylo wyczył zapał do walki. Nie tego chciał. Czy nie należała mu się jakaś wdzięczność? W uszach mu zaszumiało, potrzebował snu.

Ben.

Zwracała się do niego w umyśle.

Wróć do domu. Proszę.

I nagle to poczuł.

- Leia. - wyszeptała tylko brunetka i oboje padli na kolana.

Jego matka odchodziła z tego świata, a on stał po przeciwnej linii frontu.

Synu, patrz na to co masz przed oczami. Żegnaj, Ben.

- Nie jestem Ben! - krzyknął, a szturmowcy skierwoali na niego wzrok  - On umarł! Zabiłem go. -wychrypiał.

Rey dotkneła miejsca, które zdołał uleczyć. Nadal z niedowierzaniem, błądziła oczami od zabliźnionej rany do twarzy Rena.

- To nie dzieło Kylo. - dodała, zanim Ren stracił całkiem cierpliwość.

- Zobaczysz jak bardzo się mylisz. - obiecał złowrogo i skinął na żołnierzy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro