Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VII

REY

   Ciężko jej było złapać oddech. W około panowała ciemność, a jedyną nadzieją została ona sama. Zdała sobię sprawę ze swojego nędznego położenia jakiś czas temu, ale teraz - chciała wyć z rozpaczy. Nie mogla przypomnieć sobie kiedy straciła przytomność, ale rany bolały jak świeże. Przyjeła, iż nie mogło minąć więcej niż trzy godziny. Wstała z niewygodnej pryczy, po omacku szukając włącznika światła. Wreszcie obok jakiejść zimnej kraty wyczuła guzik. Bez wahania nacisnęła go zdrową dłonią, ale od razu tego pożałowała.

- W końcu się obudziłaś. - zakpił jakiś oschły głos.

Zacisnęła mocno pięści, mimo cierpienia. O ścianę opierał się jej demon.

- Kylo Ren. - warknęła, czując w sobie wiele gniewu.

- Ile pamiętasz z wydarzenia w hangarze? - zapytał, a na jego twarzy malował się niepokój.

Czyżby się czegoś obawiał?

Rey zablokowała umysł na tyle ile nauczył ją Skywalker, ale Ren ostatnio urósł w siłę. Wykorzystując jej niepewność oraz zmieszanie, przejżał jej umysł.

Brunetka zachwiała się, a następnie podparła metalowej ramy pryczy. Zgięla się w pół, zaciskając lewą dłoń na głowie.

- Przestań! - krzyczała przez łzy, lecz Kylo szukał dalej.

KYLO REN

   Chciał tylko wiedzieć, czy Rey pamięta jego chwilę słabości. Widząc jak Alima Deruna poturbowała dziewczynę, a przy tym poniżyła jej ego - wyciągnął miecz świetlny. Nim nowa mistrzyni Rey zdołała odeprzeć jego atak... krew z jej skroni rozlała się po posadzce. Ren czuł do siebie obrzydzenie, że obudziły się jego długo skrywane uczucia. Mogły go przecież zatracić... Z drugiej strony Alim znała jego tajemnicę, a to stałoby się niebezpieczną kartą w międzygalaktycznej rozgrywce o władzę.

Na szczęście Rey nie pamiętała tego, ani nie słyszała co wywołało satysfakcjonujący uśmiech na twarzy Rena. Cofnął Moc, kładąc na łóżku pewną księgę.

- Na cholerę mi twój papier! - wrzasnęła Rey.

Jednym kopniakiem uderzyła czarnowłosego w żebra, a slaniajacy się z bólu i zaskoczenia Kylo odskoczył w bok. Dlaczego nie wyczuł jej zamiaru? Tej kumulacji nienawiści do niego?

- Straże! - krzyczał do szturmowców - Za nią! - wskazał prawy korytarz.

Biegł ile sił, mimo palącego go żebra. Adrenalina buzowala w jego żylach jak nigdy dotąd. Przekonany, że dziewczyna zechce uwolnić przyjaciółkę - skręcił w lewo. Nerwowo rozglądał się po drogach, ale nigdzie nie widział uciekinierki. Tylko admirałów, droidy, Bellame... Zaraz! Chwycił rebeliantkę za skórzana kurtkę,a ta pociągnęła jak sie okazało - Rey.

- Teraz się doigrałaś. - groził jej Ren wyciagająć swój miecz - Trzeba było nie uciekać. - zamachnąl się na Bellame i uderzył w bok.

REY

   Ukrywała się w tłumie, dopóki jej oprawca nie znalazł Bellame. Przyjaciółka szarpnęła Rey za ramię, a ich oczom ukazał się Kylo Ren. Zamchnąl się bronią na Bellame, ale Rey bez namysłu zaslonila ją swoim własnym cialem. Poczuła jak krew ponownoe spływa jej po brzuchu, a konkretnie prawym boku. Upadła na kolana przed mrocznym rycerzem, który zdażył już schować miecz świetlny za pas. Zerwał nawiązkę ze swojej peleryny i przyłożył do świeżej rany.

- Potwór. - klnęła pod nosem Bellame.

- Uciekaj! - wykrzyczała Rey, a przyjaciółka ruszyła wąskim korytarzem.

Ren nadal spoczywał przed nią, nie zainteresowany kolejną uciekinierką.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro