Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~6~

  Wyszedłem przed budynek i mimo chęci zachowania się naturalnie, z moich ust po chwili wyczuwalny był zapach tytoniu. Zamierzałem szybko się zebrać i porozmawiać z facetem, który podawał się za rzekomego brata mojego pacjenta. Jako lekarz, sprawy prywatne swych podopiecznych powinienem zostawić w spokoju, aczkolwiek nie potrafiłem przejść obok tego obojętnie.
Jako iż życiorys i historia Yoongiego nieco mnie zaintrygowały swoją tajemniczością i przykrym przebiegiem wydarzeń, dowiedziałem się po czasie, że nie posiada on rodzeństwa i bliższej rodziny od tej, o której mi opowiadał. Nagłe wtargnięcie nieproszonego gościa na teren szpitala wydało mi się nie tyle co dziwne, a podejrzane.
Zastałem go wciąż opartego o ścianę, nieruchomo wpatrującego się w pozbawione wdzięku i nasycenia otoczenie. Nie był ani trochę podobny do Yoongiego, ba - rzekłbym, że wyglądał jak istne jego przeciwieństwo.

- Przepraszam, czy mógłbym... - zacząłem rozmowę z nieznajomym mężczyzną. Ten jednak zerwał się i nie pozwolił dokończyć mi zdania, wtykając swoje pytanie pomiędzy wypowiadane przeze mnie słowa.

- To Pan jest doktorem Sugi, prawda? Co z nim? - przerwał, nieustannie indagując.

- Proszę usiąść i się uspokoić - odparłem z pogardą - nie udzielam takich informacji osobom z zewnątrz, proszę o wybaczenie. Swoją drogą, mój pacjent nie wspominał o tym, że ma jakiegokolwiek brata, wręcz zarzekał się, iż jest zupełnie na odwrót - powiedziałem, stopniowo zmieniając ton na bardziej opanowany.

- To jest jakaś kpina! Zatem, jak mam Panu udowodnić, że mówię prawdę?! - oburzył się nieznajomy. Sam do końca nie wiedziałem, jak przemówić mu do rozsądku i wytłumaczyć, że naprawdę nie był tu mile widziany.

- Proszę się opanować, jest Pan w miejscu publicznym, gdzie przebywa wielu chorych, proszę o okazanie krzty szacunku - rzuciłem ochrypłym głosem.

- Oczywiście - powiedział, po czym odetchnąwszy głęboko dodał:
- Nie spocznę, póki nie ujrzę Yoongiego - uśmiechnął się lekko, lecz chwilę później zawahał się i odwrócił wzrok.

   Nie czekając długo, sięgnąłem do teczki z dokumentami i wyjąłem z niej zdjęcie.

- Proszę - odparłem sarkastycznie, podsuwając mu fotografię pod nos.

- Co to ma być? - spytał zirytowany, żądając wyjaśnień.

- Jak to „co"? Yoongi we własnej osobie, rzecz jasna - powiedziałem.
Napatrzył się Pan? - dodałem po chwili. Poziom chamstwa w moim zachowaniu przekraczał wszelkie granice, jednakże nie potrafiłem się oprzeć. Odczuwałem nienawiść na prawie najwyższym poziomie do człowieka, którego w zasadzie nie znałem. Podejrzewałem jednak wcześniej, iż będzie to praktycznie nieuniknione z mojej strony.

- Wolne żarty - odparł mężczyzna - pozwoli Pan, że naprawię swoje braki w kulturze i się przedstawię, nazywam się Jung Hoseok - powiedział z dumą.

- Pańskie nazwisko różni się od tego, jakie nosi mój kuracjusz, a więc tylko utwardziłem się w przekonaniu - nie jest Pan bliskim krewnym Yoongiego, także...

- Nasza matka... najprawdopodobniej wie Pan o niej - przerwał mi ponownie - jest kobietą lekkich obyczajów, bądź jak kto woli: prostytutką. A ja tu stojący egzystuję jako skutek uboczny jej pracy - odparł z trudem.
- Chciał Pan prawdy, to ją dostał. Czy mogę spotkać się z...

- Tak, nie widzę przeciwskazań - odpowiedziałem z wyprzedzeniem.

   Idąc przez wąskie i szerokie korytarze, przemieszczając się przez gwar i ciszę, podprowadziłem Hoseoka do sali, do której obaj zmierzaliśmy.

- To tutaj - wskazałem na dość wysokie, lekko uchylone, białe drzwi. Nakazałem mu założenie jasnoniebieskiej płachty, po czym pozwoliłem wkroczyć do środka.
   Yoongi nie spał; niedawno wybudził się ze śpiączki, aczkolwiek sprawiał wrażenie ledwo żywego. Niemrawo przewracał oczyma na wszystkie możliwe strony. Jednak gdy zetknęły się one z postacią Hoseoka, ich źrenice gwałtownie się powiększyły, a ciśnienie nieprzewidywalnie skoczyło.

- Mówiłem ci, że nigdy więcej nie chcę oglądać twojej fałszywej, obrzydliwej mordy! - Suga cudem wydusił z siebie cichy krzyk, który mimo swej dźwięczności wydawał się potężny.
Dłuższa chwila niezręczności zdawała się trwać wieczność.

- Wiem, że nie powinienem zjawiać się teraz i w dodatku bez zapowiedzi, ale...

- To co tu, do cholery, jeszcze robisz?! Śmiałeś się mnie pozbyć, sprawić, że wszyscy o mnie zapomną, że rodzice stoczą się na jeszcze niższe dno. Dla mnie już nie istniejesz, rozumiesz?! - rzekł Yoongi. Emanował emocją, której wcześniej nie znał - obrzydzeniem. Wstręt, jakim darzył stojącego przed nim człowieka był tak intensywny, że w pewnym momencie myślałem, że przesiąkł nim cały budynek, wliczając w to znajdujące się w nim osoby.

- Ludzie się zmieniają, wiesz? - odrzekł zapłakany Hoseok. Wybiegł z sali rzucając prawie niesłyszalnym „jeszcze tu wrócę" na pożegnanie.

Uświadomiłem sobie, że odkąd dostałem tę pracę, w mojej głowie nie mieści się nic innego prócz istnego mętliku. Chciałem zyskać nowe, przydatne doświadczenia, a w zamian za to otrzymałem porządną dawkę zamieszania.

- Do czego tak właściwie dążysz? - spytałem odruchowo. Spocząłem przy jego łóżku i niekontrolowanie złapałem go za nadgarstek. Wpatrywałem mu się głęboko w zaspane, lecz wciąż zjawiskowe oczy, wprawiające mnie w niemały zachwyt. Nie ukrywając - bardzo lubiłem na nie zerkać.

- Długo będziesz mnie tak trzymał? - zapytał zaciekawiony i westchnął płytko.

- To zależy od tego, kiedy zamierzasz odpowiedzieć mi na ostatnie zadane pytanie - odparłem ironicznie, podnosząc prawą brew i jeden z kącików ust.

- W takim razie nigdy się nie doczekasz - powiedział, momentalnie zapadając w głęboki sen.

- Co za pokręcony typ - zaśmiałem się. Coś mnie podkusiło, abym nieco umilił mu odpoczynek. Nie mogłem się przełamać, aby zrobić cokolwiek nieprzyzwoitego. W końcu nie był on mężczyzną, którego darzyłem poważniejszym uczuciem. Owszem, podobał mi się, ale nie miałem pojęcia, czy to coś innego. W swoim calusieńkim istnieniu jedynie raz zetknąłem się z czymś, co inni potocznie zwą miłością. Nie byłem też przekonany, czy była ona prawdziwa. Przerwałem moje przemyślenia i pogłaskałem Yoongiego po klatce piersiowej. Postanowiłem, że na tym zakończę swoje poczynania, natomiast gdy wstawałem, przypadkowo zahaczyłem ręką o nieco wybrzuszone krocze chłopaka. Lekko się zarumieniłem i złapałem za nie raz jeszcze - równie delikatnie, tak dla przekonania się, czy Suga naprawdę nie spał. Spodobał mi się sposób w jaki spoczywał, gdyż miałem obszerny dostęp do słabo ukrytych skarbów Yoongiego. Coś we wnętrzu nadal nie pozwalało mi zrobić tak wielkiego kroku naprzód w naszych relacjach.
Na małej szafce tuż obok łóżka leżał jego telefon. Chcąc sprawdzić aktualną godzinę, w oczy rzuciła mi się wyświetlona pod nią data.
Wyjąłem z kieszeni karteczkę, na której zapisałem:
Czybyś o czymś zapomniał? Zapewne przespałbyś swoje urodziny, gdyby nikt Ci o nich nie powiedział. Co Ty na to, abyśmy jutro się gdzieś wybrali? Będę nad Tobą czuwał, gwarantuję, że wszystko będzie w porządku.
PS: Jeśli się zgodzisz, zapewniam Cię, że nigdy nie zapomnisz jutrzejszego dnia."
Położyłem ją na blacie i opuściłem pokój.
_______
CDN.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro