~4~
Wieczorem mogłem spokojnie udać się do domu. Po drodze zahaczyłem o sklep, gdyż przypomniało mi się, że powinienem był kupić coś, dzięki czemu udałoby mi się wcześniej usnąć i odetchnąć, a mianowicie trunek, którego mały, domowy zapas skończył się wraz z upływającym miesiącem. Nie była to decyzja godna lekarza, mającego nazajutrz kolejną ranną zmianę, lecz w obecnym stanie nie potrafiłem zebrać swych myśli.
W kolejce przy kasie przyszła do mnie wiadomość, której początek brzmiał następująco:
„A co, jeśli on teraz..."
Nie doczytałem jej dalszej części oraz nadawcy, tylko w panice zostawiłem produkt i wybiegłem.
Roztrzęsiony usiadłem za kierownicą i pognałem w kierunku szpitala. Całe szczęście, że drogi nie były wtedy zaludnione i bezproblemowo w dobrym tempie udało mi się dotrzeć na miejsce.
Wparowałem do pomieszczenia, w którym znajdował się Yoongi. Trzasnąłem drzwiami i omal nie przewróciłem parawanu.
- Co się dzieje?! - krzyknąłem.
Wystraszony chłopak zerwał się z łóżka, popatrzył się na mnie krzywo i dodał:
- Śpię, a w zasadzie to spałbym, gdybyś mnie nie obudził. Po co tak wrzeszczysz? - oburzył się.
- No bo dostałem SMS'a... - wymamrotałem niepewnie. Oparłem się o ścianę i zmarszczyłem brwi. Poluzowałem krawat i otarłem pot z czoła. Spojrzałem na Sugę, który usiłował wzrokiem wygonić mnie z pokoju.
Sięgnąłem ponownie po telefon i sprawdziłem treść wiadomości:
„OD: Taehyung
A co, jeśli on teraz tylko tak gada, a tak naprawdę nie jest tym zainteresowany? Zastanów się. :p"
Odetchnąłem i poczułem ulgę. Jak mogłem zapomnieć o tym, że za tydzień miałem spotkać się ze starymi znajomymi? Że też nie wpadłem na to wcześniej...
- No i co taki poirytowany, jakby Ci wypłatę przełożyli? - spytał Yoongi.
- A, to nieistotne. Kładź się z powrotem do s... - przerwałem na chwilę - co Ty tam masz? - kontynuowałem - pokaż no. - podszedłem do jego łóżka, a moim oczom ukazała się świeża rana o średnicy około dwóch i pół centymetra.
- Coś Ty sobie zrobił? - spytałem zdenerwowany.
- Szczerze, to nie jestem do końca pewien. Swędziało mnie, więc się podrapałem. To raczej nic poważnego, mogę wrócić do s...
- Nie, wykluczone - przerwałem. - Kiedy to się stało? - indagowałem.
- Jakąś godzinę temu... och, czy to naprawdę ma takie znaczenie?!
- Owszem! - warknąłem. - Normalnym jest, żeby po tak długim czasie powstał strup, lub chociaż nastąpiło przerwanie krwawienia. Słuchaj, czy Ty zawsze tak miałeś? - pytałem nieustannie.
- To znaczy jak? Co masz na myśli? - zapytał, po czym wskazałem na ubytek na jego przedramieniu.
- A tam - machnął ręką - to u mnie norma. Zazwyczaj przykładałem jakąś ścierkę, dopóki nie przestawało lecieć - wzruszył ramionami.
Pobiegłem po szefa i poinformowałem go o zajściu. Początkowo był zdumiony, bo nie spodziewał się tego, że zostanę w pracy po zakończeniu swej roboty, ale po wytłumaczeniu mu wszystkiego pokiwał głową i zabrał się do działania. Natychmiast zleciłem morfologię i stwierdzenie przypuszczalnej ilości utraconej krwi oraz szybkie podanie świeżej od zdrowego dawcy. Przed tym jednak zadecydowałem się na wstrzyknięcie małej dawki globuliny*.
To była bardzo istotna chwila w życiu Yoongiego.
- Panie doktorze, co Pan podejrzewa? - spytała jedna z pielęgniarek.
- W najgorszym wypadku skazę krwotoczną*. Niestety, ale wszystko wskazuje na jej obecność... - odpowiedziałem niemalże barytonem.
- To dość skomplikowane - oznajmiła. - Wie Pan, że jego życie wisi na cienkim włosku, prawda? A teraz jeszcze ta możliwa przypadłość. Współczucie to stanowczo za mało - powiedziała i odeszła.
- Nie musi mnie Pani uświadamiać, doskonale o tym wiem - burknąłem cicho.
Ślęczałem nad nim dobre trzy sześćdziesiątki. Ściskałem w rękach papiery zawierające dane i przeróżne hipotezy. Wyrwałem już chyba połowę włosów ze swojej głowy, po zdrowych paznokciach nie było już większego śladu, nie wspominając o zębach, które po nadmiernym zgrzytaniu najpewniej utraciły swój piękny kształt.
Nie wytrzymałem.
- Być może jest to Twój pierwszy i ostatni raz, kiedy tego doświadczasz. Nie mogę czekać do Twojej śmierci. Nie wyobrażam sobie martwego Min Yoongiego, trzymającego mnie za rękę. Za cholerę nie mam pojęcia, co tak bardzo trzyma mnie przy Tobie. Inni poddali by się już na starcie. Ja też mógłbym odpiąć Cię od kroplówek i tych wszystkich innych kabli utrzymujących Twoje ciało i duszę przy nędznym; ale życiu. Wyglądasz jak przeciętny uciekinier, zachowujesz się jak niewychowany gimnazjalista, mimo tego, pozwól mi skraść chociaż jeden, malutki... - wyszeptałem. Zbliżyłem się do niego i zrobiłem to. Serce przyspieszyło tempa, jak dziecku, które radowało się na widok nagrody w postaci ulubionego lizaka. Policzki żarzyły się jak dwa węgielki płonące w wielkim, czerwonym ogniu, a oczy szkliły się niemiłosiernie jak niemowlęciu, które po raz pierwszy z trudnością ujrzało światło dzienne. Objąłem jego wargi swoimi oraz rozkoszując się chwilą, językiem delikatnie musnąłem go po podniebieniu. Nie otwierał oczu, oddychał płytko, prawdopodobnie spał. Kiedy się od niego oderwałem, niekontrolowanie chuchnąłem mu w twarz ciepłym powietrzem i delikatnie pogładziłem go po policzku. Poprawiłem fryzurę, otrzepałem fartuch, rozprostowałem kości i jak gdyby nigdy nic, najzwyczajniej w świecie puściłem jego dłoń i wyszedłem z sali. Przecież dopuściłem się nagannego czynu, zamiast wykonywać swoją fuchę, całowałem własnego pacjenta. Gdyby ktokolwiek się o tym dowiedział, mogło być bardzo źle, więc postanowiłem się zdystansować i przypomnieć sobie, po co tam byłem.
- Zo... zos... - mamrotał cichutki, ochrypły głos, gdy przekraczałem próg drzwi. Pomyślałem, że coś sobie uroiłem, więc nie zwróciłem na to większej uwagi. Na tamtą chwilę praktycznie nic nie wydawało mi się prawdziwe i nie posiadało racjonalnego wytłumaczenia czy racji bytu.
- Zos... tań... - odezwał się znowu, sapiąc pomiędzy sylabami. Obejrzałem się za siebie i nie dostrzegłem najmniejszej zmiany w twarzy bądź ciele Yoongiego. No, może poza jednym szczegółem.
Jego blada buzia miejscowo nabrała rumianego koloru, a spierzchnięte usta pokryły się odrobiną śliny.
- Raz... - powiedział z fatygą.
- Słucham? Proszę, powtórz, bo nie zrozumiałem - odparłem zaintrygowany.
- Jesz... cze... raz... - odrzekł, złapał zadyszkę i...
- Szybko! Siostro, doktorze, no niech ktoś tu przyjdzie! - krzyknąłem, rozglądając się po korytarzu.
_______
*globuliny - białka odpowiedzialne za mechanizmy odpornościowe. Stanowią ważny składnik cytoplazmy i są obecne w m.in. osoczu krwi.
*skaza krwotoczna - zaliczana jest do zaburzeń krzepnięcia krwi. Te mają dwa oblicza - mogą charakteryzować się częstym powstawaniem rozległych krwiaków, siniaków lub wybroczyn w efekcie nawet najmniejszych stłuczeń (nawet bez dostrzegalnej przez cierpiącą osobę przyczyny, niejako bez powodu) lub przejawiać się skłonnością do obfitego krwawienia, nawet z najmniejszej rany, po usunięciu zęba, po zabiegach chirurgicznych, po pobraniu krwi czy zwykłym zastrzyku.
[definicje z różnych źródeł]
_______
CDN.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro