Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#6 "Fizyka kwantowa?!?"

Zostałam sama z Bannerem. Patrzył na mnie z troską.

- Wszystko z tobą w porządku?

- A sugerujesz, że coś ze mną nie tak? -Podniosłam brwi i uśmiechnęłam się kpiąco.

- Wiesz, że nie o to mi chodzi. W sensie jak się trzyma twoja psychika?

- Jakoś na pewno. Nie jest źle.

- Ile cię tam trzymali?

- To zależy jak liczyć... W sumie to może jakieś 10 lat. – Bruce patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami, a ja zignorowałam go, oparłam się o oparcie i zaczęłam wgapiać się w białą ścianę. Mogłam to robić godzinami i robiłam. W mojej celi nie miałam za dużo do roboty. Sen nie chciał przyjść, a po treningach człowiek nie miał siły, żeby samodzielnie ustać na nogach.

- Czyli wzięli cię w wieku 7 lat...

- Miałam 6 lat. Dwa razy uciekłam. –Uśmiechnęłam się nikle. – W sumie to był drugi raz. –Zaśmiałam się. Nie odzywał się, więc zaniepokojona zapytałam.

- O czym tak myślisz?

- Musiałaś być dla nich cenna. –Prychnęłam. No oczywiście, pokazywali mi to na każdym kroku zaczynając od wyzwisk kończąc po tortury. Po prostu VIP. – Jaki jest twój dar?

- Dar? –Wybuchłam śmiechem, ale nie było w nim ani krzty wesołości. – To moje największe przekleństwo. Możesz zrobić więcej od wszystkich, brzmi super co? Szkoda, że tylko brzmi. Oddałabym wszystko, żeby stracić to świństwo, żeby mieć możliwość normalnego życia. –Po moich policzkach zaczęły płynąc łzy.

- Rozumiem Cię...

- Nic nie rozumiesz!

- Uwierz rozumiem!

- A co zrobiłeś, no proszę, mów. Wątpię, żeby to równało się z skutkami mojego postępowania.

- Rujnowałem miasta, ludzie byli ewakuowani, na mój widok uciekali... Zniszczyłem wszystko co znalazło się na mojej drodze, ba ja nadal to robię, gdy stracę kontrolę. –Ochłonęłam trochę i zwiesiłam głowę, zachowałam się egoistycznie. Co prawda nadal uważałam, że on w porównaniu ze mną jest święty, ale on potrzebował kogoś kto go zrozumie.

- To nie twoja wina, nie panujesz nad tym. –Uścisnęłabym go, czułam, że właśnie to powinnam zrobić, ale nie mogłam.

- I co nadal myślisz, że jesteś gorsza ode mnie? – Bez słowa skinęłam głową, a on patrzył na mnie z niedowierzaniem.

- Wiesz, że możesz mi to opowiedzieć? –Zaśmiałam się gardłowo.

- Wy mi nie ufacie, czemu więc ja miałabym wam zaufać? Mam jakiś areszt domowy... Jak będę wolna to może pogadamy.

- To nie od nas zależy. Wiesz, że tak czy siak kiedyś to wyjdzie? –Skinęłam głową. To była prawda. Może jednak powinni wiedzieć, to byłoby dla nich lepsze. Mogliby zachowywać środki ostrożności, mogliby zamknąć mnie w celi znowu i wszyscy byliby szczęśliwi.

- To może inaczej. Wy zamienicie Lokiemu celę na apartament Starka, a ja pokażę wam co umiem. –Wiedziałam, że to będzie nieuniknione, a skoro tak, to wolałam coś na tym zyskać. A poza tym zasługują, żeby wiedzieć kogo przyjęli pod dach.

- Zobaczę co da się zrobić... - I on także wyszedł. Zostałam sama. Nikt nie kazał mi zostać w tym pomieszczeniu, więc wyszłam i chciałam dojść do salonu, kuchni albo swojego pokoju, ale niestety nie za bardzo znałam drogę. Otworzyłam drzwi i niepewnie przekroczyłam próg. Zaczęłam krążyć bezsensownie po piętrze, sprawdzając po kolei wszystkie pomieszczenia w poszukiwaniu jakiejś znajomej twarzy. Właśnie sięgnęłam w kierunku klamki, kiedy usłyszałam nieznany głos.

- Tu nie można wchodzić, to pracownia pana Starka.

- Przepraszam, nie chciałam. Po prostu zgubiłam się i nie mogę odnaleźć się w tym budynku. Kim jesteś?

- Jestem J.A.R.V.I.S sztuczna inteligencja. Kieruję domem i służę swoją pomocą.

- To możesz mi pokazać jak dostać się do salonu?

- Z wielką chęcią. –Na podłodze pojawiły się żółte strzałki, za którymi bez przemyślenia ruszyłam. Już po kilku minutach byłam u celu. Podziękowałam komputerowi i skierowałam swoją uwagę na Avengersów. Siedzieli na wielkiej kanapie i dyskutowali o jakichś „ważnych i dorosłych" sprawach.

- Mogę dostać komputer? –Zapytałam superbohaterów.

- Nie po... -Zaczął Kapitan, ale przerwał mu Stark.

-Jasne, zaraz ci przyniosę.

Po 5 minutach siedziałam już w drugim kącie pokoju i przeszukiwałam sieć. Trafiłam na ciekawe zagadnienia, więc niemal od razu wciągnęłam się w nie bez opamiętania. Nie zwracałam uwagi na całe otoczenie, z transu wybudził mnie dopiero głos Tonego nad uchem.

- Fizyka kwantowa?!?

- Nie mogłam? Przepraszam, po prostu chc...

- Jasne, że mogłaś, ale Rogers obstawiał, że wysyłasz raporty dla Hydry, Thor, że inwigilujesz nasz system, a Natasha z Hawkeye strzelali, że sprawdzasz nas w google. –Wybuchł wesołym śmiechem. – No, no nieźle. Zrozumiałaś cokolwiek? – Niepewnie pokiwałam głową. Ten zadumał się.. Nagle do pokoju wpadł Hulk.

- Loki dostaje areszt domowy, Stark przygotuj mu bransolety ograniczające moc, a także lokalizator.

- Co?!? – Krzyknął Tony. – Jak? Fury oszalał? Padł na głowę? Chyba za dużo siedzi już w tym swoim latającym gracie.

- Ja go namówiłem. – Teraz spojrzał na mnie. – Ja zrobiłem swoje, teraz twoja kolej. – I wyszedł. Zniknął tak szybko jak się pojawił. Szczerze nie spodziewałam się, że zrobi to tak szybko. W ogóle nie spodziewałam się, że to zrobi.

- Co mu odbiło? –Zapytał Steve.

- Nie mam zielonego pojęcia. –Odpowiedziała Wdowa.

- Ja wiem, mała wymiana. Coś za coś. – Opuściłam pokój, zostawiając grupę z milionem pytań na głowie. – Jarvis jest tu jakaś sala treningowa?

- Tak panienko. Zaprowadzić?

- Jasne. –Uśmiechnęłam się. – Możesz mi coś opowiedzieć o tych przebierańcach?

- Myślę, że powinna panienka sama ich poznać.

- Skoro tak twierdzisz. Wydają się być spoko, wiesz?

- Tak. Są „spoko". Pomagają ludziom, chronią ich przed niebezpieczeństwem.

- Też bym tak chciała.

- Przecież panienka może, ma panienka przecież odpowiednie wyszkolenie, a do tego zdolności.

- Taaa zdolności. Coś mi się wydaje Jarvis, że się do tego nie nadaję.

- Każdy się nadaje.

- Ja bym narobiła więcej szkód niż pożytku. Moje moce nie są takie jak innych. Nie sprawdziłyby się w okolicznościach.

- Skoro tak panienka sądzi.

- Daj spokój z tą panienką, zwracaj się do mnie na „ty".

- Jak sobie życzysz. Twoje dane są utajnione, dlaczego?

- Żeby nikt się o mnie nie dowiedział. Miałam czasami pseudonimy. Straszyli mną przeciwników, nikt mnie nigdy nie widział. Mówią, że strach przed nieznanym jest najgorszy. Myślę, że to prawda. Gdyby mnie zauważyli w normalnej postaci, kto by się mnie bał? Wiesz, zwykła małolata... W sumie to śmieszne, wiesz kiedy z kimś normalnie rozmawiałam? Poza Stark Tower? Hmmm zastanówmy się. 10 lat temu. Ci też niedługo przestaną ze mną rozmawiać, wystarczy, że poznają się kim tak naprawdę jestem.

- Wątpię, wydaje mi się, że oni polubili panienkę.

- Mówiłam, żebyś nie nazywał mnie panienką. Ale mogę ich skrzywdzić, a wtedy nie będą chcieli mnie znać. Gdy dowiedzą się co umiem, będą żałować, że pozwolili mi wejść do tego budynku...

- Ale nie zrobiłabyś tego specjalnie.

- I co z tego? Równie dobrze przez przypadek mogłabym wywołać zniszczenia na skalę światową, i co? Nadal byłabym niewinna?

- Nie przesadzajmy. –Zaśmiałam się smutno. – Boisz się.

- Brawo Sherlocku. Zdziwiony?

- Nawet nie wiesz jak bardzo.

- Wiesz co wydajesz mi się bardziej ludzki, niż ludzie, których do tej pory spotkałam.

- Po prostu spotykałaś niewłaściwych ludzi.

- Niestety nie miałam na to wpływu.

- Jesteśmy na miejscu. Sala treningowa jak malowana.

- Dziękuję Jarvis.

- Nie ma za co.

- Nie chodziło mi tylko o to.

-Nie ma za co, a tak poza tym zawsze możesz ze mną porozmawiać, mnie nie skrzywdzisz. Dawno z nikim nie rozmawiałem, większość traktuje mnie po prostu jak komputer i nie zawraca sobie mną głowy. Więc ja także dziękuję.-Uśmiechnęłam się w przestrzeń i otworzyłam drzwi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro