Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

W pokoju nastała niezręczna cisza. Klara i Charlie z niedowierzaniem wpatrywali się w nastolatkę, która z nadzieją spoglądała na przyjaciół, czekając, aż któreś z nich w jakikolwiek sposób ją pocieszy. Niestety, nikt nie potrafił znaleźć odpowiednich słów, przez co pomiędzy nastolatkami powstał niewidzialny mur niezręczności.

Po prawie minucie bezsensownego stania i gapienia się, rudowłosa dziewczyna przerwała ciszę panującą w pokoju.

W akcie bezradności uderzyła otwartymi dłońmi o nogi, a następnie, uciekając od palącego spojrzenia, ominęła towarzyszy i szybkim krokiem skierowała się w stronę łóżka. Skulila się na nim, odwracając plecami do gości.

- Chcecie tak stać do rana jak wryci i gapić się na moje oczy? - parsknęła, a jej głos był przepełniony ironią. Klara doskonale wiedziała, że Ashley jest bliska załamaniu się, być może nawet płaczu i tylko zgrywała silną. Zwłaszcza teraz, kiedy w jednym pomieszczeniu znajdowała się z obiektem westchnień. Żal wypełnił brunetkę, która całkowicie nie wiedziała, jak powinna zachować się w takiej sytuacji. W końcu jedynie usiadła na skraju łóżka gładząc przyjaciółkę po plecach, a gdy to nie przyniosło efektów, opadła na nią, tuląc mocno. Dziewczyna delikatnie drżała, jakby emocje gotujące się w jej wnętrzu, chciały natychmiast wydostać się na powierzchnię. Pokój ponownie wypełniła cisza pomieszana ze skrępowaniem i bezradnością.

- Nie masz żadnego pomysłu, skąd te plamy? - Zachrypnięty głos chłopaka rozerwał na strzępy zarówno ciszę, jak i bariery ochronne dziewczyny. Wprost wybuchła, pozwalając na to, aby jej emocje ujrzały światło dzienne.

- No przepraszam bardzo, ale gdybym miała jakiekolwiek podejrzenia to możliwe, że nie pisałabym do was, abyście się natychmiast tu pojawili! Raczej nie zawracam innym tyłków z błachych powodów! - Krzyk, który nagle rozległ się w pomieszczeniu spowodował, że Klara delikatnie podskoczyła. Uwalniając dziewczynę ze swoich objęć, umożliwiła jej podniesienie się. Patrząc wprost na Charliego, gwałtownie gestykulowała, a na jej twarzy pojawiły się wypieki. Sam chłopak natomiast zbladł, przez co niczym nie wyróżniał się od białej farby na ścianach, która próbowała wyłonić się zza grubej warstwy plakatów. Klara uważała jego pytanie za bardzo głupie, jednak wiedziała, że zapewne jej kuzyn nie wytrzymał skrępowania i, nie myśląc zbyt długo, palnął pierwsze lepsze zdanie, które pojawiło się w jego głowie.

- Ja tylko... - Zaczął, jednak rudowłosa nastolatka nie pozwoliła mu dokończyć.

- Co niby?! Liczyłeś na to, że nagle wyskoczę z jakimś wyjaśnieniem?! A może tak naprawdę uważasz mnie za chorą psychicznie?! Może sądzisz, że za chwilę wyjmę z oczu soczewki i zacznę się śmiać?! Nie wierzysz mi?! - Gwałtownie wstała, a Klara trochę wystraszona, z niedowierzaniem patrzyła w jej kierunku. Nie potrafiła wytłumaczyć, co zrujnowało pogodną naturę nastolatki. Nigdy nie widziała, aby wpadła w taki szał, do tego spowodowany tak naprawdę byle czym. Potok słów, jaki ulatywał z jej ust wydawał się być tak bardzo bezsensowny...

Nim Charlie zdążył cokolwiek zrobić, Ashley nagle zamilkła, a następnie z głośnym sykiem opadła na podłogę, łapiąc się za głowę. Mocno zacisnęła powieki, a wszystkie jej mięśnie napięły się. Klara z przerażeniem wstała z łóżka i patrzyła, jak rudowłosa dziewczyna wykrzywia się i drży, ciągle jęcząc i sycząc. Po kilkunastu mrożących krew w żyłach sekundach wszystko ustało. Dziewczyna nagle podniosła się i ze zdumieniem popatrzyła na towarzyszy. Zmarszczyła brwi, a Klara i Charlie wymienili się spojrzeniami.

- Wyglądacie jakbyście ducha zobaczyli - stwierdziła Ashley - o co chodzi?

Brunetce niemal szczęka opadła. Z trudem potrafiła sklecić jakieś sensowne zdanie, więc szybko wyręczył ją Charlie.

- Przecież...przed chwilą głowa cię bolała...

- Co? - Parsknęła śmiechem, a widząc, że wcale nie żartujemy, spoważniała. Wystraszona biegała wzrokiem od Klary do Charliego i spowrotem.

- Chyba powinnaś się przespać... - Zauważa brunetka nadal mając przed oczami obraz drżącej, skulonej dziewczyny.

- Co to były za krzyki? - W pokoju pojawił się młodszy brat Ashley, Max. Znudzony stał w progu, spoglądając kolejno na wszystkich. Był piętnastoletnim, zbuntowanym chłopakiem, który o wiele bardziej od nauki przejmował się tańcem i znajomymi. Typ aroganckiego podrywacza, który zawsze chodził w za dużych ubraniach, a bujne, brązowe loki krył pod czapkami z daszkiem.

Nie do końca przejmował się odpowiedzią na swoje pytanie, krytycznym wzrokiem przejechał od stóp Klary, po sam czubek jej głowy. Na jego twarzy uformował się dziwny uśmieszek, jednak nie wiele dało się wyczytać z miny. Brunetka poczuła, jak robi jej się gorąco. Wyobrażała sobie krytyczne uwagi nastolatka i pochopne ocenianie, a tego najbardziej nienawidziła. Zdanie innych zawsze wywoływało u niej wiele emocji, a przytłaczające poczucie, że każdy się z niej wyśmiewa sprawiało, że zamykała się w ciele szarej myszki.

- Max, zobacz czy cię nie ma u siebie. - Wzdychnęła Ashley, a chłopak, rzucając ostatnie spojrzenie w stronę Klary, wycofał się.

- Chcesz żebyśmy zostali? - Zapytał Charlie, a Klara wyrzuciła z głowy myśli, że Max właśnie z niej szydzi w swoim pokoju.

- Jeśli możecie... - Rzuciła. Nastolatkowie bez zastanowienia poinformowali swoje matki, które nie kryły niezadowolenia. W końcu jednak uległy, a Klara i Charlie z uśmiechami rozgościli się w pokoju Ashley.

Godziny mijały. Księżyc już dawno pokazał się na czarnym niebie. Gwiazdy świeciły za oknem, a nastolatkowie dalej nie spali. W ciszy leżeli w tym samym pomieszczeniu, jednak nikt nie próbował podjąć rozmowy. Byli pogrążeni we własnych myślach. Przysłuchiwali się odgłosom dobiegającym z korytarza, gdy rodzice Ashley wrócili, a kiedy i oni udali się na spoczynek, ponownie całe mieszkanie ogarnął spokój i cisza. Ciemność za oknem pomału niknęła, niebo stawało się coraz jaśniejsze, a oni mimo to nie czuli zmęczenia. Charliemu i Klarze wyczerpujące zakupy wydawały się teraz tak bardzo odległe. Przed oczami brunetki cały czas pojawiał się obraz przyjaciółki, wpadającej w amok, a następnie cierpiącej na podłodze, by po kilkunastu sekundach wszystko ustało, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Kiedy księżyc i gwiazdy zniknęły, a na ich miejscu pomału ukazywało się słońce, w pokoju rozgrzmiał odgłos chrapania chłopaka. Klara spojrzała na Ashley, która również już spała. Jedna jej ręka zwisała z łóżka, a ze zranionego palca kapała krew. Brunetka ponownie poczuła dziwne ukłucie w żołądku. Co takiego działo się z dziewczyną?

Nie chcąc jej budzić, zignorowała krew kapiącą na podłogę, przewróciła się na drugi bok i zamknęła oczy. Sen jednak nie nadszedł, była skazana na towarzystwo swoich myśli i czarnych scenariuszy. Z ustęsknieniem oczekiwała poranka, kiedy to mieszkanie znowu obudzi się do życia, rodzice Ash zaczną szykować się do pracy, a jej towarzysze, chcąc nie chcąc, będą musieli wstać.

***

Była już szósta rano. Z pokoju obok dochodziły dźwięki telewizora. Klara podniosła się ociężale z podłogi i postanowiła, zobaczyć co się dzieje. Szybko ubrała spodnie i po cichu, uważając na skrzypiące panele, starała się opuścić pomieszczenie .

Mijając salon udała się do toalety. Po drodze zobaczyła rodziców Ashley, którzy, popijając kawę, oglądali wiadomości.

- Dzień dobry - Wyszeptała Klara. Nieco speszona stanęła w rogu i ukradkiem spoglądała na dorosłych. Ich zaskoczone spojrzenia powędrowały na dziewczynę i dopiero wtedy brunetka zdała sobie sprawę, że przecież nie mieli kiedy się dowiedzieć, że ich córka miała gości.

- O! Dzień dobry! - Pośpiesznie odpowiedzieli, zdając sobie sprawę, że od kilku sekund, bez słowa, patrzą na nastolatkę. W stronę Klary powędrowały szerokie i ciepłe uśmiechy, na co dziewczyna odpowiedziała jedynie speszonym grymasem na twarzy. Mimo to nie mogła oderwać wzroku od czarnych loków młodej kobiety, która była tak bardzo podobna do Ashley.

- Nasza córka nic nie wspominała, że ktoś zostaje na noc - Pan Vebra zmarszczył brwi, jakby zastanawiał się, czy czegoś nie przeoczył w ostatniej rozmowie z Ash. Klara mogła przysiądz, że jego oczy, przypominające kolorem błękitną toń oceanu, przeszywają ją na wylot. Nie mogła wytłumaczyć respektu, jaki budził w niej ten mężczyzna. Może to przez gęsty zarost, który dodawał mu swojego rodzaju niebezpieczny wyraz, a może przez ten niepowtarzalny kolor oczu, który błyszczał wyjątkowością, a współgrając z bardzo bladą cerą, krył w sobie tyle tajemniczości.

- Pewnie czegoś nie dosłyszałeś, daj jej spokój. - Kobieta obok roześmiała się i dopiero wtedy Klara oprzytomniała. Czuła, jak dłonie zachodzą jej potem i mogła sobie jedynie wyobrazić, jak bardzo czerwoną barwę mogła przybrać jej twarz.

- Dobra, ja muszę zbierać się do pracy - mężczyzna spojrzał na swój zegarek i wstał - miłego    dnia - cmoknął w policzek swoją żonę, a potem skierował się w stronę Klary. Ujął jej dłoń, która w objęciach wysportowanego, młodego mężczyzny wydawała się nagle być krucha i delikatna, a następnie rzucił miłe słowa na pożegnanie.

- Do widzenia... - odparła jedynie skołowana nastolatka i patrzyła, jak pan Vebra kieruje się na przedpokój.

- Może chcesz herbaty? Moja córka pewnie nie szybko zwlecze się z łóżka. - Pogodny śmiech kobiety, która nadal siedziała na sofie, wyrwał Klarę z zamyślenia. Nim brunetka cokolwiek zdążyła odpowiedzieć, szatynka już pognała do kuchni. Jeszcze jeden raz obdarzyła nastolatkę ciepłym spojrzeniem jej zielonych oczu i pozostawiła ją samą w salonie.

Zielone oczy.

Wydarzenia z poprzedniego dnia na nowo napłynęły do Klary. Fala gorąca uderzyła w nią, więc korzystając z nieobecności mamy Ash, skryła się w łazience. Przetarła twarz dłońmi i spoglądnęła w lustro w obawie, że zamiast ujrzeć swoje ciemne, czekoladowe oczy, zobaczy fioletowe plamy. Z ulgą odetchnęła, kiedy wszystko było w porządku.

Ogarnęła nieco niesforne, krótkie włosy i przemyła twarz zimną, orzeźwiającą wodą, a potem wyłoniła się z łazienki.

Na stoliku czekała już na nią gorąca herbata z cytryną. Uśmiechnęła się na widok tańczącego, różowego słonika, który znajdował się na kubku.

- Dziękuję - powiedziała do wiecznie roześmianej kobiety, która siedziała nieopodal niej. W pokoju było tylko słychać gruby głos redaktora, który właśnie przedstawiał najnowsze fakty z porannego wypadku, kiedy z pokoju obok rozległ się łoskot. Obydwie podskoczyły na dźwięk nagłego hałasu, a potem kobieta roześmiała się.

- Pewnie Ash spadła z łóżka, ostatnio to u niej normalne - machnęła lekceważąco dłonią, jednak mimo to szybko dodała - kochanie, nic ci nie jest?

- Wszystko ok, mamo - jęknęła w odpowiedzi.

- Może jednak to sprawdzę - powiedziała Klara i szybko wstała z sofy. Otworzyła drzwi do pokoju, gdzie Charlie, postękując, próbował wstać, a dziewczyna, nieco obolała, leżała na panelach. Po chwili i ona wgramoliła się spowrotem na łóżko i ziewnęła przeciągle.

- O matko! -Klara nie umiała pochamować swojego zdziwienia, jednak starała się nie krzyczeć. - Twoje oczy!

Kiedy tylko to powiedziała, szybko zasłoniła usta w osłupieniu.

- No, tak. Jakbyś nie pamiętała to wczoraj wyszły mi na nich fioletowe plamki - Ashley odpowiedziała ironicznie i z grymasem spojrzała na plamę krwi u jej stóp.

Brunetka, nie potrafiąc dobrać odpowiednich słów, chwyciła z toaletki nastolatki małe lusterko i nakierowała je na oczy przyjaciółki.

- One są...całe fioletowe... - Spostrzegł Charlie i kucnął przy kolanach Ashley, nie mogąc oderwać wzroku od jej przenikliwych tęczówek.

Po tych słowach rudowłosa nastolatka z trudem stłumiła krzyk przerażenia, jednak dłonią zdołała wytrącić lusterko z ręki Klary, które rozbiło się po zderzeniu z podłogą. Kawałki szkła opadły na plamę krwi, przez co całość tworzyła przerażający efekt.

- Cicho! - skarciła ją brunetka - Twoja mama nie może tego zobaczyć!

- Co tam się dzieje? - Jak na zawołanie, do pokoju wdarł się stłumiony głos kobiety. Charlie w pośpiechu wciągnął na siebie koszulkę, a Klara odrzuciła odłamki szkła nieco dalej, natomiast plamę krwi nakryła poduszką. Sekundę później drzwi się otworzyły, a w progu stanęła zaskoczona mama Ash. Jej córka od razu opadła twarzą na materac, aby jej rodzicielka nie dostrzegła nowego koloru oczu.

Pani Vebra omiotła całą trójkę zaskoczonym spojrzeniem zwłaszcza zatrzymując się na dłużej przy chłopaku, który właśnie wyostrzył wzrok okularami.

- Dzień dobry - wydukał czując, w jak niezręcznej sytuacji się znaleźli. Klara nawet nie chciała myśleć, co właśnie chodziło po głowie mamy jej przyjaciółki.

- To ja chyba zaparzę więcej herbaty... - Wzięła głęboki wdech, a brunetka zauważyła, że po raz pierwszy od rana pani Vebra się nie uśmiecha. Zamknęła cicho drzwi i ulotniła się z pokoju.

- Mało brakowało... - Ashley uniosła się ponownie lśniąc intrygującym fioletem swoich oczu, a następnie skierowała wściekłe spojrzenie na Klarę, która skazała jej poduszkę na niespieralną plamę.

- Przecież oni to na bank kiedyś zauważą! - krzyknął Charlie, nie pozwalając, aby rudowłosa nastolatka wypowiedziała chociażby jedno słowo. - Chcesz nie wiadomo jak długo ich unikać?!

- Spokojnie, bez paniki - odezwała się Klara - najpierw wyjdźmy z tego domu, na zewnątrz pomyślimy, co dalej robimy.

Wszyscy zgodnie przystali na jej propozycje. Ashley ubrała okulary przeciwsłoneczne, dziękując głośno, że tego dnia jest słoneczna pogoda, a potem, żegnając się z nadal oszołomioną kobietą, wyszli z domu.

Przeszli kilka przecznic nie wierząc, że tak gładko poszło, a potem przystanęli przy jednej z ławek w parku, nieopodal ich szkoły. Niemal byli sami, nie licząc kilku staruszków spacerujących ze swoimi pupilami. W końcu kto z ich znajomych mógłby się pojawić z własnej woli na tych terenach w czasie wakacji?

- No, ale kiedyś będziesz musiała wrócić do domu. I co wtedy? - Charlie skrzywił się z wyraźnym współczuciem, a rudowłosa dziewczyna opadła na zieloną ławeczkę.

- Proszę...dajcie spokój... - jęknęła, chowając twarz w dłoniach.

- My nie chcemy Cię denerwować, ale musimy coś ustalić, a jedyne na co wpadliśmy to to, żeby wcisnąć twoim rodzicom kit o soczewkach. Sądzisz, że jak długo ten tekst im wystarczy? - Zapanowała krępująca cisza, więc z namysłem dodał - no dobra, jeszcze pomyśleliśmy, żeby kupić precle na śniadanie.

Nikt jednak nie był chętny do żartów i uwaga chłopaka została przez wszystkich zignorowana. W końcu i on opadł na ławkę obok Ashley.

- Okey, masz rację - odezwała się w końcu rudowłosa nastolatka - co zatem proponujesz?

- Musisz pójść do tej firmy i im wszystko powiedzieć. I to najlepiej jeszcze dzisiaj! - Odpowiedziała Klara, kiedy Charlie się nie odzywał. Ten pomysł tkwił w jej głowie od kilku godzin, jednak bała się wypowiadać go na głos.

-Jak chcesz to możemy pójść z tobą. - Nastolatek podłapał jej pomysł.

- Chyba zwarjowaliście! - krzyknęła, ale widząc, że nikt nie wyglądał, jakby żartował, bezwładnie opuściła ręce - Chcecie żebym dała się złapać?! Tak po prostu im oddała?!

- Widzisz lepsze rozwiązanie? - zapytał Charlie - Tu chodzi o twoje zdrowie! A chyba żadne z nas nie ma wątpliwości, że to przez ten dziwny płyn w probówce.

Nastała chwila ciszy. Klara wiedziała, że Ashley uporczywie szuka lepszego rozwiązania, jednak  na marne. Nie ma lepszego rozwiązania, nie ma nawet innego rozwiązania.

- Cała nasza trójka się tam włamała i cała nasza trójka pójdzie z tobą odpowiedzieć za to, co zrobiła. Tylko niech oni ci najpierw pomogą - Klara kucnęła przed dziewczyną, kładąc dłonie na jej kolanach.

- Właściwie toooo... najmniej miałaś z tym wszystkim wspólnego - roześmiał się Charlie - mówiłaś nam, że to zły pomysł.

Dziewczyna nawet nie drgnęła, nie odzywała się zatopiona w gorączkowym rozmyślaniu.

- Firma jest otwarta do jedenastej - szepnęła - dacie mi te kilkanaście godzin na namyślenie?

Nastolatkowie zgodzili się wiedząc, że wcale nie jest łatwo przyznać się komukolwiek do winy. Zwłaszcza im, że włamali się na czyjś teren, co już jest karalne.

Nie mając konkretnego planu, jak spędzić cały ten dzień, po prostu wstali i poszli przed siebie...

***

- Dziewiąta już... - Chłopak poinformował wszystkich ze smutkiem . Popatrzyli po sobie chwilę stojąc w milczeniu. Z tego miejsca doskonale widzieli wielki szyld na szczycie firmy, formujący się w nazwę "Kropla Życia".

- Dobra...nie mamy wyboru... - Uznała Ashley i z wielką niechęcią skierowała się w stronę budynku. Pomimo tego, że zmrok już omiótł całe Chicago, ona dalej miała na sobie okulary przeciwsłoneczne, czym przykówała uwagę przechodniów, jednak cała ich trójka wiedziała, że to lepsze od świecenia fioletowymi tęczówkami.

Po kilkunastu minutach zatrzymali się przed firmą, która była oddzielona od nich jedynie ulicą.

- No to co, gotowe na nockę w więzieniu? - Zażartował Charlie.

- Raczej ty! My jesteśmy nieletnie. -
Odgryzła się Klara.

- Ha ha, bar...-

- Ej a może znowu się tam włamiemy i wykradniemy lek? - przerwała mu Ashley - W końcu raz już to zrobiliśmy... - Kontynuowała próbując przekonać przyjaciół.

- No nie wiem... - Charlie skrzywił się na myśl, że znowu mają próbować dostać się do zakazanego pomieszczenia - Nie jesteśmy lekarzami, przecież zamiast leku możemy ci dać coś innego - Dodał po chwili.

- On ma racje. Lepiej nie ryzykujmy. - Poparła go Klara.

- A jaką macie pewność, że dadzą mi ten lek? Przecież już ustaliliśmy, że ojciec Alice nie poszedł na policje, ponieważ ma coś na sumieniu! - Protestowała Ashley, tym samym opóźniając nieuniknione.

- Przecież oni... -

- Ciii! - Klara syknęła na nich, a potem rozglądnęła się. - Słyszeliście?

Zdumieni nastolatkowie spojrzeli po sobie.

- Niby co?

- Znowu! - szepnęła, a potem chwyciła towarzyszy za nadgarstki i pociągnęła w stronę pobliskich zarośli. Kucnęli za nimi, a Klara od razu rozchyliła parę gałęzi, aby poprawić sobie widoczność.

- O co ci chodzi? - Zapytała Ashley również zciszając głos do szeptu.

- Patrzcie... - Wskazała palcem na trzy osoby idące w ich kierunku.

- No i? - Zapytał podirytowany Charlie.

-To ten facet, któremu podkradłeś kartę i kluczę. O! A to jest ta babka, co ją mijaliśmy przy ucieczce! - Wyjaśniała mu, z niedowierzaniem, że musi to robić. - Może będą akurat coś mówić o leku...

Ashley i Charlie przymierzali się do tego, aby skrytykować ten pomysł, jednak ci ludzie byli już zbyt blisko.

- Właściwie to po co jej szukamy? - Odezwał się pierwszy mężczyzna, spoglądając na drugiego.

- Właśnie, przecież mieliśmy ją tylko śledzić. - Dodała kobieta.

- Czy ja wszystko muszę wam tłumaczyć, imbecyle!? - krzyknął znajomy głos. Należał do tego samego mężczyzny, którego wcześniej słyszeli zza drzwi. Niski, ale dobrze zbudowany, blondyn w niebieskim garniturze. Machnął ręką na swoich towarzyszy i pognał wzdłóż ludzi wyraźnie zdenerwowany.

- Myślicie, że chodziło o ciebie, Ashley? - Zapytał się Charli.

- Chyba tak. - Odparła zdruzgotana, a w jej głosie dało się wyczuć strach. - A usłyszeliście, dlaczego mnie szukają?- Zapytała drżącym głosem.

- Nie, byli już zbyt daleko.- Odparła brunetka wychodząc z krzaków - Ale lepiej jednak tam nie iść. Oni przecież cię śledzili i chcieli porwać! - Dodała oszołomiona, dopiero teraz rozumiejąc co właśnie odkryli. Klara nie usłyszała żadnej odpowiedzi, więc się odwróciła i spojrzała na Ashley, która siedziała nadal na trawie. Jej wzrok był ślepo wbity w jeden punkt przed sobą.

- Słyszysz mnie Ash? - Zapytała Klara, jednak z nastolatką nie było kontaktu.

- Ej, Ash... - Charlie potrząsnął jej ramieniem, ale ona nawet się nie odwróciła. Jej ciało w jednym momencie stało się bezwładne i rudowłosa dziewczyna opadła na trawę.

- O nie! - Klara wyszeptała do siebie. Właśnie oddalające się trzy postacie gwałtownie się odwróciły, wskazując ręką miejsce, w którym stała brunetka. Na chwilę ich spojrzenia skrzyżowały się. Nastolatka szybko popatrzyła na ciało Ashley, licząc na to, że tak jak poprzedniego dnia, wszystko już minęło i mogą zacząć uciekać. Niestety, nie zapowiadało się na to, aby jej przyjaciółka miała szybko wrócić do formy.

Roztrzęsiony Charlie starał się ją podnieść, ale Ashley w ogóle nie kontaktowała. Po paru sekundach, było już tylko gorzej. Jeszcze chwilę wcześniej bezwładna rudowłosa nastolatka teraz nagle zesztywniała. Przerażony chłopak odskoczył od niej i patrzył oniemiały, jak wszystkie mięśnie przyjaciółki się spięły. Na szyi wyskoczyły jej żyły, które wydawały się być fioletowe, jednak Klara uznała to za zwykłe omamy. To przecież niemożliwe. Z gardła Ashley wydarł się zduszony ryk, oczy nagle rozszerzyły się, a w nich było widać obłęd.

Klara z przerażeniem spojrzała za siebie. Śledzący ich ludzie właśnie przepychali się pomiędzy samochodami stojącymi w korku. Zdenerwowani kierowcy trąbili na nich, jednak to im nie przeszkadzało.

Kolejny przeraźliwy krzyk wydarł się z gardła nastolatki. Klara odwróciła się i nagle zobaczyła, jak na ciele jej przyjaciółki powstają dziwne bąble. Dziewczyna dygotała, jej palce wbiły się w ziemię, wyrywając tym samym kępę  trawy. Jęcząc i krzycząc na przemian walczyła z konwulsjami, jakie miotały jej ciałem. Tym razem brunetka krzyknęła, wskakując w ramiona Charliego, kiedy z dłoni jej przyjaciółki wyrosły potężne, żółte szpony. Same ręce powoli zaczęły się wydłużać, poczerniały, a po chwili wyrosły na nich włosy. Tuż pod nimi pojawiła się druga para łap. Kolejny ryk wyrwał się z gardła dziewczyny, która coraz mniej przypominała osobę sprzed paru sekund. W miejscu gdzie jeszcze chwilę wcześniej widniały rude loki, teraz pojawiły się wielkie, szpiczaste uszy. Zgrabny nosek przemienił się w pysk z żółtymi zębami umieszczonymi w dwóch rzędach. Zamiast nóg pojawiły się długie, owłosione łapy z czterema ostrymi szponami. Ashley, a raczej stwór, w którego się zamieniła przewrócił się na brzuch. Z grzbietu zwierza wyrosły kolce, które zalśniły w blasku latarni. Teraz dziewczyna już nie krzyczała, raczej ryczała upodabniając się do lwa. Wstała na łapach i wpatrywała się w nastolatków, którzy z przerażeniem patrzyli na cały ten proces. Nawet nie zauważyli, kiedy trójka pracowników"Kropli Życia" dołączyła do ich szeregu i również przestraszeni patrzyli na stwora.

- Co to... - wyszeptała osłupiała kobieta, a potwór popatrzył w ich stronę. W oczach zabłysnęły mu iskierki mordu, uniósł się nieznacznie na tylnych łapach i zaryczał, wypluwając przy tym ślinę i obnażając kły.

- Uciekajmy! - krzyknął Charlie i chwycił Klarę, która z niedowierzaniem patrzyła na potwora, w którego zamieniła się jej przyjaciółka. Nie chciała ruszyć się z miejsca, jednak stwór skoczył już w ich stronę i nie miała wyjścia.

- Ashley... - wydukała, ale kuzyn szarpnął ją mocno i brunetka, wracając na ziemię, zaczęła uciekać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro