Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Była ósma rano. Drugi dzień wakacji, a Klara po raz drugi została wcześnie obudzona. Tym razem to nie była wina jej mamy, tylko wstrętnych komarów, które najwyraźniej uznały, że najlepszą rozrywką będzie kąsanie biednej dziewczyny i latanie jej koło ucha. Klara jednak nie poddawała się. Odgoniła ręką komary i miała już przykryć twarz pościelą, gdy nagle usłyszała wesoły głos matki.

- O już nie śpisz - powiedziała wchodząc do pokoju - w takim razie zacznij się szykować, żeby inni mieli później wolną łazienkę. - Dokończyła, równocześnie rozsuwając żaluzje, które wpuściły jasne promienie słoneczne wprost na twarz dziewczyny. W tym momencie rozdrażniona nastolatka, przykrywając twarz poduszką, zaczęła rozmyślać, czy nie przykleić żaluzji na stałe do parapetu.

Zaspana dziewczyna, która dosłownie została zrzucona z łóżka przez swoją matkę, zaczęła się zastanawiać czemu rodzicielce tak zależy, aby wstała. Po chwili namysłu wreszcie sobie przypomniała, że to właśnie dziś ma się spełnić jej plan, to właśnie dziś odkryje największy sekret tej firmy, ale wciąż potrzebowała wsparcia.

W końcu posłuchała mamy i poszła do łazienki. Małe pomieszczenie, urządzone w jasnych odcieniach pomarańczy byłoby dosyć ładne...jeszcze trzydzieści lat temu. Teraz od ścian odpadały kafelki, a na lustrze widniała mała pajęczynka.

Dziewczyna posępnie spojrzała na swoje odbicie. Głowa niemal ją bolała od natłoku myśli. Patrząc tak na swoje podkrążone oczy i rozczochrane włosy zastanawiała się, czy jej kuzyn dalej jest taki jak sprzed lat. Szalony, rządny przygód, bawiący się życiem. Czy wciąż zgodziłby się na taką szaloną akcję? Czy może teraz zostałaby przez niego wyśmiana?

- Nie ważne jaki jest teraz, musze mu to zaproponować... - Zapewniła samą siebie, a potem starając się wyrzucić uporczywe myśli z głowy chwyciła szczoteczkę.

Nieco ogarnięta dziewczyna opuściła pomieszczenie i zaskoczona przyglądała się zamieszaniu, jakie wokół panowało. Ciocia Cassie i jej mama przechodziły pośpiesznie z pokoju do pokoju, a Charlie, który najprawdopodobniej dopiero wstał, smętnie opierał się o framugę swojego pokoju i przecierał dłonią zaspane oczy. Zatrzymała dłużej wzrok na nim. Kiedy wokół panuje takie zamieszanie, raczej żadna z kobiet nie zauważyłaby nawet, że coś knują. Nastolatka wzięła głęboki wdech i  wyłoniła się z łazienki kierując swoje kroki do pokoju gościnnego.

- Klara! - Usłyszała nagle i cały jej plan  pękł, jak bańka mydlana. Mając dość już swojej uporczywej matki, dziewczyna zacisnęła dłonie w pięści i odwróciła się, starając przy tym zdobyć na chociaż malutki, nieszczery uśmiech.

- Tak mamuś? - Jej przesłodzony głos był za bardzo przepełniony ironią, jednak zdawało się, że nikt na to nie zwrócił uwagi.

- Idź się już ubierać bo się spóźnimy. - Oznajmiła dziewczynie. Klara wzięła dwa głębokie wdechy i szybkim krokiem udała się do pokoju, tracąc nadzieję na jakąkolwiek rozmowę z kuzynem. Pocieszał ją jedynie fakt, że na kiermaszu będzie duże zamieszanie, więc zgubienie kobiet i szybka rozmowa z Charliem nie powinna sprawić jej większych problemów.

Szybko zaczęła przerzucać ubrania w szafie czując, jak jest coraz bardziej podekscytowana. U jej stóp pomału rósł stos odrzuconych spodni i podkoszulków. Nic nie nadawało się na wyjście do ludzi. Zostało jej już tylko przeszukać najmniej używany zakątek szafy - ubrania "na specjalną okazję".

Wyjęła krótkie, granatowe spodenki, które miała na sobie może dwa razy. Do tego założyła najlepszą koszulkę, jaką mogłaby wyjąć ze starej, drewnianej szafy - biała bluzka z wycięciami na ramionach i w pasie bardzo jej się podobała. Należała do jej ulubionych, najcenniejszy zakup, jednak mało kiedy pozwalała sobie na jej ubranie.

Gotowa wyłoniła się z pokoju. Ciocia Cassie i mama nadal szykowały się, a Charlie znudzony czekał na nie.

- Idziemy? - jęknął widząc, jak jego rodzicielka po raz setny wychodzi z pokoju w innej bluzce.

- Już, już, Shannara, a może tą   wolisz? - zapytała rzucając w stronę siostry jedną ze swoich koszulek.

- nie mamo! - zaprotestowała stanowczo nastolatka - Za chwilę się spóźnimy, a to nie jest jakiś bankiet tylko kiermasz!

Nastolatka chwyciła mamę za ręke, a bluzkę, którą jeszcze przed chwilą ściskała, odrzuciła kuzynowi. Ten przekazał ją swojej mamie, a sam poszedł w kierunku drzwi wyjściowych.

Pięć minut później wszyscy już wyszli na mroczną uliczkę. Klara co jakiś czas zerkała na chłopaka, który raczej trzymał się z boku i nie udzielał w czasie rozmowy matek. W głowie układała sobie, co powie kuzynowi, kiedy w reszcie dojdzie do rozmowy. Przy tym snuła różnego rodzaju scenariusze, jak Charlie zareaguje i co zrobi jeśli będzie musiała włamać się sama?

Chwilę potem wszyscy znalezli się przed budynkiek. Klara od razu przeniosła wzrok kilkanaście pięter w górę, na sam szczyt. Poczułam, jak przenika ją dreszcz podniecenia. Żołądek zacisnął sie, kiedy tylko wyobraziła sobie, jak za pare minut wspina się na zakazane piętro. I nagle uderzyło w nią pytanie, jakiego nigdy wcześniej sobie nie zadawała - czy jest gotowa złamać prawo tylko i wyłącznie po to, aby zaspokoić swoją ciekawość? Przecież to szaleństwo! Chyba właściciel "Kropli Życia" ma prawo mieć trochę prywatności i zająć tylko dla siebie jedno pomieszczenie z setek innych. Z drugiej jednak strony...co niby mógłby tak bardzo chronić w zwykłej firmie, gdzie są zaopatrywane wszystkie szpitale w Chicago, sąsiednich miastach, a nawet państwach w krew, a ostatnio nawet ludzkie narządy? Nim jednak dobrze się nad tym zastanowiła, zauważyła, że wszyscy zniknęli już wewnątrz budynku. Pospiesznie za nimi poszła i starała się odszukać ich wzrokiem wśród tłumu ludzi.

Hol teraz wydawał się być jeszcze większy, niż kiedy ostatnim razem była tutaj Klara. Co prawda mało pamiętała z wizyty w tym dziwnym budynku, jednak nie było wtedy tak dużo osób w jednym pomieszczeniu. Wszyscy teraz przepychali się pomiędzy sobą głośno rozmawiając. Niektórzy na rękach mieli opaski, inni trzymali zbiór etykietek odnośnie zakażeń czy seps. Nieliczni stali przy recepcji pytając młodej blondynki, gdzie mają się skierować, w zależności od tego, co chcieli zrobić. Nigdzie jednak Klara nie dostrzegła bliskich.

Przytłoczona nieco ilością ludzi,niepewnie zaczęła przeciskać się przed siebie. Nie lubiła takiego tłoku, wolała, gdy ludzie nie deptali po niej rzucając przy tym różnego rodzaju obelg.

Przebiła się przez pierwszy natłok, a następnie ujrzała długi korytarz. Przed każdym pokojem, który w normalny dzień służy jako biuro albo laboratorium, teraz stała długa kolejka ludzi. Nad drzwiami wisiały etykietki z czerwonym napisem "oddaj krew i pomóż innym". Niektóre z pomieszczeń jednak dalej były zamknięte, a z wnętrza wyłaniały się raz po raz osoby w długich, białych kitlach.

- Klara! - Usłyszała nagle brunetka gdzieś za sobą. Odwróciła się, a wtedy z jednej z kolejek zaczęła do niej machać Ashley, jej jedyna przyjaciółka. Brunetka poczuła się nieco pewniej widząc kogoś znanego i od razu zawróciła zmierzając pospiesznie w jej stronę.

- Cześć. - Usmiechnęła się do rudowłosej rówieśniczki. W jej zielonych oczach zobaczyła małe, tańczące iskierki.

- Ty tutaj? Nigdy nie pojawiasz się... - zdziwiona opuściła kolejkę i chwyciła przyjaciółkę za rękę. Razem poszły w bliżej nieokreślionym kierunku mijając rozweselonych ludzi żywo rozmawiających o wypadkach i przeżyciach, dla których skłonili się dzisiaj przyjść.

- Mój kuzyn z ciocią przyjechał i mama w końcu nas zabrała. - Wzruszyła ramionami nastolatka i nim się obejrzały, doszły do końca korytarza.

- Na górę czy na dół? - zapytała Ashley, a Klara znowu poczuła zimny dreszcz na plecach. Serce zabiło jej mocniej, gdy wskazała na piętro wyżej. Była coraz bliżej upragnionego celu, a to ją coraz bardziej ekscytowało.

- Dzisiaj są tutaj otwarte darmowe poradnie z psychologami i w ogóle. - Zaczęła przemowę dziewczyna obok Klary zamieniając się teraz w jej prywatną przewodniczkę - i nie tylko rozmawiają o bliskich osobach, od których chcesz oddać narządy. Dzisiaj są dostępni dla wszystkich - brunetka uśmiechnęła się na myśl, że sama powinna udać się do psychologa, jeśli naprawdę chce się włamać do tego pokoju.

To piętro było o wiele bardziej opustoszałe od poprzedniego. Mało kto stał na poczekalni, a jak już, to nie było słychać żadnych rozmów. Grobowa cisza była nie do zniesienia, więc nie zagłębiając się w te rejony, dziewczyny wyszły jeszcze piętro wyżej.

- Tu są te wszystkie etykietki i prezentacje odnośnie zakażeń krwi i ich powikłań - Ashley coraz bardziej się ekacytowała. Klara nigdy wcześniej nie pomyślałaby, że ten temat tak bardzo ją fascynuje.

- Klara! Tutaj jesteś! - Usłyszały, gdy mijały jedną z sal. Wybiegł z nich Charlie i stanął przed dziewczynami, na dłuższą chwile zatrzymując wzrok na rudowłosej nastolatce. Klara dostrzegła, że na jego przedramieniu znajduje się opatrunek, co wskazywało na to, że musiał już oddać krew.

- Emmm...taaak...Ashley, to jest ten kuzyn, o którym ci mówiłam, Charlie...a Charlie, to jest ta przyjaciółka Ashley, o której też ci wspominałam... - skrępowana dziewczyna podrapała się po karku, jednak oni nie zwrócili na to najmniejszej uwagi. Wymienili się uściskami dłońmi, a Klara wywróciła oczami, jak ponownie ujrzała w tych zielonych tęczówkach błysk pożądania. Ashley słynęła ze szybkich zmian uczuć, taka już była i raczej nigdy się nie zmieni - Może pójdziemy dalej? - Zaoferowała, gdy stała koło nich jak kołek.

- Tak, jasne... - Dziewczyna ponownie wróciła na ziemię i w trójkę przeszli wzdłuż korytarza. Kilku mężczyzn elegancko ubranych wręczała im ulotki i zapraszała na prezentacje, jednak oni nie byli tym za bardzo zainteresowani. Doszli do kolejnych schodów, którymi dostali się na kolejne piętro. Klara teraz już była bardziej zdenerwowana niż podekscytowana. Nie do końca podobał jej się plan, ale gdyby miała się na niego zdecydować, ma kolejną parę rąk do pomocy. Oczywiście, o ile jej przyjaciółka w ogóle zgodziłaby się na udział w czymś takim.

- To piętro nigdy nie było otwarte, ale od roku "Kropla Życia" zajmuje się również narządami, więc postanowili pewnie dodać coś od siebie. Tutaj są poradnie jak dbać o siebie zarówno z zewnątrz jak i wewnątrz. - Zaśmiała się krótko, a potem wyszła na prowadzenie grupki.

- Skąd to wszystko wiesz? - zapytał zdziwiony chłopak.

- Ona to fanatyczka - szybko wyjaśniła Klara. - Jest tutaj co roku.

- Taak, i chciałabym kiedyś pracować tu w jednym z tych labolatorii. Oni tutaj odwalają naprawdę kawał dobrej roboty. - Dokończyła odwracając się do nich. Z sal dochodziły odgłosy jakiś rozmów, a na korytarzach nieliczne osoby cicho ze sobą rozmawiały. Klara poczuła, że to już czas, aby porozmawiać z nimi o swoim planie. Ukradkiem spojrzała na kuzyna obok i poczuła, jak paraliżuje ją strach. Coraz mniej była przekonana, aby przyznawać się komukolwiek, jak bardzo jest chora psychicznie. Jeszcze by ją odesłali na drugie piętro do jednej z tych otwartych poradń psychiatrycznych.

Korytarz nieubłaganie skończył się kolejnymi schodami.

- U góry nic już nie ma.- Nastolatka rozłożyła przed nimi ręce ze smutnym uśmiechem, jakby chciała zakończyć tę wycieczkę. Klara wzięła dwa głębokie wdechy. Tak, to ten moment.

- Aaa...skąd wiesz? Może sprawdzimy - zasugerowała przepychajac się koło niej i stawiając stopę na pierwszym stopniu.

- Patrzyłam na stronie "Kropli Życia" i tam dokładnie rozpisali, na jakim piętrze co się znajduje. Jesteśmy na ostatnim, następne są nieotwarte. - Upierała się, a Klara zdenerwowana przygryzła wargę. Nigdy nie była tak bliska celu, nigdy nie znalazła się aż na tym piętrze. Musiała szybko działać, aby cały plan i świetna okazja nie poszły na marne.

- Ale skoro jest zamknięte dla zwiedzających, to chyba nas ochrona złapie i cofnie na to piętro, co nie? - odezwał się niespodziewanje Charlie. Stanął na schodach koło skołowanej kuzynki i patrzył wyczekująco na nową koleżankę. Klara poczuła nowe iskierki nadziei. Czyżby chłopak wcale nie zmienił się z charakteru i bez potrzeby jeszcze godzinę temu panikowała? - No co? Pękasz? - Uśmiechnął się do Ashley, a Klarze serce zaczęło szybciej bić. Ten tekst był w stu procentach typowym tekstem młodego Charliego. Czyli jednego pomocnika ma.

Rudowłosa dziewczyna ze skwaszoną miną po chwili zastanowienia dołączyła do nich, co równało się z szerokim uśmiechem chłopaka. Cicho wspinali się po schodach, aby nie zwrócić na siebie niepotrzebnej uwagi. Kiedy stanęli juz na kolejnym białym korytarzu, dostrzegli, że Ashley miała rację. Tutaj nikogo nie było, tylko oni. Ale skoro byli sami, Charlie jako pierwszy pozwolił sobie na ciche kroki wzdłuż gabinetów. Przyjaciółka Klary na to tylko jęknęła, ale chłopak szybko ją uciszył. Przeszli kilka metrów, a do ich uszu dotarła czyjaś głośna rozmowa.

- Ile tego już mamy? - zapytał pewien męski, gruby głos.

- Narazie jakieś pięćdziesiąt pięć litrów - odparła tym razem kobieta. Odgłosy dochodziły z najbliższego otwartego gabinetu, od którego nastolatkowie znajdowali się zaledwie kilka kroków.

- Świetnie nam idzie. To tak jak zawsze, odlej od tych pięćdziesięciu litrów dwadzieścia i zawieź na ostatnie piętro a ja reszte zaniose do magazynu dla szpitali, żeby się nie wsypać - polecił. Klara zmarszczyła brwi. Z czym mieliby się niby wsypać? I dlaczego nie przeznaczyli całej krwi, tak jak zapewniali, tylko zaledwie jej część? Nie podobało jej się to, a sądząc po minach jej towarzyszy, którzy wymienili ukradkowe spojrzenia, także byli tym zaskoczeni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro