° O tym, że nie ma złego, co by na dobre nie wyszło °
Dzień dobry, wiecie, jak się nazywam i jedyną wartościową rzeczą, jaką możecie wynieść z całej mojej osoby, to zdecydowanie to czego nigdy w życiu nie robić.
Postanowiłem wypisać listę rzeczy, które kolokwialnie mówiąc: zawaliłem na maksa. Może to będzie pewna porada dla was, czego pod żadnym pozorem nie robić, lecz mimo wszystko obiecałem sobie wkradać w każdy pseudo rozdział coś pozytywnego, więc i coś takiego będzie na was czekało na końcu. I nie, nie mam na myśli muffinek [cholera, ale bym przekąsił muffinki].
Lista głupoty Jerry'ego Maurycego Ternastera [zawsze byłem ciekawy, jakie jest moje nazwisko po ojcu, może writer lub shit, obydwie opcje idealnie mnie oddają]:
I. myśli negatywnie 24/24 [bonusowo, kiedy śpi!]
II. podpala(ł) sobie opuszki palców zapalczniką z biedronki [już tego nie robi, bo wie, że nic mu to nie daje, inteligentny chłopiec].
III. udaje inteligentniejszego od innych, choć wcale taki nie jest.
IV. całuje Janet Virginię, najpiękniejszą i najmądrzejszą dziewczynę w klasie, podczas gry w prawda czy wyzwanie, kiedy ona zdecydowanie tego nie chce [na dodatek robi to tak nieudolnie... Boże, przepraszam Janet].
V. powiedział turystom, że bułki można kupić koło przystanka [gdyby jego polonistka wiedziała, zaraz by zmieniła szóstkę z litewskiego na dwóję] zamiast przystanku.
VI. nie potrafi poradzić sobie z natłokiem myśli [kiedyś czytałem o jakimś ocd, ale matka kazała mi się uspokoić (czyt. ogarnąć) i nie wmawiać sobie chorób, których nie mam, bo to zakrawa o hIpOcHoNdRiĘ (ale przecież każdy może podejrzewać u siebie nieproszony stan zdrowotny, kiedy dzieje się z nim coś złego)].
VII. boi się... tak, boi się tak bardzo, że aż strach mu o tym napisać.
VIII. totalnie nie umie w matematykę.
IX. jest zołzą wszechczasów i egoistycznym dupkiem.
X. i o dziwo, chyba zaczyna coraz mniej się tym wszystkim przejmować.
Jeśli ktoś naprawdę narusza teraz moją prywatność i to czyta, być może zraził się potwornie do mnie, i mój ból zaczyna przechodzić na niego. Przepraszam za to strasznie, nie chcę, by ktokolwiek czuł się źle, tak jak czasami czuję się ja. Nawet Ramon na to nie zasługuje.
W każdym razie, dlatego wypisałem także rzeczy, które Jerry Maurycy Ternaster kocha i dla których Jerry Maurycy Ternaster żyje [szkolna pedagog byłaby dumna, gdyby nie odeszła z pracy przeze mnie]:
I. kocha swoich przyjaciół oraz mamę, a przede wszystkim Lenę, z którą zawsze spędza wieczorny czas nad jeziorem.
II. kocha weekendy i momenty, gdy nawala z Jackiem w fifę na ledwo żyjącym playstation i wyzywa się z nim od gałganów oraz cytoplazm.
III. kocha biologię i literaturę, i mógłby gadać o tym i o tym godzinami.
IV. kocha litrami pić herbatę, opowiadać memiczne żarty Borysowi, grać w csa z Tomem, pisać durne dziewczęce dzienniczki i wywalać się [czyt. jeździć] na swoim czerwonym rowerze z paskudnie zdrapaną farbą.
V. lubi ubierać się na czarno, udając ultra smutne dziecko z ultra smutną twarzą, gdyż jako dziecko włożył ją do mielarki podczas mielenia mięsa [żart, nie zrobiłem tego].
VI. kocha kolor zielony, bo zielony to kolor nadziei.
VII. kocha muffinki, bo muffinki brzmią romantyczniej niż babeczki.
VIII. kocha pisarstwo całym swoim zołzowatym sercem!!!
VIIII. [taka liczba nie istnieje, Jerry]
Myślę, że nie ma złego, co by na dobre nie wyszło. Choć ponoć jestem wielkim pesymistą.
Warto zauważać nawet najmniejsze plusy w tak bardzo minusowym świecie. I warto częściej doceniać w tym wielkim świecie siebie.
Kurczę, czyżbym dzięki temu dziennikowi, choć trochę dojrzał?
A może choć trochę poznał prawdziwego siebie?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro