Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

° O tym, że natrętne myśli to moje największe bagno °

     Czasem po prostu gapię się na nóż leżący obok stołu i mam wrażenie, że wbijam go w brzuch mojego psa. No tak totalnie z dupy, bez powodu, biorę nóż i po prostu go zabijam... w myślach, oczywiście. Ale to wcale nie tak, że ta myśl mnie satysfakcjonuje [chyba nie jestem psychopatą, co nie? (a jeżeli jestem?!)], później czuję jedynie cholerne wyrzuty sumienia, że w ogóle mogłem o czymś tak chorym pomyśleć i strach przed tym, że serio byłbym gotów coś takiego zrobić. Bo ja naprawdę nie chcę robić tych wszystkich rzeczy, chociażby dlatego że są złe i że prawdopodobnie musiałbym się z nich wyspowiadać. Wiem, jak to egoistyczne brzmi. Nawet bardzo egoistycznie. Ale kiedy już nie ufasz swojej wyobraźni, trudno iść wyznawać wszystko osobie postronnej. Ona nie wie, że tylko sobie to wszystko wyobraziłeś. Ty za to wiesz, lecz mimo absurdalności tych wszystkich popapranych myśli, nadal główkujesz: zrobiłem to czy nie? I wtedy zaczyna się lawina. Trochę jakby przysypywał was kilogramowy śnieg:
    Czy naprawdę zrobiłbym to? Czy naprawdę zabiłbym ludzi, których kocham? Czy serio kopnąłbym staruszkę na ulicy? Czy to tylko chore myśli, czy serio okradłbym Hektora? Bo niby go nie lubię, ale kradzież jest cholernie niemoralna? Wiem, że tego nie zrobiłem, ale co jeśli zrobiłem? Dlaczego w mojej głowie pojawiają się bluźnierstwa na ludzi, których kocham? Lub moją religię? Czy to o czym myślę to grzech? A może od razu powinno być karalne? Jerry Ternaster to wariat, Jerry Ternaster to wariat.

   Tysiące myśli w jednej głowie i jedno uczucie.
   Walone poczucie winy. Witajcie w moim świecie. O ile z przerażenia się nie wycofaliście.

     O dziwo, dobry wieczór, nazywam się Jerry Ternaster i zdecydowanie coś ze mną jest nie tak.

     Podpalam opuszki palców. Mówiłem już, że to złe. Wywaliłem nawet zapalniczkę. Szkoda, że wieczorem, gdy wracałem z randevu [żart, wracałem z domu Jacka], kupiłem nową. Była zielona, a zielony to kolor nadziei, więc pomyślałem, że to dobry plan. Uwierzcie mi, chciałem ją początkowo wykorzystywać do palenia w naszym piecu kaflowym, bo często trzeba zagrzać wodę, a nie palenia swoich rąk. Jednak kiedy znowu wróciły te wszystkie myśli... poddałem się.
    Za każdym razem, gdy czuję prawdziwy ból, koncentruję się na nim, a nie na myślach. Jednak później dochodzę do wniosku, że zapętlam koło. Że moje niedochodzące nigdy do skutku myśli są o wiele lepsze, aniżeli robienie sobie prawdziwej krzywdy. Poczucie bólu pozwala mi uspokoić się na moment, zresztą chyba się trochę od niego uzależniłem, jednak później wszystko wraca do normy. Spierzchnięte opuszki to namacalny dowód, że byłem zdolny do zrobienia czegoś tak złego — i w ten oto sposób wyrzuty sumienia rosną do maximum, które w dzień w dzień zmienia u mnie wartość.
     Co za kabaret. Chyba powinienem się zatrudnić.
    
     Czasami mam naprawdę dziwne myśli, jak już zresztą wiecie. Ja naprawdę nie chcę ich mieć, wierzcie mi, jednak czasem są one silniejsze ode mnie. Udaje mi się nad nimi zapanować, lecz zaledwie raz na jakiś czas, w większości muszę sobie radzić, robiąc równie dziwne, jak moje myśli, rzeczy.
    Pamiętam, jak raz ponowił się atak w mojej głowie pod tytułem: nóż, pies i jego brzuch. Przyznajcie, elokwentny tytuł, jak na pseudo pisarza, którym jestem. Byłem wtedy tak zdeterminowany, że nawet powiedziałem do siebie, coś w stylu, nie, Jerry, keep calm, to tylko twoje chore myśli, a nie prawdziwe przekonania. Oczywiście moja determinacja nie skończyła się na tym. Uniosłem wysoko ręce, aby przypadkiem naprawdę nie zrobić nikomu krzywdy, a następnie bardzo powoli ominąłem szerokim łukiem stół z nożem do masła. Nawet nie wiecie, jaki byłem dumny. Co prawda zrobiłem jakąś dziwną kompulsję, czy jak to tam się nazywa, jednak udało mi się zapanować w pewnym stopniu nad tą natrętną lawiną.
    I wtedy też usłyszałem:

     — Co ty w ogóle robisz, idioto? — W drzwiach stała moja kuzynka z niezwykle ironicznym uśmiechem. Chyba była jedyną osobą, która w jakiejś mierze mnie w tym domu akceptowała.

       Pamiętam, że uśmiechnąłem się wtedy głupio, nadal trzymając ręce w górze.

       — Fitness.

     Bo chyba nie powiedziałbym jej, o tym, jak wiele razy wyobrażałem sobie, że duszę ją poduszką w nocy.
     Taką różową. W kotki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro