Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

° O tym, że internetowa przyjaźń istnieje °

      — Tom — mówię, siedząc przy ładującej się komórce. Choć chciałem ograniczyć korzystanie z niej, nie potrafię. A raczej nie mogę. — Jesteś strasznie głupi.

      — Wiem, Jerry — odpowiada mi głos z drugiego końca Litwy. Właśnie gadamy drugą godzinę i właśnie wyłączamy csa, bo zaczyna nam się wydawać nazbyt nudny. — Gdybym nie był głupi, nie przyjaźniłbym się z jakimś nerdem z litewskiej wiochy.

      Choć go nie widzę, uśmiecham się złośliwie, wyobrażając sobie jego zołzowaty uśmieszek.

      — Ale przyznaj, ten nerd z wiochy przynajmniej cię rozumie, wielki  mieszkańcu Wilna. — Mimo iż, brzmię z przekąsem, w tych słowach jest sporo racji. I Tom zdaje sobie z tego sprawę, choć nie widzi mojego głupkowatego ryja, wie, że właśnie taki jestem. Gadam miłe rzeczy  niezwykle ironicznym tonem.

       — Och, przyznaję, powinien zostać moim osobistym psychologiem. — Zdaje sobie sprawę, bo sam czyni podobnie. — Dzięki, Jerry. — W końcu ironia przestaje nas razić po uszach. O ile takie stwierdzenie w ogóle kiedykolwiek istniało. — Niezły z ciebie kumpel.

     Dzień dobry, nazywam się Jerry Ternaster i około trzy lata temu poznałem mojego najlepszego przyjaciela — Toma — na forum dla fanów csa.
     Przypadek? Nie sądzę.

     Jedni mówią, że internetowa przyjaźń to brednie, drudzy, najczęściej trzynastolatki na fazie, kręcą filmiki z pierwszych spotkań, wywalając się pośród tłumów ludzi. Ja co prawda nie jestem dziewczyną [i nigdy nie byłem, dla jasności], choć być może miałem wtedy z trzynaście lat, również spotkałem swojego internetowego przyjaciela — raz w życiu, nie płakaliśmy ze wzruszenia i trwało to ponad pięć minut. Naprawdę byliśmy szczęśliwi z tego niezręcznego spotkania, bo jakby nie patrzeć, w końcu ujrzeliśmy na oczy kogoś, komu zdołaliśmy zaufać przez internet — rozumiecie, nigdy nie jest pewne czy nie piszecie z wujkiem pedziem lub napaloną samotną matką pragnącą jednego.
    Czasami myślę, że szkoda, iż nie mam Toma na co dzień przy sobie, a czasem po prostu dziekuję Bogu, że na niego natrafiłem. Być może nawet lepsza jest ta odległość, która nas dzieli. Dzięki niej się nie oceniamy. I dzięki niej jesteśmy w stanie spojrzeć na siebie bezinteresownie. Trudno mi wyobrazić sobie życie bez mojego Skype'a, bez życiowych pogawędek z Tomem czy głupawych przekomarzań. Poznałem właśnie genialnego kumpla, którego ironia nie boli i który potrafi ujrzeć pomiędzy nią ukryte cierpienie. No ba, pozwala mi nawet o nim mówić. Ja również mu pozwalam.
     Stwierdziliśmy, że kiedy będziemy bogaci, zamieszkamy w Hollywood. Obiecałem także, że zapoznam go z moją wspaniałą Leną. I że ogarnę dupę, zapominając o Janet. Że w Hollywood poszukam sobie jakiejś miłej pisarki.

     To wszystko brzmi ultra dziecinnie i głupio, ale na tym właśnie polega życie. Aby umieć pozwolić sobie na dziecinadę — i właśnie czuję, że przy Tomie zawsze mogę poczuć się jak mały dzieciak pełen marzeń.
 
   Bo Tom to rozumie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro