Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1.

Dwie młode kobiety stały przed wejściem do mieszkania jednej z Autorek, znanej szerszemu gronu jako FunPolishFox. Obie wyglądały na zestresowane i mocno zaaferowane.

- No, to która przekaże Polish te wspaniałą wiadomość? - spytała przekąsem z kobieta w eleganckiej sukni.

- Może ty? W końcu też należysz do grona Autorów czy tam Kreatorów Światów.

-Tia, ale to twój kuzyn doprowadził do tej katastrofy.

- Wiem, wiem... Dobra, zróbmy to razem - westchnęła dziewczyna w bojówkach, glanach i t-shircie, pukając do drzwi. 

- Tina! Lady Macabresca! Jak miło was widzieć! - drzwi otworzył im uroczy blondyn z dwiema parami skrzydeł - jedną anielska, a drugą diabelska. Niektórzy znali go jako MrD108.

- Hej MrD. Zastałyśmy Polish? Mamy do niej pilną sprawę. Można nawet powiedzieć, że to kwestia życia i śmieci - odparła ta, którą nazwano Tiną.

-Jest u siebie. Zapraszam - blondyn przepuścił obie kobiety i zamknął za nimi drzwi.

- To co was do mnie sprowadza? - spytała dziewczyna z lisimi uszami i ogonem, zajadając się czekoladą.

- No... Jakby to ująć...

- Chodzi o Karola - wtrąciła spokojnie Lady Macabresca.

- Umarł? Ale tak na dobre bez opcji respawnu? - spytał pełen nadziei MrD.

- Nie, niestety nie. Jest gorzej. Karol się rozmnożył - westchnęła Tina.

- A miałem na... Zaraz, jak się rozmnożył?

- Właśnie, możecie jaśniej? - Lisica zastrzygła uszkami i odłożyła czekoladę.

- Tina trochę nieprecyzyjnie to określiła, Nie tyle się rozmnożył, co zreplikował. A raczej sklonował.

- Ech, zacznę po kolei - westchnęła Tina - Wiesz, że mój kuzyn Asmodeusz pożycza sobie Karola do wiadomych celów. No i ostatnio usłyszał, że Belzebub pracuje nad maszyną do kopiowania ludzi. I postanowił stworzyć sobie harem złożony z dziesięciu Karolów.

- Z ilu? A na co mu tyle wersji tego pojeba? - skrzywił się MrD.

- A jak myślisz? - spytała Lady Macabresca - Do przebierania w różne stroje i robienia orgii zapewne. 

- Nie ważne w jakim celu. Ważne, że ten debil Asmo włamał się do Instytutu Wynalazków i ukradł wynalazek Belzebuba. A następnie sklonował swojego kochasia. No i tu się eksperyment lekko wymknął spod kontroli...

- Lekko to w tym wypadku ogromny eufemizm - parsknęła Lady - Sprawa wygląda tak. Podczas klonowania coś się spieprzyło. Nie wiem czy sekwencja DNA czy coś innego. Niemniej, Karol wciąż się samorzutnie klonuje w nieregularnych odstępach czasu. Wygląda to tak, że mamy jednego klona, a po, powiedzmy pięciu minutach, już dwa klony. 

- Jak opuszczałyśmy Piekło, to grasowało tam już około pięciuset Karolów. Jeden durniejszy od drugiego - dodała grobowym Tina - A teraz pewnie jest ich więcej. 

- Kurwa mać - zaklęli jednocześnie Polish i MrD.

- Ta sytuacja wymaga natychmiastowego działania - Polish wstała i zaczęła pakować do torebki zapas czekolady. Następnie przypięła do paska rewolwer - Udajemy się do Piekła. 

Grupa Pogromców Karola za pomocą kręgu teleportacyjnego przeniosła się do miejsca, w którym rozpoczęła się karolowa Apokalipsa, czyli do posiadłości Asmodeusza. Na miejscu uderzyła ich cisza panująca w willi. Tina zmarszczyła czoło. Dobrze znała ten dom i wiedziała, że zawsze tętni życiem. Nawet jeśli jej kuzyn nie był obecny, to w domu było pełno służących. 

- Halo? Jest tu ktoś? - zawołała niepewnie FunPolishFox.

- AAAA!!!! Gińcie nikczemne kreatury!! 

Przybysze zostali zaatakowani przez dzierżącego wielki miecz mężczyznę. Napastnik był wysoki i przystojny, z czarnymi włosami i takimiż oczami. Może wywołałby większe przerażenie, gdyby nie to, że miał na sobie jedynie koronkowe stringi. MrD skrzywił się na ten widok i natychmiast zasłonił oczy swojej dziewczynie. Lady Macabresca natomiast z zainteresowaniem lustrowała mężczyznę.

- Niezłe ciacho. Aż szkoda, że woli facetów.

- Asmo, odłóż ten miecz, bo jeszcze sobie coś odetniesz - Tina przewróciła oczami - I załóż coś na siebie, bo ci dupę widać. I nie tylko ją.

- Chwała Szatanowi! - westchnął Asmodeusz - To ty i twoi przyjaciele. Mmm, ładny ten blondynek.

- Nie rusz, nie wolno - Tina pacnęła kuzyna po głowie wyczarowaną naprędce gazetą - Ubierz się i mów jak wygląda sytuacja. 

- Ech, no dobrze - mruknął Asmo, po czym wyczarował sobie normalne ubranie.

- Asmodeuszu, gdzie jest Karol? - spytała Polish - Tylko ten prawdziwy.

- Nie mam pojęcia - demon wzruszył ramionami - Razem ze swoimi klonami obezwładnił mnie i przywiązał do łóżka. A potem chyba uciekł. Ech, a ja myślałem, że ta lina to zapowiedź ostrzejszych igraszek.

- Gdzie tu jest łazienka? Niedobrze mi - mruknął MrD.

- Zobaczmy, co mówi telewizja - mruknęła Tina i ruszyła do przestronnego salonu, gdzie na jednej ze ścian wisiała ogromna plazma. Wiedźma bez słowa włączyła pierwszy lepszy kanał informacyjny.

- Dziś rano na ulicach Lost Paradise doszło do niecodziennego zdarzenia - relacjonował prezenter - W stolicy Piekła zaczęły pojawić się niezliczone ilości doppelgangerów tego samego człowieka. Sobowtóry te dokonują od wielu godzin niezliczonych napaści i ataków. Godzinę temu pięć doppelgangerów włamało się do żeńskiego klubu siatkarskiego i napastowało przebywające tam zawodniczki, gdy te znajdowały się pod prysznicami. 

- Cały Karol - jęknęła Polish.

- Biedne kobiety, molestowane przez takiego pojeba - mruknął MrD. 

- Musimy coś zrobić - odezwała się Tina - Przecież to jest gorsze od Apokalipsy. MrD, sprowadź tu Wyjątka, bo przyda się drugi medyk. A reszta niech się dobrze uzbroi. Wybijemy te szkodniki co do jednego.

- Tina, od tej strony to ja cię nie znałem. 

- Zamknij się Asmo, albo cię wykastruję. To przez ciebie wszyscy mamy problemy.

- Czyżbyś miała okres? To stąd ta agresja? Ała! - wrzasnął Asmo, chwytając się za obolały nos.

Pół godziny później, gdy Asmodeusz został opatrzony, grupa eksterminatorów powiększona o osobę Mrocznego Ratownika, wyruszyła na ulicę piekielnej stolicy. Nie licząc klonów Karola Lisa, to byli jedynymi osobami na ulicach miasta. Pozostali mieszkańcy zabarykadowali się bezpiecznie w domach.

- Cholera, są ich tysiące - jęknęła Polish - To będzie trudne zadanie. 

- Mimo to się nie poddamy - warknęła Tina - Na nich! 

Grupa ruszyła do ataku. MrD dekapitował kolejne klony swoją kataną. Asmodeusz, roniąc rzewne łzy, ścinał je mieczem. Polish okazała się mistrzynią w strzelectwie i siała pogrom za pomocą swojego rewolweru. Tina udowadniała, że zasługuje na miano Mistrzyni Magii. Co rusz rzucała zaklęcia bojowe, które eliminowały kolejne klony. Wyjątek tworzył macki, które przebijały wrogów. Lady Macabresca strzelała do klonów z łuku zabranego z domu Asmodeusza. 

- To na nic - wychrypiał MrD - Wciąż powstają kolejne klony. I to szybciej niż my je zabijamy.

- Mój Autor ma rację - Wyjątek był blady, a pot rosił mu czoło - Jest nas za mało. A ja nie mam już sił. Jeśli się nie zregeneruję, to szybko padnę. 

- Wycofujemy się - zarządziła Polish - Ukryjmy się w tamtym lokalu.

Lisica i Lady pomogły wyczerpanemu Wyjątkowi dojść do opuszczonej kawiarni. Tina, Asmo i MrD natomiast osłaniali odwrót. 

- I co teraz? - spytał Asmodeusz, gdy zabarykadowali drzwi - Mogę nas teleportować do jakiegoś  innego wymiaru. Albo stworzyć jakiś nowy specjalnie dla nas. Jest nas sześcioro, trzy kobiety i trzech facetów. Damy radę go zaludnić. Polish i MrD to jedna para. Ty Tinuś pasowałabyś do tego medyka. A ja się poświęcę i spłodzę potomstwo z tą mroczną Lady.

- Zamknij się Asmo. Czyś ty się zaraził głupotą od tego swojego kochasia? - jęknęła Tina.

- A czy ktoś ma jakiś pomysł? - spytał Wyjątek - Poza ucieczką?

- Ja mam - odezwała się ponuro Tina - Ale wymaga on sięgnięcia po broń ostatecznej zagłady.

- Co ty zamierzasz? - Lady Macabresca zmarszczyła brwi - Tina, ty chyba nie chcesz wezwać... jej.

- Właśnie tak - oczy wiedźmy zalśniły złowrogo, gdy zaczęła rysować magiczny krąg - Przyzywam cię moja adoptowana córko! Przybądź _AliceQ_

- Mogę ci zadać kilka pytań? - spytała przyzwana diablica, wyłaniając się z purpurowej mgły - Mama! I wujek Asmo! I ciocie! I dwaj inni wujkowie! Mogę was przytulić?

- Jasne - zgodziła się Polish, z czego Alice chętnie skorzystała.

- Córeczko, mam dla ciebie zadanie. Popatrz tam - Tina podprowadziła Alice do okna kawiarni.

- Jej! Ile Karolów! Ale bym ich wyściskała!

- No proszę, to jednak jest ktoś, kto z własnej woli chciałby przytulać Karola. Nie licząc Asmodeusza - mruknął cicho MrD.

- Właśnie. Ci wszyscy Karolowie na pewno chętnie odpowiedzą na kilka twoich pytań. Biegnij do nich i rób to, do czego zostałaś stworzona. Zadawaj pytania! - Tina otworzyła drzwi kafejki i wypuściła Alice na wolność.

Dziewczyna pisnęła zachwycona i pobiegła pędem w stronę stojących najbliżej klonów. Z prędkością karabinu maszynowego zaczęła zadawać im setki, tysiące, miliony pytań. Cała grupa zebrała się przy oknie. Asmodeusz wyrysował na szybie magiczne glify i wszyscy mogli usłyszeć Alice równie dobrze, jakby mówiła przez mikrofon.

- Którym klonem Karola jesteś? Jak to jest być klonem? Co cię odróżnia od oryginału? A mogę cię przytulić? A ciebie mogę? Albo ciebie?

Ekipa ukrywająca się w kafejce ze zdziwieniem obserwowali jak kolejne klony upadają na ziemię, trzymając się za głowy, które chwilę po ich upadku dosłownie wybuchały.

- Ależ zdolna ta moja siostrzenica - w głosie Asmodeusza brzmiała duma - Normalnie żywa zabójcza broń. 

- O tak, jej adopcja była jedną z najlepszych decyzji w moim życiu - przytaknęła Tina.

Przez trzy godziny Alice biegała po okolicy i zabijała klony za pomocą swoich pytań. Reszta ekipy oglądała jej poczynania za pomocą zaklętego lustra. Polish znalazła zapasy czekolady i zajadała się nią, oglądając jak klony jej wymyślonego przyjaciela padają jak muchy. 

- Myślisz, że FunPoli... ekhem, ekhem... ??? 

- Co jest? - spytał przerażony MrD.

- Cholera, Alice straciła głos - Tina była równie przerażona - Muszę po nią iść. Bez głosu nie da rady się obronić. 

- Zostań. Ja po nią pójdę - zaofiarował się Wyjątek, otwierając portal. Chwilę potem Mroczny Ratownik wrócił do kawiarni z Alice w ramionach. 

- Moja córeczka. Świetnie się spisałaś - Tina przytuliła Alice, która wyglądała na zadowoloną - Zaraz dam ci coś na gardło. 

Wiedźma zaczęła przeszukiwać szafki w poszukiwaniu składników. Gdy znalazła wszystko co było jej potrzebne, zaczęła warzyć miksturę. 

- Wypij to słoneczko - wiedźma podała adoptowanej córce napój - Pomoże ci na gardło. 

- To kolejny plan upadł. Co robimy teraz? - spytał Asmo - Może jednak stworzę dla nas świat? 

- Karolina! - z głośników w kawiarni rozległ się głos Karola - Wiem, że jesteś gdzieś tu w Piekle. Czekam na ciebie i twoich przyjaciół na Placu Upadłych!

- Idziemy! - Polish wstała i ruszyła do wyjścia. 

- Kochanie, przemyśl to - MrD próbował ją zatrzymać - On coś kombinuje. A jeśli zrobi ci krzywdę?

- Nic mi nie będzie. Na pewno mnie nie zabije, bo jeśli to zrobi, to sam też zginie. A zresztą jestem jego Autorką i jestem potężniejsza o niego.

- MrD, przecież nie pójdzie tam sama - uspokoiła go Lady Macabresca - Będziemy jej wsparciem. 

Siedmioosobowa grupa ruszyła na wskazane przez Karola miejsce. Cały plac zajęty był przez stojącą na baczność armię klonów. Po chwili rozległy się fanfary i klony ustąpiły na bok, jakby robiąc przejście. Po chwili nadeszły kolejne klony, które niosły złotą lektykę z tronem, na którym zasiadał oryginalny Karol. Kretyn miał na głowie koronę. 

- Ach, witaj moja ukochana Autorko - wyszczerzył się Karol - Jak miło że przyszłaś. I przyprowadziłaś przyjaciół. 

- Czego chcesz palancie? - warknął MrD.

- Czyż to nie oczywiste? Zemsty i sprawiedliwości. Dość już poniżania mojej osoby i traktowania mnie jak śmiecia! Dzięki mojej armii będę niezwyciężony! - Karol zaczął się opętańczo śmiać.

- Polish, ty nie mogłaś go mniej zjebanym stworzyć? - spytała Lady Macabresca.

- Oj, to był wypadek przy pracy. 

- Myślisz, że jesteś w stanie nas pokonać? - Tina wystąpiła do przodu, splatając w dłoni potężne zaklęcie bojowe, które następnie rzuciła w stronę Karola. Stało się jednak coś, czego nikt się nie spodziewał. Zaklęcie natrafiło na barierę, od której odbiło się i trafiło w wiedźmę, raniąc ją.

- Tina! - Lady Macabresca nachyliła się nad dziewczyną. Również Wyjątek doskoczył do rannej wiedźmy, żeby ją opatrzyć. 

- Hahaha! Nikt mnie powstrzyma! - rechotał Karol - Uwięzić ich!

Po tych słowach z ziemi zaczęły wyrastać kolczaste pnącza, która oplatały się wokół ciał Tiny, Wyjątka, Lady, MrD, Alice i Asmodeusza. Polish przyglądała się temu zszokowana.

- Moja kochana Autorko. Wreszcie odpłacę ci się za wszystkie cierpienia. Teraz ja będę Autorem, a ty poczujesz co to znaczy być fikcyjną postacią! - Karol uniósł berło, zakończone krwistoczerwonym rubinem. Kamień zalśnił, po czym w stronę FunPolishFox wystrzelił z niego promień.

- NIIIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!

- Nie, nie chcę być OC! - wrzasnęła dziewczyna o lisich uszach, zrywając się z łóżka.

- Polish! W końcu się obudziłaś! - do dziewczyny doskoczył młody blondyn, zamykając ją w uścisku.

- MrD... To było straszne! - łkała lisica - Karol się sklonował! I chciał zająć moje miejsce.

- Już dobrze, to był tylko sen. Tina! Wyjątek! Chodźcie tu!

- Chwała ci Szatanie! W końcu się wybudziła - westchnęła blondynka w okularach, podchodząc do Polish - Jak się czujesz? 

- Chyba dobrze... Co się w ogóle stało? 

- Zatrucie i to bardzo silne - zaczął wyjaśniać Wyjątek - Karol, ta mała gnida, zamieniła twoją czekoladę na jakiś felerny i trujący wyrób czekoladopodobny. Po jego zjedzeniu wpadłaś w śpiączkę.

- Jak długo spałam?

- Cztery dni - odpowiedziała wiedźma - Już się baliśmy, że nigdy się nie obudzisz. 

- Aha... Hej, co to jest?

Na podłodze materializował się magiczny krąg, z którego wyszedł... Asmodeusz.

- Witaj Polish. Mam do ciebie sprawę. Czy mógłbym pożyczyć od ciebie Karola? Belzebub właśnie zbudował maszynę do klonowania i tak sobie pomyślałem, że zrobię sobie prywatną kopię Karola.

- NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro