ROZDZIAŁ 8
- Co czytasz? – zapytałam, zaglądając chłopakowi przez ramię.
Szum silników samolotu sprawiał, że musiałam mówić głośniej niż zazwyczaj. Za oknem słońce dopiero wysuwało się zza chmur, a my już byliśmy w drodze do obiecanego przez Ellie Las Vegas. Za niecałe czterdzieści osiem godzin będziemy znowu widzieć za małymi okienkami Nowy Jork.
Cieszyłam się na ten wyjazd jak dziecko. Byliśmy z rodzicami kilka razy na zachodnim wybrzeżu, jednak wieczór w Las Vegas z przyjaciółmi był zupełnie innym przeżyciem.
- „Słońce też wschodzi". Jest w porządku, ale na pewno nie zostanie moją ulubioną powieścią Hemingwaya – wzruszył ramionami.
- Czytasz Hemingwaya? – usłyszeliśmy, widząc wychylającą się z między siedzeń głowę Davida.
- Między innymi.
- O mój Boże, wybacz, Mike – zwrócił się do blondyna. – Ale chyba się zakochałem.
Zaśmiałam się, spojrzawszy na lekko przerażoną minę Nicka.
- Williams, kochanie, chyba musisz nadrobić parę literackich zaległości. – Tym razem ja skierowałam te słowa do Michaela.
- Palą mi się nogi, tak pędzę do biblioteki – mruknął blondyn, nawet się do nas nie odwracając.
Oparłam skroń na ramieniu Cordwella.
- Prześpij się. Chcesz moją bluzę pod głowę?
Przytaknęłam, czując, jak ogarnia mnie sen. Musieliśmy być na lotnisku o czwartej rano, dlatego też udało mi się przespać zaledwie trzy godziny. Postanowiłam więc wykorzystać kolejne cztery na uzupełnienie dającego się we znaki braku.
*
Resztkami sił pokonaliśmy schody na jedenaste piętro. Awaria windy. Świetny początek, jeśli jedyne, na co chcą zasłużyć to negatywna opinia w internecie od szóstki osób. Zrzuciliśmy z ramion torby, wchodząc do pokoju. Wielkością przypominał on raczej duże mieszkanie. Korytarz prowadził do pomieszczenia z kuchnią i balkonem. Po drodze minęliśmy trzy wejścia do naszych „prywatnych" pokoi.
Chyba odwołam moje słowa o negatywnej opinii. Podeszłam do olbrzymiego okna, z którego rozciągał się widok na panoramę miasta. Choć było południe i kolorowe neony były wyłączone, wiedziałam, że było niesamowicie. Co jakiś czas przychodziła mi do głowy myśl o tym, jak dużą część swoich oszczędności wydałam na ten wyjazd, ale to zdecydowanie mi ją rekompensowało.
- Czekam na podziękowania i dary za znalezienie nam tej perełki – powiedziała Ellie, kładąc się na sofie stojącej na środku głównego pomieszczenia.
- Jest zajebiście. – David stał w miejscu, próbując ogarnąć wzrokiem każdy kąt.
Chwilę później rozeszliśmy się do swoich pokoi. Kiedy tylko Nick otworzył drzwi, usłyszałam:
- O, kurwa.
Spojrzałam w górę podobnie jak chłopak. Na suficie znajdowało się wielkie lustro, dokładnie nad łóżkiem.
- Nie wyobrażaj sobie za wiele – mruknęłam.
- Nasza wyobraźnia w tym momencie działa tak samo, Ruthford – odparł brunet ze śmiechem, po czym, rzuciwszy na podłogę torby, położył się.
Powiesiłam kurtkę na wieszak przy drzwiach i sama też opadłam na łóżko. Oparłam głowę na ręce Nicka, a prawą dłoń włożyłam w jego włosy.
- Nie mogę się skupić, kiedy wzrok ucieka mi do góry – szepnął chłopak.
Podniosłam powieki, natrafiając na nasze odbicie.
- Zamknij oczy. - Zakryłam mu je dłonią, śmiejąc się.
- Gołąbeczki, koniec zabaw, ubierajcie się – zawołała Ellie przechodząca obok naszych niezamkniętych drzwi. – Wychodzimy za pół godziny.
- Słyszysz? Wstajemy – powiedziałam z udawaną złością.
- El, chodź tu na chwilę.
Zmrużyłam oczy, patrząc na chłopaka. On jedynie z uśmiechem czekał na dziewczynę.
- Co jest? - Parker weszła do środka.
- Zobacz, jakie mamy zajebiste lustro.
- U nas też jest, przystojniaku – odparła, odwzajemniając jego uśmiech. – I zamierza być dzisiaj dobrze wykorzystane.
Nick klasnął w dłonie, przenosząc swój wzrok na mnie.
- Widzisz? Twoja przyjaciółka rozumie, o co chodzi.
- Przykro mi to mówić, ale z naszej dwójki to ja mam u niej większe szanse, więc nie polecam ci się zakochiwać – wzruszyłam ramionami.
Podniosłam się z łóżka, ale nie minęła sekunda, jak chłopak otoczył mnie swoim ramieniem i przyciągnął z powrotem do siebie. Mimo protestów pocałował kilka razy moje ramię, po czym mnie puścił.
Wyciągnęłam ze szmacianej torby czarną, satynową sukienkę, którą kupiłam kiedyś z Parker. Sukienkę, przed którą broniłam się rękami i nogami, ale zostałam przekonana, by mieć ją na „specjalną okazję". Myślę, że właśnie dzisiaj jest ta specjalna okazja. Kiedy męczyłam się z zamkiem, Nick w momencie założył czarne, dość eleganckie spodnie i białą koszulę. Nie skłamię, jeśli powiem, że nie mogłam oderwać od niego oczu.
Prostowałam halkę spod sukienki, kiedy brunet skończył wiązać buty i podniósł na mnie wzrok. Przejechał językiem po tylnych zębach, kręcąc głową.
- Ładnie? – uśmiechnęłam się niewinnie.
- Ładnie – odparł, siadając na łóżku przede mną.
- Za tobą też niejedna się może dzisiaj obejrzeć, Cordwell.
- Lepiej, żeby za tobą się nikt nie oglądał, bo może źle skończyć.
Lubiłam tę cechę Nicholasa. Choć czasem nasza relacja mogła wydawać się toksyczna, w głębi serca wiedziałam, że stawia mnie na pierwszym miejscu. Niejednokrotnie przyznawał, że problemem zawsze jest zachowanie mężczyzn, nie ubranie kobiety.
Chwilę patrzyłam mu z uśmiechem w oczy, po czym udałam się do łazienki, gdzie spotkałam Rachel. Dziewczyna prostowała swoje długie blond włosy, nucąc coś przy tym. Przerwała, gdy mnie zobaczyła.
- Było otwarte... - zaczęłam.
- Wchodź! Kurwa, Jules, jak ty bosko wyglądasz!
*
Po zjedzeniu obiadu skierowaliśmy się do ścisłego centrum miasta. Zaczynała się pora popołudniowa, co oznaczało otwarcie klubów, kasyn i barów, gdzie zamierzaliśmy spędzić następne kilkanaście godzin. David zapragnął odwiedzić miejsce tylko dla panów, na co Michael, nieprzekonany tym pomysłem, w końcu się zgodził. Rozeszliśmy się do wejść naprzeciwko siebie. Przekroczywszy próg Sapphire Nightclub, ogarnęła nas chwilowa ciemność. Dopiero kilka schodów niżej kolorowe neony wskazały nam drogę do stolików.
- Mam nadzieję, że nie będzie to nasz ostatni taki wyjazd – rzuciłam, stukając się szkłem z resztą.
- A ja mam nadzieję, że tej nocy nie zapomnimy nigdy! – zawołała Ellie, po czym w sekundę wypiła wódkę z kieliszka i wybiegła na parkiet.
Chciałam ruszyć za nią, ale powstrzymał mnie uścisk ręki Nicka na moim ramieniu. Przysunął się blisko, by jego głos przedarł się przez szum i muzykę.
- Chodźmy na jeszcze jednego.
Uśmiechnęłam się, łapiąc jego dłoń i kierując się w stronę baru. Minęliśmy tańczącą grupę, która ciągle się powiększała, kilka zarezerwowanych stolików vip, aż dotarliśmy do sceny z tancerkami.
- Masz jedyną okazję sobie pooglądać te piękne dziewczyny, kiedy stoję obok – zażartowałam.
Oczywiście, że zdenerwowałabym się, gdybym się dowiedziała, że oglądał striptizerki w tajemnicy, ale w tym momencie, gdy sama chciałam zobaczyć, jak poruszają się ich wysportowane ciała, nie miałam z tym najmniejszego problemu. Nickowi można wiele zarzucić, ale nigdy nie dał mi powodów do jakiejkolwiek zazdrości.
Ciało jest narzędziem, a nie czyjąś ozdobą. Tutaj ta zasada nie miała miejsca. Tancerki, czy też tancerze, zarabiali dzięki temu, że ktoś ich ciała oglądał i doceniał.
- Ty już chyba jesteś pijana – odparł Nicholas, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Mówię poważnie. Chciałbym umieć się tak ruszać jak one.
Westchnęłam, wciąż wpatrując się w cztery prawie nagie brunetki. Chłopak natomiast chwycił moją dłoń, zmuszając tym samym do pójścia w jego kierunku. Stanęliśmy przy wyspie baru, gdzie poprosił o dwa kieliszki tequili.
- Musisz odsłonić szyję – powiedział, trzymając w ręku mały talerzyk.
Przechyliłam głowę, a brunet posypał solą po mojej skórze. Złapałam w zęby plasterek limonki, czekając na następny ruch Nicka. On natomiast wziął do jednej ręki kieliszek, drugą przytrzymując moją głowę. Zebrał językiem sól, wypił tequilę i, łapiąc moją szyję, chwycił zębami limonkę.
Uśmiechnął się po tym, patrząc swoimi brązowymi oczami prosto w moje.
- Twoja kolej.
__________________________________________________________
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro