Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17. (Ron), [Dafne/Ron], OPISÓWKA

• • •

best_weasley published a story.

➖ odpalił się 🤯 @cormac.mc

OCTOBER 31 • Seen by little_blonde, greengrass, higgie and 20163 others.

• • •

greengrass / best_weasley
OCTOBER 31 • 23:58

ale grubo macie 😂😂😂

u was pewnie nie lepiej 😁

no w sumie racja

hehehhh
wyświetlono

• • •

Chłopacy wyszli z salonu wspólnego ślizgonów z doczepioną do nich Pansy, która koniecznie musiała już wyjść z tego pomieszczenia i nie chciała ich puścić samych, nawet gdy dowiedziała się, że idą się spotkać z gryfonkami i Luną. Jak stwierdziła, musi zobaczyć na własne oczy podchody Higgsa do Granger i może uda jej się dodać mu trochę więcej odwagi. Chłopak uważał jednak, że jeżeli już to będzie odwrotnie, ale nic nie mógł z tym zrobić, bo kroczyła za nimi krok w krok.

- Nie możemy po prostu połączyć imprez? - zapytała zdziwiona, wchodząc po schodach. Chłopacy spojrzeli na nią jak na wariatkę.

- Jakoś sobie tego nie wyobrażam - stwierdził Draco ze zgrozą. - Nie będę narażać Brown, bo jeszcze Astoria mi ją podrapie, a buźkę ma ładną - dodał, po czym ukazał wszystkie zęby w szerokim uśmiechu.

- Astoria zajęłaby się wtedy Finniganen, już ja bym się o to postarała - puściła mu oczko, na co zmarszczył czoło.

- Nadal nie sądzę, by to był dobry pomysł. Weasley wciąż by mnie wkurwiał swoją obecnością - mruknął Terrence, robiąc minę jakby myślał o najbadziej śmierdzącym gównie na świecie.

- O to to - przyznał mu rację Adrian, wskazując na niego palcem.

- Nadal jest w rankingu wyżej niż ja, nie chcę zaprzepaścić szans u Granger przez obicie mu mordy - powiedział Higgs rozdrażniony.

- Chyba nie sądzisz, że kiedyś będziesz wyżej? - zaśmiał się Teo, za co Terrence zmierzył go wzrokiem.

- Pans, jak już jesteśmy sami, to może powiedz nam co z tym Blaisem? - Draco rzucił jej krótkie spojrzenie.

- Nie rozumiem pytania - zmieszała się, bo nie po to poszła z nimi, żeby teraz o nim gadać.

- Jak wiemy, zawsze każdy ma swoją wersję - stwierdził Terr. - Serio skończyliście to, co między wami było?

- Nie widać? Jestem tu z wami, a nie z nim - spojrzała na nich zdziwiona. - Z resztą nic między nami nie było - machnęła ręką. Oszukiwała sama siebie, ale miała nadzieję, że w niedalekiej przyszłości jej to przejdzie i nikt więcej nie będzie musiał o tym wiedzieć.

- Mam nadzieję, że wszystko między wami w porządeczku - mruknął Teo.

- Jasna sprawa - powiedziała od razu.

- To dlaczego go unikasz? - zapytał Draco nie do końca przekonany.

- Zadajecie za dużo pytań i nie podoba mi się to. Jak tam Lovegood? - ucięła temat, szturchając Adriana.

- Dlaczego mnie pytasz o Lovegood? - zdziwił się Pucey.

- Może w końcu zaprosisz ją na randkę? - wyszczerzyła się.

- A może skończ nas wszystkich swatać? - mruknął Terr niezadowolony, ale ona rzuciła mu tylko słodki uśmieszek.

Szli korytarzem najciszej jak to tylko było możliwe, by nie zbudzić nauczycieli, chociaż zgodnie twierdzili, że pewnie też gdzieś chleją i tylko udają takich grzecznych, ale w sumie wcale by się im nie dziwili. Kiedy wyszli zza rogu zobaczył najseksowniej przebrane dziewczyny w Hogwarcie. Nawet Granger i Weasley wyglądały przyzwoicie, ale to pewnie przez te kocie maski, które miały na twarzach. Nie no, dobra, były ładnymi dziewczynami mimo wszystko, ale w tym momencie nie widział nikogo poza Lavender.

- Wyglądacie zajebiaszczo - wyszczerzyła się Pans, kiwając głową z uznaniem. Hermiona aż podskoczyła, kiedy ich zobaczyła i podleciała do niej, wyrywając jej z dłoni maskę, którą Pans oczywiście ściągnęła, jak tylko wyszli z pokoju wspólnego, bo niestety ograniczała jej ruchy. - Fajna, nie?

- To zdecydowanie najlepszy pomysł na halloweenowe przebranie - ucieszyła się, oddając jej maskę Salvadora. - Jak impreza?

- Ta jest lepsza - wyszczerzył się Draco, wtulając się w Lavender. Wszystkie dziewczyny oprócz Parkinson były tym wyraźnie zniesmaczone.

- Dobra, chodźmy zapalić - mruknął Adrian, szturchając Higgsa wpatrzonego w Granger.

- Racja, nie paliłem już dobre kilka godzin - pokręcił głową Terrence i wspólnie skierowali się w stronę drzwi wyjściowych.

Odsapnięcie od tego tłumu, jaki zebrał się w ich pokojach wspólnych w tą noc zdecydowanie było im potrzebne. Pans przyczepiła się do dziewczyn, przez co Draco nie do końca był zadowolony, ale po chwili odpuścił i zaczął omawiać z chłopakami taktykę na mecz z krukonami, który miał się odbyć w listopadzie. To zaskakujące, że mogli rozmawiać o tym o każdej porze dnia i nocy, i nigdy nie mieli tego dość.

• • •

godzinę wcześniej

Impreza w salonie gryfonów trwała w najlepsze. Zebrał się tu niemal cały ostatni i przedostatni rocznik. Tylko nieliczni wybrali się do Hogsmeade obchodzić Halloween w klubie. Alkohol lał się litrami, a Seamus, Dean i Neville zadbali o to, by go nie zabrakło, wykupując chyba całą półkę sklepową. Zaprosili oczywiście znajomych z Ravenclawu, którzy licznie przybyli do wieży, by wspólnie przeżyć jedną z lepszych imprez w swoim życiu. Dziewczyny już tydzień wcześniej zajęły się wystrojem salonu, rozwieszając przeróżne ozdoby na suficie, w oknach czy na wejściu. Panował półmrok, gdyż pomieszczenie rozświetlały jedynie świeczki lewitujące nad ich głowami i światło odbijające się od księżyca, wpadające do salonu przed okna oraz małe ultrafioletowe diody w części tanecznej.

- Jestem wykończona - sapnęła Ginny, opadając na ostatnie wolne miejsce na kanapie obok Hermiony. - Co tak siedzicie?

- Też już mam dosyć - powiedział Cormac, opierając głowę o tył kanapy. - Alkohol jest zły.

- Mówisz to po każdej imprezie - zauważyła Lavender, kładąc głowę na kolana Seamusa. Oboje koczowali już na dywanie, bo nie było już żadnych wolnych miejsc siedzących.

- Zachowujemy się jak jakieś stare dziady - mruknął Dean. - Zobaczcie jak Harry wywija z Cho na parkiecie, a my siedzimy i narzekamy, jakbyśmy mieli po sto lat.

- Oni mają lepszą formę, bo grają w Quidditcha - stwierdziła Luna, spoglądając w ich stronę. Bawili się w najlepsze od samego początku imprezy.

- Ale Dean ma rację. Wstawaj stara, nie ma siedzenia - wyszczerzyła się Hermiona, ciągnąc Lunę na parkiet.

Krukonki wcale nie trzeba było namawiać, bo od razu zaczęła skakać z przyjaciółką w rytm muzyki, która roznosiła się po całym pomieszczeniu. Lavender zaczęła obserwować je z uśmiechem na ustach, dopóki Seamus nie pstryknął ją w nos.

- To bolało - warknęła, krzywiąc twarz.

- Mieliśmy pogadać - przypomniał jej, a Cormac nadstawił bliżej głowę, żeby ich podsłuchać.

- Właśnie, Brown - powiedział. - Nie podoba nam się to, że spotykasz się z Malfoyem.

- Mnie się podoba - stwierdziła zgodnie z prawdą. Odkąd zaczęła się z nim spotykać, w końcu poczuła, że żyje. Uwielbiała spędzać z nim czas w każdy możliwy sposób.

- Zobacz sama, ten facet nie miał żadnych zawahań, żeby tak się zachować w stosunku do Astorii. Może mi powiesz, że myślisz, że z tobą będzie inaczej? - zapytał Seamus, unosząc jej głowę ze swoich kolan. Lavender podniosła się i oboje usiedli po turecku na przeciwko siebie.

- O niej też musimy porozmawiać - zmrużyła oczy. - Nie wierzyłabym na twoim miejscu we wszystko, co ci ona opowiada, bo możliwe że ma bujną wyobraźnię.

- Nie zmieniaj tematu, Lav - wtrącił Cormac i usiadł na dywanie obok nich.

- No a co mam wam powiedzieć? - zdziwiła się. - Nie musicie się o mnie martwić, bo nie dam się zranić żadnemu facetowi, a już tym bardziej jemu.

- A co to za kółko różańcowe? - zapytał Neville z uśmiechem, ale Dean i Ginny pociągnęli go za rękawy, żeby usiadł obok nich na kanapie i im nie przeszkadzał.

- Po prostu się o ciebie martwimy - powiedział ostrożnie Seamus.

- Zapewniam was, że zupełnie niepotrzebnie - powiedziała, kładąc dłonie na jego kolanach. - Ty mi lepiej powiedz, co ty odwalasz z Greengrass.

- Uczymy się razem - wzruszył ramionami.

- Uczycie się razem? - zapytała wątpliwie. - Nie mogłeś sobie znaleźć do tego dziewczyny z ilorazem inteligencji wyższym niż zero?

- Ale nie obrażaj jej, Lav - ostrzegł ją Seamus, a ta zamarzyła brwi.

- Ona też mnie obraża - wzruszyła ramionami. - Ta dziewczyna to zło wcielone, nie lubię jej - warknęła.

- Nie obraża cię - zaprzeczył. - Przynajmniej w moim towarzystwie.

- Chociaż wtedy się powstrzymuje - prychnęła. - Jakoś z Bulstrode i Parkinson można normalnie porozmawiać, a ona wciąż szuka jakiejś zaczepki. I tu nie chodzi wcale o zazdrość o Malfoya, bo robiła to już wcześniej - warknęła poirytowana.

- Widocznie taką ma naturę - próbował ją obronić. - Da się z nią też normalnie porozmawiać, uwierz. Gdyby była taka tępa i głupia za jaką ją uważasz, to raczej bym się z nią nie spotykał, nie sądzisz?

- Nie wiem - powiedziała ze złością. - Po prostu przemyśl to, czy ona jest warta twojego czasu, Seamus.

- Może jest, może nie jest, na razie nie robimy nic innego poza nauką, więc nie musisz się martwić - puścił jej oczko i wstał, żeby pójść po drinka.

- I pamiętaj, Lav - Cormac wskazał na nią palcem. - Jedno twoje słowo i spierzemy Malfoya na kwaśne jabłko - dodał, a gryfonka kiwnęła głową. Wstał z podłogi i podał jej rękę, by mogła się podciągnąć.

- Przesłuchanie się udało? - zapytała Ginny, a Lavender przewróciła oczami.

- Miałam dosyć już po waszych kazaniach, a teraz mam wrażenie, że głowa mi pęka - mruknęła. - Wstawaj, idziemy tańczyć - dodała z uśmiechem, podając jej rękę i skierowały się na środek salonu do sióstr Patil, by jeszcze trochę potańczyć.

W salonie ślizgonów impreza wcale nie była spokojniejsza. Dziewczyny się postarały i przygotowały przeróżne wersje drinków, a większość z nich była w kolorach soczystej zieleni. Z sufitu sypały się fałszywe pieniądze mające powiązanie z ich serialowymi przebraniami. Blaise podrywał jakąś dziewczynę w ciemnym zakątku ich salonu wspólnego, a Teo cisnął bekę z nawalonych sióstr Greengrass i podmieniał im już drinki na zwykły sok, bo bał się, że jak tak dalej pójdzie, to obrzygają im cały salon.

- Dobra, idź trochę potańczyć, ja się nimi zajmę - powiedziała Pansy, siadając na przeciwko niego na krześle.

- One nie mogą dostać już żadnej kropelki alkoholu - szepnął, na co ślizgonka kiwnęła głową. - Nie rozumiem, jak można doprowadzać się do takiego stanu - dodał zszokowany, po czym wziął butelkę whisky i ruszył na parkiet, okręcając się wokół własnej osi.

Pans zaśmiała się na ten widok. Teodor wydawał
się taki beztroski, jakby nie miał żadnych problemów. Odkąd się rozstali, nie związał się z żadną dziewczyną, a przynajmniej ona nie miała takiej informacji. I wyglądał na szczęśliwego. Może faktycznie z tych związków to same problemy są? To ukłucie w serduszku, kiedy zobaczyła przed momentem Zabiniego bajerującego jakąś laskę z młodszej klasy było nieprzyjemne, ale Blaise taki właśnie był. Czego ona się niby spodziewała? Sama zakończyła to co ich łączyło, cokolwiek pomiędzy nimi było... Wzięła kieliszek w dłoń i upiła trochę zawartości.

- Skarbie, co ci jest? - zapytała Astoria, opierając łokcie na stole. - Mina ci zrzedła.

- Znowu myśli o Blaisie - stwierdziła Dafne, podnosząc się z kanapy.

- Wcale o nim nie myślę - zaprzeczyła od razu.

- Jasne - prychnęła Astoria, próbując wziąć jej kieliszek. - Znajdź sobie kogoś nowego.

- Ty jesteś chyba jakaś upośledzona - stwierdziła Pansy, podsuwając jej pod nos kieliszek, który wcześniej uszykował jej Teo.

- Może upośledzona, ale nie głupia - powiedziała poważnie, po czym przesunęła kieliszek z powrotem w stronę przyjaciółki. - Dolej mi tu wódki lepiej. Nott chyba myślał, że się się nie skapnę, że podmienia mi drinki.

- A może wrócicie do siebie? - wtrąciła Trace, która właśnie podeszła do ich stolika. - Jest przesłodki - skomentowała, patrząc jak tańczy sam ze sobą.

- Puknij się w łeb - stwierdziła Pans i wstała, żeby poszukać Malfoya, bo miała niesamowitą ochotę zapalić.

- A ty nie miałaś nas pilnować? - zdziwiła się Astoria.

- Tracey was pewnie chętnie popilnuje, chociaż raz role się odwrócą - wyszczerzyła się do nich i zniknęła w tłumie.

• • •

     Stali na dziedzińcu, tworząc wkoło siebie gęstą chmurę z dymu papierosowego. Zgrzytali zębami z zimna, ale czego nie robi się, żeby tylko się dotlenić. Pans zaczęła opowiadać chłopakom o serialu, bo wcześniej jakoś nie chcieli jej wysłuchać, a w tym momencie nie mieli wyjścia, bo dołączyły do niej gryfonki, które były równie tym podekscytowane, więc oparli się o murek i wytrwale słuchali tego, co mają do powiedzenia, bo zdawali sobie sprawę z tego, że z pięcioma dziewczynami już nie mają szans, żeby je uciszyć. Terrence jako pierwszy zdeptał papierosa na ziemi i spojrzał na trzęsącą się z zimna Granger.

- Jak się bawiłaś dzisiaj? - zapytał, opatulając się szczelniej czerwonym kombinezonem. Nie miał nic, co mógłby jej pożyczyć do okrycia, więc zgarnął ją za rękę do siebie i oplótł ramionami.

- Całkiem dobrze - przyznała, rumieniąc się. - Przeraża mnie jednak fakt, że wciąż nadarza się jakaś okazja do spożywania alkoholu, a w tym roku są egzaminy - mruknęła mu do ucha, bo swój monolog zaczęła Lavender i to był jedyny sposób, żeby ją usłyszał. Ciarki go przeszły, kiedy poczuł na skórze jej ciepły oddech.

- Dasz radę. Kto jak nie ty?

- Chciałabym w to wierzyć - uśmiechnęła się.

- Nie możesz wiecznie się uczyć, gdzie czas na przyjemności? - zapytał, widząc kątem oka Pans, która kiwnęła w jego stronę głową z uznaniem.

- Na przyjemności przyjdzie czas, jak skończymy szkołę - stwierdziła, chowając dłonie w kieszenie jego kombinezonu.

Jego bliskość nie była już jej taka obca, bo kilka dni wcześniej, kiedy przywitał ją rano śniadaniem w kuchni prefektów, spędzili ze sobą trochę czasu, a po śniadaniu obejrzeli nawet razem film, co było idealną okazją do przytulania się na kanapie, jednak wciąż ktoś im przeszkadzał. Zdążyła wypić z nim wtedy w końcu kawę, o którą ją tak męczył, ale kiedy wpadł Cormac z błagającym spojrzeniem, by poprawiła mu wypracowanie, Terr zwinął się, a ona spędziła dwie godziny na pisaniu nowego wypracowania dla McLaggena.

- Jak skończymy szkołę, to dopiero zacznie się jazda - powiedział na myśl o pracy, do której wszyscy będą musieli pójść.

- W sumie racja - przyznała mu. - Idziemy do środka? - zapytała, czując jak zamarzają jej uszy.

- Wracacie do siebie czy idziecie z nami? - zapytała Pansy, gasząc papierosa.

- A może przenosimy imprezkę do nas? - Draco spojrzał na Granger. Własny salon, kuchnia i łazienka to było zdecydowanie najlepsze, co ich mogło spotkać na tym ostatnim roku.

- A posprzątasz jutro ten syf, który zrobią? - zapytała Hermiona.

- Nott posprząta - wzruszył ramionami blondyn.

- Chciałbyś - prychnął Teo, po czym ruszył w stronę drzwi wejściowych.

- Już nie przesadzaj, Herm - powiedziała Ginny. - Praca zespołowa i będziecie mieć czyściej niż kiedykolwiek - wyszczerzyła się.

- Ale musimy napisać do paru osób - stwierdziła Luna.

- Ja też dam znać ekipie, żeby przynieśli jakieś żarcie i alkohol - powiedział Adrian i wspólnie skierowali się do salonu prefektów.

Z małej imprezki, zrobił się niezły kocioł, ale Hermiona nie chciała być niegrzeczna, więc nikogo z niej nie wyprosiła. Dziwiła się, że nikt przez przypadek nie obudził nauczycieli albo woźnego, idąc przez cały zamek do ich salonu, bo wszyscy byli tak wstawieni, że raczej ciężko mieli z poruszaniem się i byciem dostatecznie cicho. Zamiast kilku osób przyszło kilkanaście, a ich salon nie jest wcale jakiś ogromny, więc modliła się, by nikt więcej już nie dołączył. Usiadła obok Ginny i z niepokojem spojrzała w stronę kuchni, gdzie Ron z Seamusem rozlewali alkohol kilku ślizgonkom.

- Są nieźle wstawieni - skomentowała Ginny, patrząc na brata.

- Właśnie widzę - warknęła, kiedy Ron rozlał praktycznie pół butelki whisky na blat. Odwróciła wzrok, by na to nie patrzeć i po raz kolejny stwierdziła, że był to fatalny pomysł z tą imprezą w ich salonie.

- Tu jesteście - ucieszyła się Lavender, stając przed gryfonkami z szerokim uśmiechem na ustach.

- A ty gdzie byłaś? Co robiłaś przez ostatnią godzinę, bo nigdzie cię nie mogłyśmy znaleźć? - zapytała Ginny podejrzliwie, a Lavender się zarumieniła. - Dobra, nie chcę wiedzieć.

- Tak będzie lepiej dla ciebie, ruda - skomentował Draco, obejmując Brown od tyłu, na co Hermiona prychnęła. - No co się tak patrzysz, Granger? Też nie chcesz tego słyszeć, to mogłoby tobą wstrząsnąć.

- O czym gawędzicie? - zapytał Terr, podchodząc do nich, po czym wręczył Hermionie i Ginny kolejne drinki.

- Właśnie miałem wytknąć Granger jej doświadczenie w łóżku, a raczej jego brak - wyszczerzył się blondyn. - Może coś z tym zrobisz, Higgs?

- Malfoy, weź spierdalaj - warknęła Hermiona. - To że się spotykasz z moją przyjaciółką nie znaczy, że cię nie zabiję, jak nadarzy się taka okazja.

- Dokładnie - potwierdziła Ginny. - I odczep się od naszego życia seksualnego. Skąd możesz wiedzieć jak ono wygląda?

- Na pewno gorzej niż moje - stwierdził i spojrzał w kierunku kuchni, gdzie Ron próbował zabawiać koleżanki ze Slytherinu. - Mam nadzieję, że to w nim był problem, a nie w tobie, bo będę musiał współczuć kumplowi.

- Wystarczy, Draco - mruknęła Lavender, zatykając mu usta dłonią. - Miałeś zachowywać się tak, by chociaż mogły cię znosić.

- To się nigdy nie stanie, skarbie - powiedziała Ginny, na co Hermiona przytaknęła jej głową.

- On zawsze pierdoli głupoty, może kiedyś się przyzwyczaicie - stwierdził Terr rozbawiony.

Impreza trwała w najlepsze. Seamus z Deanem rozwalili stół, bo tańcząc ze sobą się na niego przewrócili i nie byli w stanie rzucić zaklęcia, by go naprawić. Cho tak bardzo pokłóciła się z Harrym, że oboje zniknęli i nikt nie mógł ich nigdzie znaleźć, więc wszyscy stwierdzili, że pewnie godzą się w jakimś składziku na miotły. Blaise jak zwykle zaczął podrywać Ginny, ale marnie mu to wychodziło, więc odpuścił, kiedy oblała go drinkiem, po tym jak próbował pocałować ją w policzek. Miarka się przebrała, kiedy zobaczyła, że jakaś para wbija do jej sypialni. Całowali się i zmierzali do niej chyba w wiadomym celu, więc wściekła wstała z dywanu i pobiegła w kierunku swojego pokoju, by ich stamtąd wykurzyć. Skrzywiła się, kiedy po dosłownie paru sekundach otworzyła drzwi, a oni już leżeli na jej pościeli, na szczęście jeszcze w ubraniach.

- Wam się chyba coś w głowach popierdoliło - warknęła wściekła, zapalając światło. - Ron? Kurwa Ron! - krzyknęła zażenowana, kiedy odwrócił głowę w jej stronę. Przez czarne włosy, które przefarbował, żeby pasowały mu do przebrania Hrabi Draculi go nie poznała. Były facet przyprowadzający do jej sypialni swoją nową zdobycz, no kurwa pięknie.

- O kurwa - jęknął, mrużąc oczy od światła. Wstał pospiesznie z dziewczyny i omal się nie przewrócił. - Ale mi wstyd - dodał zmieszany i podał rękę koleżance, żeby wstała. O jasny chuj.

- Dafne? - zapytał rozbawiony Higgs, który właśnie stanął w drzwiach obok Hermiony. - Myślałem, że coś się stało, że tak wyleciałaś nagle - położył jej dłoń na ramieniu.

- Jak widać stało się - szepnęła pod nosem Hermiona.

- Siemanko, Terr - wyszczerzyła się ślizgonka i uwiesiła się ramienia Rona. - Zajęliśmy wam sypialnię? - zapytała zdziwiona. Hermiona przewróciła oczami i usunęła się im z drogi.

- Jutro pogadamy - wysyczała wręcz przez zęby, kiedy Ron wychodził z jej pokoju i już otwierał usta, by coś powiedzieć, jednak ta zatrzasnęła mu drzwi przed nosem. - No pojebało go.

- Przecież on był tak wstawiony, że jutro nie będzie tego pamiętać - powiedział Terr, po czym wybuchnął śmiechem.

- To ja mu przypomnę.

- A ja przypomnę Greengrass. Możesz być pewna, że nie dam jej żyć - wyszczerzył się.

Hermiona wyjęła z szafy świeżą pościel i zaklęciem sprawiła, że sama zaczęła się zmieniać. Terr oparł się o komodę i przyglądał jej się z uśmiechem, kiedy zdejmowała swoją maskę z twarzy i przeczesywała włosy przed lustrem.

- Co się lampisz? - zapytała rozbawiona, kątem oka widząc go w lustrze.

- Bo lubię - wzruszył ramionami, po czym do niej podszedł i wyjął szczotkę z jej dłoni, by odłożyć ją na szafce.

Nie mógł już dłużej na to czekać. Od miesięcy marzył o tej chwili, a teraz stała przed nim i czuł, że to jest właśnie jego szansa. Wszystko przestawało istnieć, kiedy dotknął jej ust swoimi najczulej jak tylko mógł, wciąż patrząc jej głęboko w oczy. Dosłownie spodziewał się, że zaraz uderzy go twarz, więc odsunął się na kilka centymetrów i cierpliwie czekał na jakikolwiek ruch z jej strony. Wzdychnęła ciężko i zagryzła wargę, po czym ku jego zdziwieniu położyła dłonie na jego szyi, prosząc o więcej. Odszukała jego ust i pocałowała go zachłannie, kiedy zarzucał ręce na jej talię.

Całował ją z taką pasją, jakby była wszystkim, o czym marzył. Czuła tornado motyli w brzuchu, a każde włókno jej ciała drżało, jakby robiła w tym momencie coś bardzo niebezpiecznego. Położył swoją chłodną dłoń na jej rozgrzanej szyi, natarczywie ją do siebie przyciskając, wzniecając w niej jakiś dziki, zwierzęcy płomień. Drugą ręką oplótł jej plecy, wbijając palce w talii, na co aż się wygięła. Oderwała się od niego dopiero, kiedy brakowało im już tchu, ale on wcale jej nie puścił. Objął ją i wsunął twarz w zagięcie jej szyi, wdychając zapach włosów.

• • •

jestem tak niezadowolona z tej opisówki, że masakra... ale już mi się nie chciało poprawiać 🙄 wybaczcie, ale piszę ją od kilku dni i strasznie mi to nie szło, więc wstawiam dzisiaj, bo i tak lepsza nie będzie 😑 buziaki ❤️ i możecie dawać gwiazdki na zachętę 😂 prawie 50 gwiazdek pod ostatnim rozdziałem, brawo! kiedyś cieszyłam się tak z 200, ale teraz to 50 to marzenie 😍 kocham Was ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro