158. Wyrażone słowami 4
[ Od razu chciałabym oznajmić, że wydarzenia w tym poście mogą być drastyczne dla niektórych osób, więc proszę po przeczytaniu mnie nie zlinczować ;) ]
Była już w połowie pakowania, gdy otarła ręką pot z czoła. Jeszcze kilka kartonów i będzie gotowe. Przeprowadzka po paru dniach od rozpoczęcia związku to coś głupiego, ale wtedy nie myślała o tym. Nie wiedziała o której Harry wróci z pracy, ale chciała zrobić to jak najszybciej. Wczoraj, gdy rozmawiali, dał jej jasno do zrozumienia, że nie chce jej znać. Całą noc myślała nad tym wszystkim. Po co jej to było? Jej głupie ego i uczucia wygrały nad jej rozsądkiem.
Spojrzała na rzeczy w korytarzu i stwierdziła, że nie da rady sobie sama z tym wszystkim. Wyciągnęła telefon z kieszeni spodni i wybrała numer do jednej osoby, która "jeszcze" ją lubi, bo na nikogo nie mogła liczyć, po tym co zrobiła. I wcale im się nie dziwiła.
– Cześć, Nott – przywitała się, gdy odebrał, ale jej ton głosu nie wskazywał zachwytu. – Wpadnij do Harry'ego. Pomożesz mi w pakowaniu – czekała chwilę na odpowiedź. – Gówno mnie obchodzi, że jesteś zajęty. To wszystko przez Ciebie, więc łaski nie robisz... Dobra czekam.
Odłożyła komórkę na stół i rozejrzała się po pokoju. Nie chciała tego robić, ale nie miała wyjścia. Sama nagotowała bigosu.
Po dwudziestu minutach w drzwiach stanął chłopak. Patrzył na plecy znanej mu dziewczyny, która akurat pakowała coś ciężkiego. Podszedł do niej i położył rękę na ramieniu. Pansy spojrzała na niego i nadal nie odzywając się usiadła w fotelu.
– I jak tam z rudą? – zapytała, choć wiedziała jaka będzie jego odpowiedź.
– Trudno – jedno słowo, a w pokoju zrobiło się jakoś ciężej.
Upiła trochę ognistej z małej butelki, którą kupiła jadąc do mieszkania Harry'ego i patrzyła jak Teodor ją wyręcza w pakowaniu. Może to nie było w porządku, ale i tak to było lepsze niż stanie pod mieszkaniem Ginny i czekanie, aż wyjdzie. Poza tym musiała jak najszybciej się wynieść – zanim Harry wróci z Ministerstwa.
***
Siedział nad kolejnymi dokumentami z nierozwiązanej sprawy. Śmierciożercy widziani nad Pragą? Co za głupoty...
Spojrzał na zegarek i uznał, że jak na dzisiaj to koniec jego pracy. Przetarł zmęczoną twarz ręką i westchnął. Ciężka praca i ostatnie dni dały mu się we znaki. Nie wiedział czy jak wróci do domu to dziewczyna jeszcze tam będzie, ale nawet nie miał ochoty z nią nadal rozmawiać. Nie po tym wszystkim.
Odstawił segregator na szafkę, po czym włożył marynarkę. Rozglądnął się czy aby na pewno wszystko zostawił w porządku i wyszedł z biura, a potem z wierzowca. Ministerstwo od czasów szkolnych trochę wyrosło i nie musiał już wjeżdzać ani wyjeżdzać z niego starą budką telefoniczną. Przeszedł kilka przecznic, gdy nagle jego telefon zawibrował.
– Halo – odebrał i uśmiechnął się pod nosem.
– Cześć Harry, masz może chwilkę? Akurat jestem niedaleko Ministerstwa. Spotkalibyśmy się w tym parku, wiesz, eee... Hyde Park w Centrum? – głos rudej wydawał się zagubiony.
– Dobrze, poczekaj tam na mnie. Zaraz będę – odpowiedział i schował telefon do kieszeni.
Po paru minutach był już na miejscu. Na ławce siedziała Ginny, trzymając w dłoni kubek z kawą. Wyglądała okropnie. Włosy miała nie umyte, pod oczami sińce, jakby z tydzień nie spała, a na bluzie miała plamę po jakimś sosie.
– Cześć. Coś się stało? Po co chciałaś się spotkać? – zapytał, siadając obok niej.
– Ja... nie wiem. Chciałabym aby było tak jak dawniej, ale nie umiem wybaczyć ot tak Teodorowi. I jeszcze Pansy... strasznie mnie zraniła... – z jej oczu poleciały łzy.
– Spokojnie, Ginny – brunet położył jej rękę na ramieniu. – Rozumiem Cię, ale życie toczy się dalej. Wiesz, ja rozmawiałem z Pansy i powiedziałem jej, że może nie wybaczę jej od razu, ale rana kiedyś się zabliźni. A na razie... dałem jej czas na wyprowadzenie się ode mnie, bo to nie był najlepszy pomysł – uśmiechnął się pocieszająco. – Ty powinnaś też pogadać z Nottem. W sumie nie jestem jakimś jego fanem, ale... byliście dłużej w związku i wiesz kiedy mówi prawdę, więc może ten wątek o szantażu to nie kolejne kłamstwo.
– W sumie masz rację – spojrzała na niego. – Tak. Spotkam się z nim – wyjęła telefon i już miała zadzwonić, gdy Harry położył rękę na urządzeniu.
– Zawioze Cię. Tylko musimy zajść do mnie, bo muszę się przebrać, ok? – zapytał, a dziewczyna przytaknęła i uśmiechnęła się szczerze.
***
Po zabraniu samochodu z parkingu i przejechaniu całego Londynu, w końcu zaparkowali przed jego mieszkaniem.
– Przepraszam, za bałagan, ale jak była Pansy to pewnie po sobie nie posprzątała – oznajmił i przekręcił klucz w drzwiach.
Gdy weszli, w korytarzu było ciemno, chociaż była szesnasta po południu. Nikt nie odsłonił rolet od rana. Harry od razu włączył światło, a Ginny niechcący coś kopnęła. Spojrzeli w tamtym kierunku i ujrzeli obok drzwi spakowane kartony.
– Rzeczy Pans? Dlaczego ich nie zabrała jeszcze?
– Harry... – głos rudej się załamał, a gdy brunet na nią spojrzał zrozumiał o co jej chodziło.
Ginny wskazywała na buty. Buty Teodora.
Nawet nie zdejmując butów, weszli szybko do kolejnych pomieszczeń, aby znaleźć tamtą dwójkę. Młodsza dziewczyna trzymała się z tyłu wybrańca, jakby się bała tego co ujrzy. I nie myliła się.
W salonie na środku ławy stały małe buteleczki po ognistej whisky. Harry wiedział, że Pansy czasami sobie popija jak jest zdenerwowana, ale sama aż tyle by nie wypiła. Nagle coś stuknęło w sypialni, więc nie czekając wpadli do środka.
Na podłodze leżały porozwalane rzeczy z półek, a pomiędzy nimi ubrania. Na łóżku leżała przestraszona para w nieodpowiedniej pozycji.
– Ginny! Ja Ci wszystko wyjaśnię! – głos Teodora zdawał się dla rudej odległy.
– Wypierdalaj mi stąd! – wybraniec chociaż był dwa razy mniejszy niż ślizgon, wziął chłopaka pod pachy i wywlekł go z łóżka.
Weasley zdążyła już wybiec z mieszkania i właśnie dzwoniła po taksówkę, gdy obok niej stanął Nott, bez koszulki i w pośpiechu zapinał spodnie.
– Wiewióreczko...
– Zamknij się. Kurwa – złapała się za głowę. – A ja chciałam właśnie do Ciebie jechać i Ci może wybaczyć... Ale to już koniec.
– Ginny, proszę, wysłuchaj mnie... Ona...
– Co ona? Co ona? – złapała go za ramiona i wbiła mu pazury w skórę. – Zejdź mi z oczu. Nie chcę Cię kurwa widzieć – wywarczała i odeszła stamtąd.
Teodor wrócił po swoje rzeczy i od razu zabrał kartony Pansy, oczywiście z właścicielką. Harry nie odezwał się do nich ani słowem, trzymał tylko różdżkę w pogotowiu.
Wiem, wiem. "Dlaczego", "Zrób tak aby Teodor był z Ginny" itp, lecz dajcie mi wyjaśnić. Historia Ginny jest zbyt ciężka, abym tutaj to napisała, na pewno wyjaśnię wam w którymś rozdziale, lecz musicie się z tym pogodzić.
Komentarze typu "jak mogłaś..." nic nie wskórają w moją decyzję, więc proszę was uszanujcie to co tutaj piszę 😇
A teraz, pytanie do Was. Chcecie, aby Ginny nadal pracowała jako modelka czy jednak widzicie ją w innej pracy? 😅
Do zoba!
K.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro