Epilog
- Skarbie, nasze walizki są już w samochodzie?
Rozanielony Jimin przemierzał podwórko trzymając w rękach ostatnie pudło z jakimiś drobnymi rzeczami, których nie chciało mu się wyrzucać, a mogły przydać im się w drodze.
- Tak, przed chwilą je przyniosłem - Yoongi spojrzał z uśmiechem na swego towarzysza, przejął od niego paczkę i upchnął na szczycie innych szpargałów znajdujących się w bagażniku.
Minęło już trochę czasu od śmierci Mary, kiedy postanowili wynieść się z miasta. W ogóle z kraju.
Nie mogli zaczynać od nowa w otoczeniu, które przysporzyło im tyle przykrości - od tej pory przeszłość miała zostać odcięta grubą linią.
Bo przyszłość należała do nich.
Yoongi ciasno oplótł rękami talię swojego chłopaka i złożył czuły pocałunek na czubku jego głowy.
- Uwierzysz w to, że jedziemy do Chin? - szepnął podekscytowany czarnowłosy, jeszcze przez chwilę patrząc na swój stary dom.
Właściwie nawet nie był to dom. Jedynie mieszkanie, miejsce, gdzie sypiał, ale już od dawna nie czuł się w nim dobrze.
Jego dom będzie przy boku jego miłości - razem znajdą swój kącik na tym dużym świecie.
Drzwi otworzyły się i stanęła w nich młoda kobieta, uśmiechnięta od ucha do ucha. Zerkała na brata, który dosłownie promieniał.
- Mama dzwoniła. Kazała was pozdrowić i...Haneul jej się oświadczył! - Sooji pisnęła i od razu ruszyła w stronę zakochanych, żeby mocno ich uściskać.
Pani Park, niegdyś złamana przez męża-tyrana również zaczęła stopniowo odbudowywać swoje życie.
Rozkwitła u boku nowego mężczyzny i mocno wspierała swoje dzieci we wszystkim, co postanowiły.
Nawet rozstanie Jimina z Hyerin nie wywarło na niej większego wrażenia, bo wystarczyło dostrzec, jak szczęśliwy jest jej syn, gdy w pobliżu znajduje się Yoongi.
A Hyerin? Cóż, kupiła nowe mieszkanie i w szybkim czasie znalazła miłość swojego życia, a już za kilka miesięcy miała wydać na świat swojego potomka.
- Wow, moja teściowa szaleje - stwierdził z uznaniem chłopak, jeżdżąc ręką po brzuchu Jimina.
Obydwaj mocno się otworzyli. Bliskość nie była już niczym złym, dotyk - przyjemnością, a uczucia najpiękniejszym, co posiadali.
Szczęśliwe losy bohaterów tej opowieści nie skończą się prędko, chociaż w tej historii dobiegają już powoli końca.
Dwie dusze, które musiały się odnaleźć, by odrzucić myśli o śmierci w najdalsze zakątki umysłu.
Ludzie, których życie ustawiło na straconej pozycji okazali się silniejsi niż przeznaczenie i odnaleźli swoją bezpieczną przystań.
Ale nie wszyscy zasłużyli na swój własny happy end.
Pamiętacie matkę Yoongiego, która porzuciła go w dzieciństwie, a później pojawiła się na pogrzebie Mary?
Ta właśnie kobieta nagle zapragnęła wrócić do syna. Wydzwaniała regularnie od tamtego feralnego dnia.
W końcu odnalazła adres i pojawiła się w jego mieszkaniu.
Nie było tam nikogo. I nikogo już nie będzie, bo gdy chce się ruszyć na przód, to nie można patrzeć w tył.
- Kocham cię, Yoongi.
- Ja ciebie też, Jiminnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro