Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

45


Nadszedł ten fatalny dzień. Ostatni dzień, w którym mogłem poczuć obecność Mary.

To źle zabrzmiało.

Czas, żeby się z nią pożegnać, a jednocześnie nie dać się złamać ciekawskim spojrzeniom ludzi, którzy prawdopodobnie przyjdą na uroczystość.

Może i sprawiałem wrażenie zimnego drania, dlatego nie próbowali mnie oszczędzać.

Dobra, na pewno właśnie tak wyglądałem w oczach obcych.
Chyba z góry zakładali, że w ogóle nie zainteresuję się pogrzebem, tak jakby śmierć mojej babci wcale nie była dla mnie katastrofą. A była.

Pragnąłem po prostu ukryć się w sztucznym tłumie ludzi zebranych wokół grobu, gdzie wkrótce miała spocząć Mary.

Moje nogi trzęsły się, gdy kapłan wygłaszał kazanie, przyzywając okoliczności tragicznej śmierci kobiety.

Było mi tak cholernie ciężko; chciałem już zostać sam na sam i wreszcie porozmawiać z babcią. Chciałem opowiedzieć jej, jak zostałem porzucony, przepraszać na kolanach za to, że pozwoliłem jej być samej. Umrzeć.

Nie powinienem pozwolić jej odejść, ale nie, nie było mnie przy niej w najbardziej odpowiedniej chwili.

Z każdą sekundą czułem coraz silniejsze pieczenie pod powiekami, połykałem łzy, walcząc ze spazmami bólu, które nonstop uderzały w moje kruche ciało i pokaleczoną psychikę.

Czułem się samotny, stojąc w ogromnym tłumie gapiów.

Wiedziałem, że zostałem rozpoznany przez obecnych. Docierały do mnie ich szepty, a ja miałem ochotę przegonić tych wszystkich fałszywych ludzi, bo przecież byłem jedynym, którego babcia tak bardzo kochała. Byłem jej najbliższy, a te świnie po prostu szukały sensacji.

Nogi się pode mną ugięły, gdy dostrzegłem znajome oczy, wgapiające się we mnie z pewnej odległości.

Przetarłem w zdumieniu twarz, by jeszcze raz rzucić okiem na blondynkę, która tym razem posłała mi delikatny uśmiech.

Kurwa jego mać.

Moja matka.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro