44
Musiałem ułożyć sobie plan na najbliższe 48 godzin.
Planowanie przyszłości przychodziło mi teraz z wielkim trudem, bo zdawałem sobie sprawę z tego, że już nigdy nikt się mną nie zaopiekuje; nikt nie zapewni mi spokoju, bezpieczeństwa, miłości. Mary radziła sobie z tym świetnie...
I była jedyną osobą, która widziała we mnie człowieka, a nie bezuczuciowy głaz.
Nie wiedziałem, czy zmierzę się z życiem.
Wiedziałem jednak, że w tym momencie liczy się tylko babcia. Nie było nikogo, kto mógłby załatwić sprawy związane z pogrzebem - a zasłużyła, by zostać godnie pochowana.
Mimo łez, bólu i strachu, następnego dnia znów pojechałem na komendę, by wypytać o wszystko, co mogę zrobić.
Mężczyzna w garniturze próbował mi wyjaśnić przyczyny pożaru, jak do niego doszło, ale ja nie chciałem słyszeć, że babcia prasowała wtedy moje ubrania.
Nie wyraziłem zgody na żadną sekcję zwłok, mimo że długo na to nalegał.
Tak, jeszcze tego brakowało, żeby jakiś koleś w rękawiczkach bezcześcił jej ciało.
Jak najszybciej udałem się do zakładu pogrzebowego. Szczęście w nieszczęściu, miałem odłożone sporo pieniędzy, bez których teraz bym sobie nie poradził.
Za sporą opłatą mieli zająć się wszystkim. Nie chciałem widzieć jej spalonego ciała. Nie chciałem czuć palącego bólu, który musiał przenikać ją na wskroś, gdy tkwiła w ogniu.
Musiałem zapamiętać ją piękną, uśmiechniętą i szczęśliwą, bo właśnie taka była przez całe życie.
Pogrzeb za dwa dni.
A ja przez te dwa dni ani na chwilę nie odstawiłem butelki wódki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro