41
Obudził mnie telefon.
Ktoś dobijał się do mnie już ósmy raz z nieznanego numeru.
- Słucham?
- Pan Min Yoongi?
- Yyy...może i tak - przeklęta telesprzedaż. Nie wiedziałem, co chcą mi tym razem wcisnąć, ale na pewno nie zamierzałem niczego kupować.
- Dzwonię z komendy głównej policji w Daegu w celu poinformowania pana o zdarzeniu, jakie miało miejsce tej nocy w domu pana babki, niejakiej Min Sung Ri.
Serce mi stanęło. O jakim zdarzeniu mowa? Może ktoś się włamał? Albo któryś z sąsiadów spadł ze schodów?
- Proszę o zgłoszenie się po więcej informacji.
Rozmowa się skończyła, a ja zostałem bez jakichkolwiek wyjaśnień.
Strach ogarnął moje ciało, ledwo stałem na nogach, a ręce trzęsły mi się, gdy wychodziłem z hotelu.
Przede mną była długa droga, która dodatkowo dłużyła się niemiłosiernie, doprowadzając mnie do stanu, w którym płakałem, jednocześnie wciskając pedał gazu.
Po mojej głowie krążyły coraz czarniejsze myśli, pesymistyczne scenariusze zaprzątały wyobraźnię.
Cudem nie rozbiłem się na drodze, łamiąc wszelkie zasady, jakich powinien przestrzegać kierowca.
Ale chrzanić to, bo koniec końców Bóg pozwolił mi wreszcie dotrzeć do celu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro