37
To wcale nie był koniec.
Koniec byłby zbyt banalny. To nigdy tak nie wygląda.
Ucieczka byłaby prostym wyjściem. Ale ciężko uciec przed życiem.
jiminniex: mam ci coś do powiedzenia
Chyba do napisania, tchórzu.
jiminniex: pewnie myślisz, że się tobą zabawiłem, ale tak nie było.
jiminniex: ja ci niczego nie obiecywałem, przecież miałeś tylko ze mną porozmawiać i odwieść mnie od samobójstwa
jiminniex: dobrze wiesz, że nie było mowy o niczym więcej
jiminniex: dzięki za pomoc, ale ja niedługo się żenię, będę mieć żonę, dzieci, prawdziwy dom, myślisz, że ty dałbyś mi chociaż jedną czwartą tego szczęścia?
jiminniex: ogarnij się
Łzy już wsiąkały w moją koszulę. Płakałem jak małe dziecko, siedząc w rogu pokoju.
Szalałem. Jeszcze nigdy nie czułem się większym ścierwem. Byłem zwyczajną szmatą, którą mógłby sobie wytrzeć podłogę w nowym mieszkaniu.
Pękło mi serce.
Jak to możliwe, że znałem całkowicie innego Jimina?
Gdzie podział się tamten człowiek?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro