_Rozdział 9_
Loki pow.
Obudził się wcześnie rano, bo słońce dopiero wyłaniało się zza horyzontu. Wstał i założył czyste szaty, które leżały obok jego łoża. Oprócz ubrań były tam elementy lekkiej zbroi, wykonanej z mithrilu. Przywdział to wszystko i wziął do ręki miecz. Ostrze błysnęło w świetle poranka. Już niedługo porywaczy Nimrodel czeka śmierć, a Loki tego dopilnuje. Czuł w sobie siłę i nadzieję. Nadzieję, że elfka żyje, że nic jej się nie stało. Podszedł do okna. Mimo wczesnej pory całe Lòrien wrzało; elfowie w pośpiechu szykowali strzały, polerowali zbroje, ostrzyli miecze i siodłali konie. Słyszał szczęk żelaza, rżenie koni i pokrzykiwania elfów. Po paru godzinach, gdy słońce wyłoniło się już zza drzew, wojsko było gotowe do wymarszu. Loki wyszedł na dziedziniec i dosiadł swego wierzchowca. Z podziwem rozejrzał się wokół siebie. Na placu stało kilkudziesięciu jeźdźców i około dwustu pieszych wojowników. Rozległ się dźwięk rogu - Pani Galadriela i Celeborn wyszli na dziedziniec. Powitały ich radosne wiwaty elfów.
- Drodzy współplemieńcy - odezwał się król- Wczoraj oddział tropicieli wraz z jednym z entów, znaleźli kryjówkę Nieprzyjaciela. Znajduje się ona w Dolinie Cienka, w zachodniej części Fangornu. Najpewniej tam jest przetrzymywana księżniczka Nimrodel. Jednak w owej twierdzy stacjonuje spora armia orków, więc starcie będzie nieuniknione.
- Powodzenia - powiedziała Galadriela. Armia elfów ruszyła. Po przeprawieniu się przez Celebrant, skierowali swe kroki w stronę Doliny Cienia. Loki czuł na sobie ciekawskie i nieco przestraszone spojrzenia elfów, jednak nie martwił się tym. Teraz liczyła się tylko Nimrodel. Marsz trwał ponad dwa dni, z przerwami na odpoczynek. Dokładnie o zachodzie słońca dotarli do twierdzy. Był to spory zamek obronny, zbudowany z czarnego kamienia. Na dwóch niskich wieżach powiewały czarne flagi z godłem czerwonego oka. Przed okratowanym wejściem stało dwóch orków uzbrojonych w miecze. Dowódca elfów oznajmił, iż atak zacznie się o świcie. Noc minęła spokojnie. Elfowie czuwali na zmianę nad bezpieczeństwem innych. Loki nie mógł zasnąć. Bał się, że elfka nie żyje; że zginie na polu bitwy; że zawiedzie Nimrodel. Te wszystkie koszmary i lęki skutecznie nie pozwalały mu zasnąć. W końcu nastał świt, a promienie słońca rozbłysły na niebie. Wojownicy przystąpili do ataku. Grad strzał posypał się na twierdzę. Po chwili powietrze przeciął głos rogu. Brama otworzyła się i z dzikimi wrzaskiem wybiegły z niej chmary orków. Rozpoczęła się bitwa. Loki rzucił się w wir walki. Nareszcie mógł dać upust nienawiści i złości; zabijał każdego orka, który stanął na jego drodze do bramy. Grupa elfów podążyła za nim, pomagając mu w przedarciu się przez szeregi wroga. W końcu przedarli się do wejścia i zaczęli błądzić po ciemnych korytarzach. Po jakimś czasie dotarli do dużej ciemnej sali, w której stał tron. Postać siedząca na nim była ukryta w cieniu, więc nie było widać jej twarzy. Trzymała w dłoni czarne berło z białą kulą.
- Witam w moich skromnych progach-
powiedział mężczyzna niskim, melodyjnym tonem, stukając łaską. Wstał i podszedł do światła...
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Polsat XD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro