_Rozdział 11_
Nimrodel pow.
Podczas gdy uzdrowiciele starali się pomóc Lokiemu, elfka skierowała swe kroki do komnaty Galadrieli.
- Wasza Wysokość - powiedziała kłaniając się- czy mogłabym z Tobą porozmawiać?
- Jak najbardziej słonko. Powiedz czy wszystko dobrze? Coś cię trapi? - zapytała Galadriela z troską.
- Martwię się o Niego. Nasi uzdrowiciele nie dadzą rady Mu pomóc. Proszę Cię, żebyś wezwała króla Elessara, Gandalfa lub Elronda. Wiem, iż to dużo prośba, ponieważ każdy z nich ma swoje obowiązki, ale Loki... On musi przeżyć... Nie chcę go stracić...- jej głos się załamał, a oczy wypełniły się łzami.
- Spokojnie kochanie- powiedziała Galadriela i przytuliła ją- zrobię co w mojej mocy, zobaczysz, wszystko będzie dobrze. Zaraz wyślę gońców do Gondoru, Rivendell oraz Shire.
- Dziękuję, bardzo Ci dziękuję - wyszeptała Nimrodel.
- Nie musisz dziękować. Loki uratował Ci życie, gdyby nie On, prawdopodobnie nigdy byśmy Cię nie znaleźli. A teraz idź do niego. Leży w Srebrnej Komnacie w zachodnim skrzydle.
- Dobrze. Mam nadzieję, że niedługo będzie zdrowy. - powiedziała elfka i opuściła komnatę Galadrieli. Po drodze do Lokiego przebrała się w zwiewną, bladoniebieską suknię. Na głowę założyła skromny wianek ze stokrotek. Doszła do komnaty bożka i usiadła przy jego łóżku. Wyglądał zupełnie jakby był pogrążony we śnie. Delikatnie pogłaskała go po czole. Przyjrzała mu się. Był znacznie bledszy niż zwykle. Nagle Loki zaczął się niespokojnie wiercić i mamrotać jakieś niezrozumiałe słowa. Nimrodel wiedziała, że najprawdopodobniej męczą go koszmary, które sprowadzała trucizna zawarta w Dotyku Śmierci. Wzięła bożka za rękę i zaczęła śpiewać.
Ah, ah, ah, ah, ah, ah, ah, ah
Ah, ah, ah, ah, ah, ah, ah
Wait for the sun
Watching the sky
Black as a crow
Night passes by
Taking the stars
So far away
Everything flows
Here comes another new day
Ah, ah, ah, ah, ah, ah, ah
Into the wind
I throw the night
Silver and gold
Turn into light
I'm on a road
I know the way
Everything flows
Here comes another new day
Allelujah, alle alle allelujah
Allelujah, allelujah
Allelujah, alle alle allelujah
Allelujah, allelujah
Ah, ah, ah, ah, ah, ah, ah
Echoes in rain
Drifting in waves
Long journey home
Never too late
Black as a crow
Night comes again
Everything flows
Here comes another new day
Allelujah, alle alle allelujah
Allelujah, allelujah
Allelujah, alle alle allelujah
Allelujah, allelujah
Ah, ah, ah, ah, ah, ah, ah, ah
Ah, ah, ah, ah, ah, ah, ah
Allelujah, alle alle allelujah
Allelujah, allelujah
Allelujah, alle alle allelujah
Allelujah, allelujah
Allelujah, alle alle allelujah
Allelujah, allelujah
Allelujah, alle alle allelujah
Allelujah, allelujah
Ah, ah, ah, ah, ah, ah, ah, ah
Ah, ah, ah, ah, ah, ah, ah.
Gdy skończyła, Loki już się uspokoił. Elfka uśmiechnęła się i delikatnie ucałowała bożka w czoło. Nie odeszła jednak od jego łoża. Obiecała mu, że nigdy go nie opuści, więc postanowiła czuwać nad nim dopóki nie wyzdrowieje. Może nie przyznałaby się do tego Galadrieli i Celebornowi, ale Loki był jej bliższy niż jakakolwiek istota w całym Śródziemiu.
_________________________
Witam wszystkich!
Sorki za opóźnienie, ale miałam kilka ważnych sprawdzianów w tym tygodniu. Postaram się wrzucić dziś jeszcze jeden rozdzialik. Miłego czytania i do napisania :3
~ OliDomi
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro