_Rozdział 1_
Loki pow.
Nareszcie mu się udało. Upragniona władza, na którą czekał tyle lat w końcu należy tylko do niego. Loki siedział na tronie, rozmyślając o swym sukcesie, gdy usłyszał kroki. Otworzył oczy. Nie, to niemożliwe, przed nim stał nie kto inny, jak Odyn. Nagle poczuł szarpnięcie - strażnik zatrzasnął mu stalowe kajdany na nadgarstkach. Dwaj inni strażnicy zaprowadzili go do celi więziennej.
*time skip 7 dni*
~ Głupi, głupi, głupi! ~ powtarzał sobie w myślach Loki, przy czym każde słowo akcentował uderzeniem pięścią w ścianę ~ Trzeba było się upewnić, że Odyn zginął lub zebrać jakichś żołnierzy, a nie siedzieć i rozmyślać! Teraz to chyba nigdy nie zasiądę na tronie.
Do celi weszło dwóch uzbrojonych mężczyzn. Wzięli go pod ręce i zaciągnęli przed oblicze Odyna.
- Loki Laufeysonie. Za twe złe czyny zakazuję cię na wygnanie! - powiedział Wszechojciec, po czym razem ze strażnikami odprowadził Lokiego do Bifrostu.
- Synu Laufeya, niniejszym odbieram ci twój tytuł, prawo do przebywania w Asgardzie i twoje moce! Powrócą do ciebie gdy dowiedziesz, że jesteś ich godzien. - powiedział władca.
Loki poczuł uderzenie w brzuch i stracił przytomność...
Obudził się leżąc na niewielkiej polanie w środku lasu. Bolała go głowa oraz czuł w sobie dziwną pustkę. Usiadł na trawie pod jednym z drzew, żeby pomyśleć nad swoją sytuacją. Nagle coś się poruszyło w krzakach przed nim, a po chwili wyłoniła się z nich postać w białym płaszczu. Kaptur zakrywał twarz istoty, w rękach trzymała napięty łuk ze strzałą. Loki wysunął ręce przed siebie w geście kapitulacji i zamarł. Jego skóra miała zimny, niebieski kolor z liniami jaśniejszego odcienia tego samego koloru. Zapomniał, że nie ma swoich mocy, więc nie może ukryć swojej drugiej natury. Jednak, co dziwne, postać zdjęła strzałę z łuku i opuściła broń. Miała właśnie coś powiedzieć, gdy Loki kątem oka zobaczył strzałę lecącą w stronę istoty. Kierowany nieznanym impulsem rzucił się do przodu przecinając lot strzały. Pocisk wymierzony w postać utkwił w jego prawym boku.
- Yrch! - krzyknęła zakapturzonona osoba, która błyskawicznie wzięła go na ręce i pobiegła w krzaki. Stał tam biały koń. Przerzuciła Lokiego przez grzbiet zwierzęcia, po czym sama z gracją usiadła za nim. W tym momencie Loki pod wpływem bólu stracił przytomność.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro