Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

_Rozdział 1_

Loki pow.
Nareszcie mu się udało. Upragniona władza, na którą czekał tyle lat w końcu należy tylko do niego. Loki siedział na tronie, rozmyślając o swym sukcesie, gdy usłyszał kroki. Otworzył oczy. Nie, to niemożliwe, przed nim stał nie kto inny, jak Odyn. Nagle poczuł szarpnięcie - strażnik zatrzasnął mu stalowe kajdany na nadgarstkach. Dwaj inni strażnicy zaprowadzili go do celi więziennej.

*time skip 7 dni*

~ Głupi, głupi, głupi! ~ powtarzał sobie w myślach Loki, przy czym każde słowo akcentował uderzeniem pięścią w ścianę ~ Trzeba było się upewnić, że Odyn zginął lub zebrać jakichś żołnierzy, a nie siedzieć i rozmyślać! Teraz to chyba nigdy nie zasiądę na tronie.
Do celi weszło dwóch uzbrojonych mężczyzn. Wzięli go pod ręce i zaciągnęli przed oblicze Odyna.
- Loki Laufeysonie. Za twe złe czyny zakazuję cię na wygnanie! - powiedział Wszechojciec, po czym razem ze strażnikami odprowadził Lokiego do Bifrostu.
- Synu Laufeya, niniejszym odbieram ci twój tytuł, prawo do przebywania w Asgardzie i twoje moce! Powrócą do ciebie gdy dowiedziesz, że jesteś ich godzien. - powiedział władca.
Loki poczuł uderzenie w brzuch i stracił przytomność...

Obudził się leżąc na niewielkiej polanie w środku lasu. Bolała go głowa oraz czuł w sobie dziwną pustkę. Usiadł na trawie pod jednym z drzew, żeby pomyśleć nad swoją sytuacją. Nagle coś się poruszyło w krzakach przed nim, a po chwili wyłoniła się z nich postać w białym płaszczu. Kaptur zakrywał twarz istoty, w rękach trzymała napięty łuk ze strzałą. Loki wysunął ręce przed siebie w geście kapitulacji i zamarł. Jego skóra miała zimny, niebieski kolor z liniami jaśniejszego odcienia tego samego koloru. Zapomniał, że nie ma swoich mocy, więc nie może ukryć swojej drugiej natury. Jednak, co dziwne, postać zdjęła strzałę z łuku i opuściła broń. Miała właśnie coś powiedzieć, gdy Loki kątem oka zobaczył strzałę lecącą w stronę istoty. Kierowany nieznanym impulsem rzucił się do przodu przecinając lot strzały. Pocisk wymierzony w postać utkwił w jego prawym boku.
- Yrch! - krzyknęła zakapturzonona osoba, która błyskawicznie wzięła go na ręce i pobiegła w krzaki. Stał tam biały koń. Przerzuciła Lokiego przez grzbiet zwierzęcia, po czym sama z gracją usiadła za nim. W tym momencie Loki pod wpływem bólu stracił przytomność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro