Rozdział 9
Kiedy Leila wyszła z łazienki, miała na sobie swój szlafroku. Podszedłem do niej, ująłem jej twarz w dłonie, po czym dałem buziaka w usta. Odsunąłem się i z uśmiechem na twarzy wyminąłem ją bez słowa, chcąc iść wziąć prysznic, wtedy Leila zawołała. -Tedy zaczekaj. - po jej słowach gwałtownie zatrzymałem się, nadal jednak będąc odwrócony do kobiety plecami, odpowiedziałem. -Tak kochanie.
-Powiesz mi, kto dzwonił o tak późnej porze? - nadal będąc odwrócony, odpowiedziałem szybko.
-Mike. -chciałem być, chociaż w tym momencie z nią szczery. Już miałem się kierować do łazienki, gdy Leila kontynuowała.
-Mike ten twój informatyk, tak? -zdziwienie w jej tonie głosu rozbawiło mnie. Odwróciłem się do niej, by móc spojrzeć jej prosto w oczy. Z delikatnym uśmiechem na twarzy, odpowiedziałem. - Tak, Mike jest moim informatykiem, czy to coś dziwnego? - po moich słowach Leila skrzyżowała ręce na piersiach. W milczeniu patrzyła tak na mnie, na co długo nie mogłem pozwolić, gdyż traciłem cierpliwość. -Czy to wszystko moja droga? Jeżeli tak to pozwolisz, ale mam zamiar opuścić to pomieszczenie i skierować się do naszej łazienki. - kiedy nic mi nie odpowiedziała już miałem kierować się ku łazience, gdy znów Leila mnie zatrzymała.
-A po co dzwonił do ciebie o tak późnej porze? Możesz mi to wytłumaczyć?
-Oczywiście, że mogę ci to wytłumaczyć. A więc Mike dzwonił do mnie tak po prostu, chciał wiedzieć co u mnie słychać.
-Tedy nie ściemniaj. Doskonale wiem, że nikt nie dzwoni o tej porze ot, tak sobie. - wiedząc, że nie odpuści sobie ona tak łatwo, podszedłem do łóżka i usiadłem na nim, po czym przetarłem twarz rękoma, by odgonić ogarniające mnie zmęczenia. -Och skarbie ja wiem, że jesteś naprawdę bystrą kobietą, jednak powtarzam, że dzwonił ot tak sobie. - Tedy żaden z twoich i twojego ojca pracowników nie dzwoni nigdy ot tak sobie. Zawsze mają ważny powód, zazwyczaj zlecony przez ciebie albo twojego taty wiem, że jesteś zbyt stanowczy i mało towarzyski dla waszych pracowników. - Chwila moment kobieto, jestem mało towarzyski dla swoich pracowników? - Owszem. Ty i twój ojciec macie dystans do pracowników, którzy baliby się ot tak sobie do was zadzwonić. Dlatego nie wierzę ci w to, że dzwonił on do ciebie bez powodu. Z tego, co mi wiadomo, to on dzwoni tylko wtedy, kiedy ty go o coś prosisz i nigdy więcej. Dlatego skoro dzwonił, to musiał mieć powód, więc słucham co to za ważna sprawa, że dzwonił tak późno. -zacisnąłem dłonie mocno w pięści i powstrzymywałem złość. Nie lubię, gdy jest ona wścibska, mimo faktu, iż jest to moja żona.
-Dobrze skoro chcesz wiedzieć, dzwonił w sprawie firmy. - znów przetarłem rękoma twarz, po czym spojrzałem na kobietę stojącą ciągle w tej samej pozycji. Nadal trzymając ręce skrzyżowane na piersiach.
-Nie wierzę ci Tedy. Przed chwilą mówiłeś, że dzwonił ot kat sobie, a teraz od razu, że w sprawie firmy.
-To błąd Leilo, że mi nie wierzysz, ale to prawda. Dzwonił w sprawie firmy. A poza tym zaufanie to pierwszy stopień do udanego małżeństwa.
-Skoro chcesz gadać o zaufaniu, to powiedz mi jak mam to zrobić? -co?! Czyżby Elena jej coś powiedziała? Czyżby próbowała ingerować w moje plany? Zamknąłem na chwile oczy i wziąłem głęboki wdech. Przez moment wstrzymałem powietrze, do momentu delikatnego bólu w klatce piersiowej, po czym wypuściłem powietrze z płuc. Otworzyłem oczy i spojrzałem na żonę, która nadal nie zmieniła swojej pozycji, stojąc zupełnie tak samo, jak w momencie od rozpoczęcia naszej rozmowy.
-Nie rozumiem, o co ci teraz chodzi księżniczko? - w głębi mojej mrocznej i dziwnej duszy modliłem się, by nie chodziło o Elene.
-Zachowujesz się dziwacznie od jakiegoś czasu wobec mojej osoby.
-Ty chyba żartujesz! Nie zachowuje się dziwnie, wydaje ci się skarbie, po prostu mam swoje problemy.
-Problemy? Tedy jestem twoją żoną i mam prawo wiedzieć. Oszukujesz samego siebie i tym bardziej mnie. Wiem, że coś kręcisz, ale skoro nic mi nie masz zamiaru powiedzieć, to żegnam ozięble. -odwróciła się gwałtownie i chciała już odejść, kierując się w stronę wyjściowych drzwi od sypialni. Szybko podniosłem się i równie szybko złapałem ją za rękę. Chciała się wyszarpnąć, jednak jej na to nie pozwoliłem. Spojrzała na mnie, jakby miała zabić mnie wzrokiem. -Puść mnie do cholery! - zaskoczony tym jak stanowczo to powiedziała, straciłem kontrolę nad uściskiem, wtedy ona się wyszarpnęła. Znów szybko ją złapałem, lecz tym razem uścisk był na jej tali. Obróciłem ją, by stanęła ze mną twarzą w twarz, po czym przytuliłem ją mocno. Próbowała mnie odepchnąć, ale nic sobie z tego nie robiłem. Nie chciałem, by mnie puściła i odeszła. Bądź co bądź ona jest dla mnie bardzo ważna.
-Uspokój się Leilo, proszę. Nie bądź zła, kocham cię i tylko ciebie oraz naszą córeczkę. - nie wiedziałem co robić. Bałem się i ciągle myślałem, że może Elena ma rację, że skrzywdzę obie moje kobiety. Leila i Adriana nie powinny cierpieć. Z drugiej strony miałem swoje potrzeby. Żądza perwersyjnego seksu ze śliczną kobietą z kawiarni sprawia, że na samą myśl podniecenie we mnie wzbiera. Wiem, że zachowuję się jak wariat, ale sam nie wiem już, czy robię źle, czy dobrze. To jak walka dobra ze złem.
-Jakbyś mnie tak kochał, jak mówisz, nie miałbyś przede mną tajemnic. -z zamyślenia wyrwa mnie już nieco uspokojony głos kobiety, którą trzymam nadal w ramionach.
-Leilo, przecież wiesz, że moja praca wymaga dużo poświęceń. Znasz mnie tyle lat, czy kiedykolwiek cię zraniłem?
-No cóż... -kobieta przełknęła ślinę i spojrzała na mnie, tak jakbym miał z jej oczu wyczytać odpowiedź. Jej oczy wydawały się ciemniejsze, niż są w rzeczywistości. Jej wciąż rozczochrane włosy, opadły nieco na jej bladą twarz. Nigdy jej twarz nie była taka blada. Wystraszyłem się. Dotknąłem jej dłoni, które były lodowate. Jej oczy zaczęły nie mieć charakterystycznego dla niej blasku.
-Dobrze się czujesz?- spojrzałem jeszcze raz na jej przerażająco bladą twarz i ku mojemu zaskoczeniu, kobieta skinęła przecząco głową. -Kochanie usiądź. Chcesz wody?
-Nie chcę, zrobiło mi się chwilę słabo, przejdzie mi.
- Przejdzie ci, ty chyba żartujesz, trzeba jechać do szpitala. -zaniepokoiło mnie to, że z gwałtownie rozpromienionej dziewczyny, stała się drobniejszą, bledszą i słabszą osobą. Chciałem, by pojechała ze mną do szpitala.
-Nigdzie nie idę.
-Bo?
-Oj Tedy, po prostu nie ma potrzeby.
-Ej, a skąd ta twoja pewność? Kobieto, ty w ułamku sekundy diametralnie się zmieniłaś. Byłaś rozpromieniona, a teraz cholernie blada. Ubieraj się, jedziemy do szpitala, muszę zadzwonić do mamy, by zajęła się Adrianą na ten czas, bo ja będę musiał być z tobą w szpitalu cały czas. Nie opuszczę cię, aż do wypuszczenia cię ze szpitala za zgodą lekarzy.
-Po pierwsze: kobieto, zawsze było żono, bądź skarbie, a teraz kobieto? Tedy nie poznaję cię. Po drugie nie dzwoń po twoją mamę. Anastasia nie musi przyjeżdżać, bo ja nigdzie nie jadę. Dociera to do ciebie Grey? -jakby wzrok miał zabijać, ona leżałaby już na podłodze martwa. Doskonale wie, że nienawidzę, jak ona mówi mi po nazwisku. Mimo złości opanowałem się i spokojnie stwierdziłem do niej:
-Martwię się o ciebie cholernie. Jak mogę tego nie zrobić? Nie jesteś mi obojętna. Doskonale o tym wiesz. - to była prawda, Leila za cholerę nie była mi obojętna, w końcu to ona jest moją żoną i matką mego dziecka. Powinienem to uszanować. Jej blada twarz zaczęła powoli nabierać koloru, ręce z lodowatych stały się cieplejsze. Zupełnie tak jakby na moment uszło z niej życie, a po chwili wróciło. Odsunęła się ode mnie i podeszła wolnym krokiem do komody, wyjęła z niej koszulę nocną. Obserwowałem każdy jej krok. Bałem się, że nadal jest zbyt słaba i może w każdej chwili stracić przytomność.
-Leilo wszystko gra? -mimo że po kobiecie było widać odrobinę poprawy to i tak do końca nie byłem przekonany czy tak właśnie jest.
- Oczywiście, ale pozwolisz mi, że się ubiorę i położę spać. - podszedłem do niej, położyłem swoją dłoń na jej nieco mniej bladszym policzku. Przesunąłem kciukiem po jej policzku, a ona zamknęła oczy.
-Ty się jeszcze mnie pytasz, czy pozwolę ci się położyć, zgłupiałaś kochanie do reszty. Wiesz o tym, że nawet gdybyś nie chciała, to i tak byś musiała to zrobić. -Wiem Tedy. -W razie czego, gdybym zasnął, a ty byś się źle czuła, obudź mnie mimo wszystko. Dobrze? -kobieta spojrzała na mnie, kiwnęła głową, potwierdzając, to o co właśnie ją prosiłem. Odsunąłem się i odwiązałem sznurek od jej szlafroka. Zsunąłem go z jej ramion, a ten swobodnie opadł na podłogę. Wziąłem od niej koszulę nocną, którą trzymała w prawej ręce, po czym pomogłem jej ją założyć. Dałem jej całusa w czoło i kazałem się położyć. Kiedy Leila się położyła, w końcu mogłem iść do łazienki. Nim jednak to zrobiłem, podszedłem do niej, okryłem ją bardziej kołdrą i dałem buziaka w czoło. -Odpoczywaj skarbie. - po moich słowach kącik ust Leili nieco się uniósł w geście próby uśmiech. Po tym spokojnie udałem się w stronę łazienki, po drodze zabierając ze sobą bokserki z komody. Będąc już w łazience, w pierwszej kolejności podszedłem do lustra, widząc swoje odbicie, przeraziłem się. W odbiciu lustrzanym nie widziałem już tego samego chłopaka, jakim byłem. W odbiciu widziałem bladego, bardziej zmęczonego, pełnego problemów faceta, posiadającego lekki zarost i potargane włosy. Jeśli czuję się tak, jak wyglądam, to jest naprawdę źle.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro