Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

Patrząc na kobietę mojego życia, nie umiałem wydusić z siebie ani jednego słowa. Widoczne załamanie u dziewczyny nie ułatwiało mi czegokolwiek. Jak mogę podjąć taką decyzję? Nie da się racjonalnie do tego podejść, przecież Leila jest taka wrażliwa na emocje. Ona nawet jak ogląda film, to wygląda to tak jakby sama właśnie w nim grała, albo komentuje go zacięcie. Przykładem jest ostatnio oglądany przez nas horror. Kobieta w nim grająca główną rolę kierowała się nieświadomie w stronę zabójcy, a na to Leila wykrzyczała i tu cytuje ,,Nie idź tam idiotko, on tam jest!''. Ledwo powstrzymywałem się od śmiechu. Od zamyśleń wyrwał mnie cichy szept Leili, lekko zachrypniętym głosem. Płakała? Na pewno płakała.
-Hmm? -co za głupota, aby nawet nie można było wymusić z siebie więcej niż tylko jedno głupie hmm.
-Przyjechałeś, czyli dzwonili do ciebie..wybacz wiedziałam, że pracujesz...nie chciałam przeszkadzać w końcu to nic takiego.
-Nic takiego? Dla ciebie to nic takiego kobieto tu ważą się losy życia i śmierci, a ty mi pieprzysz, że nic takiego! - ze zdenerwowania nawet nie panuje nad emocjami, wykrzykuje dane słowa jak z karabinu, a przecież nie powinienem narażać kobiety na kolejne niepotrzebne stresy i emocje, bo nie ma ich już mało a ja jeszcze dolewam oliwy do ognia.
-Nie krzycz na mnie proszę. Nie wiedziałam, że jestem w ciąży.
-Jak mogłaś o tym nie wiedzieć, przecież wy zawsze wiecie. Nawet jeśli nie to przecież brak miesiączki powinien Cię zaalarmować.
- Za dużo miałam na głowie w tym czasie. W firmie dużo obowiązków, z tobą też nie kolorowo, zmęczenie i stres nie pomagały i tak wyszło. Sądziłam, że miałam i że wszystko jest okej. Pomyliłam się kochanie. Przepraszam.
-I słusznie masz za co przepraszać. Wiesz jak to jest dowiedzieć się że twoja żona jest w szpitalu i nie chcą udzielić ci żadnych informacji? Nie wiesz, bałem się o ciebie cholernie.
-Domyślam się, że to nie było takie łatwe i proste, dlatego przepraszam.
-Powiedz mi jak się czujesz?- w tej chwili nie było dla mnie nic ważniejszego niż zdrowie mojej żony.
-Czuję się cholernie źle, wiesz. Naprawdę cholernie źle. Mam zadecydować o losach maluszka. Nie jestem Bogiem, Theodore. Nie jestem kurwa Bogiem! Jak można zadecydować o życiu innego życia? Dziecko nie pchało się na świat. -by ją uspokoić, ująłem szybko jej dłoń. Uniosłem ją i złożyłem pocałunek. Spojrzałem na Leile, uśmiechnęła się do mnie. Jednak uśmiech ten nie był do końca szczery i w stylu kobiety.
-Kocham Cię, wiesz o tym? -pewnie, że o tym wie, nie mniej jednak sam chciałem sobie to uświadomić i przekonać się, że właśnie tak jest.
-Wiem o tym doskonale i doskonale wiesz,że ja ciebie też. - pojedyncza łza spłynęła po policzku kobiety. Jej śliczne oczy zostały oszklone przez łzy zalegające. Ten widok ściska mnie za gardło i chce mnie udusić. Tak nie może być, to wszystko to jeden wielki zły sen.
-Leila kochanie, wiem, że to zbyt szybko, ale myślałaś już co chcesz w tej sytuacji zrobić?
-Nie wiem sama, to jak dla mnie zbyt wiele. Nie umiem podjąć decyzji. Chciałabym urodzić to dzieciątko, ale wiem doskonale, że nawet jeśli doniosę nie gwarantują mi, że zdołam je urodzić, bo umrę. To jest tak chore. -po tych słowach nie wytrzymałam i się rozpłakała. Poczułem ogromny ból w sercu zupełnie jakby rozszarpywali mnie na kawałki. Usiadłem na brzegu łóżka i trzymałem ją za rękę, pozwalając odejść emocjom. Siedziałem tak bez słowa, a ona wciąż płakała, co jakiś czas znosząc się od płaczu. Próbowała się uspokoić, lecz nie przychodziło jej to nadzwyczaj łatwo.
-Kochanie musisz też pomyśleć o naszej córce, że ona potrzebuje matki i ma ogromne z tobą wspomnienia. Tu natomiast mamy do czynienia z maluszkiem, który niekoniecznie wie o co chodzi.
-Muszę to przemyśleć na spokojnie i tak mnie nie wypuszcza stąd.
-Przemyślimy to razem. Razem możemy zrobić wszystko nawet podbić wielki świat.
-Ale nie możemy zrobić tak bym żyła ja i dziecko, a nie musimy wybierać między mną a nim. Zawsze chcieliśmy więcej dzieci.
-Mamy jedno, które kochamy, zawsze istnieją inne sposoby na bycie rodzicem. Pani Grey proszę zostać ze mną na dobre i na złe w zdrowiu i chorobie. Pamiętasz? Razem uda nam się pokonać największe zło tego świata.
-Razem?
-Tak skarbie, razem.
-Jesteś pewny?
-W stu procentach jestem pewny.
-W takim razie ja już też jestem pewna. Kochasz mnie ja kocham ciebie, więc razem damy radę. Zrozumiesz mnie Theodore. Zrozumiesz moją decyzję i pomożesz mi z nią żyć aż do ostatniej chwili.
-Oczywiście -potwierdziłem coś czego do końca nie zrozumiałem. Nie mniej jednak będę ją wspierać mimo jej decyzji.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro