Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

Wysiadając z samochodu, zastanawiałem się, co tak naprawdę chcę powiedzieć Judy, oraz jak ja mam zacząć z nią rozmowę. Będąc już blisko kawiarni, zatrzymałem się na chwilę. Ogarnął mnie strach i myśl, a co jeśli Leila będzie tędy przechodzić i zobaczy mnie z Judy, może pomyśli sobie, że mam z nią jakiś romans czy coś w tym stylu. Wiadomo, jakie są kobiety, a moja Leila należy do bardziej podejrzliwych i wścibskich, oraz wybuchowych kobiet. Wziąłem głęboki wdech i powoli wypuściłem powietrze z płuc. Postanowiłem jednak odważnie wejść do kawiarni La'café. Otwierając drzwi kawiarni, moje serce waliło mi, jakbym właśnie przebiegł maraton. Odczuwałem, każde uderzenie serca. Chwyciłem za klamkę i jednym stanowczym ruchem, otworzyłem drzwi prowadzące do wnętrza kawiarni. Kiedy przekroczyłem próg kawiarni La'café od razu zauważyłem Judy siedzącą przy stoliku z numerem 8. Kiedy mnie zauważyła, gwałtownie wstała. Wygląd Judy uległ totalnej zmianie. Zawsze należała do osób szczupłych, ale teraz to już jest naprawdę bardzo szczupła. Jej piersi nieco się zaokrągliły, a może to tylko efekt wywołany przez sukienkę, w jaką kobieta jest ubrana. Obcisła bardzo seksowna sukienka koloru czerwonego podkreśla jej figurę. Jednak nie widzę, dokąd sięga jej koniec, gdyż stolik zasłania nogi dziewczyny. Do tego usta pomalowała czarną szminką, kolor ten nawet jej pasował. Całość wygląda naprawdę imponująco. Jej wzrok zatrzymał się na mnie, kiedy to zauważyła mnie w drzwiach kawiarni. Poprawiłem marynarkę i pewnym krokiem podążyłem w kierunku nadal wyczekującej na mnie Judy. Od razu kierowniczka bądź właścicielka zza baru przywitała mnie miłym tonem głosu.

- Witamy w kawiarni La'café proszę zająć swoje miejsce, zaraz ktoś do pana podejdzie. - gdy zbliżałem się coraz to bardziej do Judy, serce o mało nie chciało mi wyskoczyć przez gardło. Nie wiem dlaczego, aż tak się denerwuję, ale niestety tak właśnie jest. Gdy podszedłem do stolika Judy, ona uśmiechnęła się do mnie. Oboje usiedliśmy w tym samym momencie. Zająłem miejsce naprzeciwko niej. Po czym rozpiąłem guzik od marynarki.

-Witam cię mój drogi. Jak dawno się nie widzieliśmy? Troszkę minęło czasu. Wydoroślałeś, zmieniłeś się. A przede wszystkim chodzisz w garniturze, a zawsze tylko podkoszulek i dżinsy. -kpina w jej głosie sprawiała, że gdybym miał nóż w kieszeni, sam by otworzył i ją zabił, ale niestety tak łatwo nie ma w życiu.

- Sporo czasu minęło owszem. W garniturze zacząłem chodzić, odkąd się rozstaliśmy. -No cóż, nasze rozstanie się, było czymś, czego żałuję.

-Żałujesz? Kobieto to, ty wszystko spieprzyłaś. Pierdoliłaś się z moim ojcem, zapomniałaś już? - kiedy Judy chciała już mi odpowiedzieć, pojawiła się kelnerka.

-Witamy w kawiarni La'café. Czy mogę przyjąć zamówienie? -Dla mnie poproszę Latte, a dla przyjaciela kawę Americano, a do tego dwie babeczki z ciemnej czekolady. To będzie wszystko. -Oczywiście, zaraz przyniosę. -gdy kelnerka odeszła dodałem.

- Americano? Co to za kawa? -Americano to espresso zalane gorącą wodą. Jej ilość jest bardzo różna: od 25 do 30 ml co daje proporcje espresso do wody 1:1. Wracając do twojego wcześniejszego pytania, to moja odpowiedź brzmi, że nigdy nie zapomnę, co zrobiłam z twoim ojcem. Przede wszystkim przez fakt, że mi z początku się to podobało.

- Skąd znasz się tak na kawach?

- Jestem tutaj stałą klientką, poznałam już wszystkie kawy, jakie tutaj serwują. -Po co spotkałaś się z Leilą? -w tym momencie pojawiła się owa kelnerka z naszym zamówieniem. Kiedy odchodziła, ja napiłem się łyk kawy i o dziwo była naprawdę dobra. Judy również wzięła łyk kawy i z uśmiechem odpowiedziała. -To akurat kotku był zbieg okoliczności. Z tego, co mi wiadomo, Leila wracała ze spotkania, a ja jak co dzień przyszłam po kawy dla siebie i Aarona. Zauważyłam ją jak piła kawę i jadła rogalika. Podeszłam do niej z grzeczności się przywitać. - Z grzeczności? Ty nigdy tego nie robiłaś. -Oj nie przesadzaj, minęło sporo czasu. Tak jak ty, tak i ja się zmieniłam. Nic dziwnego, czas zmienia ludzi. -O czym rozmawiałyście? -kobieta wybuchła śmiechem, co mnie nieco zirytowało. -Nie bądź wścibski, dobrze. Nie twój interes. Powiedziałam jej tylko to i owo o tym, co łączyło mnie z Christianem i jak wyglądał nasz seks.

-Posłuchaj mnie kobieto, nie życzę sobie, byś spotykała się z moją żoną. Zrozumiano?
-Po pierwsze nie tym tonem, po drugie nie masz prawa mówić mi z kim mam się spotykać, a z kim mam się nie spotykać. Żyjemy w wolnym kraju i tak jakoś mi się wydaje, że to nie było ostatnie spotkanie z twoją żoną.
-Jesteś bezczelną suką. -kiedy uderzyłem delikatnie ręką w stolik, Judy zaczęła się śmiać niewzruszona moją reakcją, a tym bardziej niewzruszona na moje słowa.
-Och Boże, jesteś taki sam jak Christian, ale wiesz, co ci powiem, jego się nie bałam to i ciebie też nie mam zamiaru się bać.
-Czy ja ci każe się mnie bać?
-Nie, oczywiście, że nie, a nawet jakbyś mi kazał się bać to i tak bym miała to głęboko w poważaniu.
-Jesteś bezczelna, wiesz o tym? - Judy niewzruszona moimi słowami znów upiła łyk kawy i ugryzła kawałek babeczki.
-Tak wiem. Jeśli tylko tyle masz mi do powiedzenia, to wybacz, ale nie mam czasu na takie pierdoły.
-Po co podeszłaś do mojej żony? -kobieta uniosła jedną brew. Robiła tak zawsze, jak uważała moją wypowiedź za debilną.
-Bo tak chciałam.
-Po co ją zaczepiłaś?
-Boisz się czegoś, że jej coś powiem?
-Pff nie wyobrażaj sobie zbyt wiele. -patrzyłem na nią, a ona jedynie poprosiła kelnerkę, o rachunek. -Judy, zadałem ci pytanie.
-Ja tobie też, jednak odpowiedzi nie usłyszałam. Widocznie boisz się, że wyda się, jaki jesteś.
-No, jaki jestem?!
-Jak Christian. Może jeszcze o tym nie wiesz, ale jesteś taki jak on i nigdy się tego nie wyprzesz. Leila powiedziała mi na spotkaniu, co zrobiłeś. Wiem już teraz, że miałam rację. Jesteś tak samo pojebany, jak Christian i tylko czego mi będzie szkoda to twojej żony, bo jest tak samo naiwna i głupia jak ja kiedyś, kiedy pakowałam się w to całe bagno z twoim ojcem.

- Słyszałem, że żałujesz tego bagna z moim ojcem.

-Żałuję tylko tego, że dałam się tak wykorzystać i sponiewierać, a w zamian co miałam? Miałam was obu.

- Ty siebie słyszysz? - Judy zlekceważyła, moją wypowiedź, wyjęła z portfela banknot, który położyła na stoliku.

- Powiedz kelnerce, że reszty nie trzeba. -zdezorientowany tą sytuacją patrzyłem jak Judy, opuszcza kawiarnie. Wyszedłem za nią i zatrzymałem ją wsiadającą już prawie do samochodu, który zaparkowała przy kawiarni.

-Jeszcze z tobą nie skończyłem.

-Ale ja z tobą skończyłam Grey. Jesteście siebie warci ty i twój tatuś. Ulepieni z tej samej gliny. Koniec rozmowy. Żegnam.

-Powiedziałem, kurwa, że z tobą nie skończyłem! -Judy spojrzała na mnie i parsknęła śmiechem. -Nie boje się ciebie Grey. Tak jak mówiłam, to koniec rozmowy. - wypowiedziała to zdanie i wsiadła do samochodu, po czym odpaliła go i ruszyła, włączając się do ruchu ulicznego, a mnie zostawiając samego. Kiedy podszedłem do swojego samochodu, miałem ochotę wyładować się na kimś lub nad czymś. Gniew ogarnął całego mnie i miałem ochotę rozładować napięcie zgromadzone we mnie. Wsiadłem do samochodu i nim ruszyłem, starałem się, chociaż troszkę ochłonąć. Kiedy udało mi się opanować złe emocje, ruszyłem w drogę do kawiarni Rossler, by móc zobaczyć śliczną Nadię. Jazda minęła mi bardzo szybko, nawet nie zauważyłem, w jak krótkim czasie dotarłem do kawiarni, gdzie pracuje Nadia. Wysiadając z samochodu, byłem już kompletnie rozluźniony, bo wiedziałem, że mogę ją zobaczyć. Gdy wszedłem do środka, od razu ją zobaczyłem. W białej koszuli i czarnej spódnicy do kolan wyglądała cudownie. Zdawałem sobie sprawę, że tak musi być ubrana, bo to taki wymóg, ale i tak wyglądała cudownie. Usiadłem jak najbliżej lady, za którą stała. Kiedy zająłem swoje miejsce, w kawiarni pojawił się kurier z ogromnym bukietem czerwonych róż.

-Przesyłka dla panny Nadii Meyer. - dziewczyna wyglądała na zszokowaną, a jej koleżanki mogły jej tylko pozazdrościć. Jedna z kelnerek podeszła do Nadii i od razu padło pytanie.

-Od kogo ten bukiet Nadia? -Nicola nie mam bladego pojęcia od kogo on może być. -Głupia, zobacz, może jest jakaś karteczka. Zawsze jest, to i tym razem też musi być. -w tym momencie usłyszałem dźwięk powiadomienia SMS. Wyjąłem telefon z kieszeni spodni, wtedy zobaczyłem powiadomienie o jednej wiadomości SMS od Leili. Nacisnąłem na ikonkę i odczytałem wiadomość.

Od: żona

Dziękuję kochanie, za naprawdę śliczny bukiet kwiatów. Nie trzeba było. Nie mniej poprawiłeś mi humor. Jeśli chciałeś wiedzieć, jak się czuję, trzeba było zadzwonić. Czuję się troszkę lepiej, niż było wczoraj, ale nie jest też aż tak tragicznie.  Może wspólny lunch? Kocham cię. Twoja Leila.

Gdy podniosłem wzrok, ujrzałem anioła stojącego przy mnie. Nadia stała z notesikiem i ołówkiem tuż obok mnie.

-Przepraszam pana bardzo. Chce coś pan zamówić?

-Oczywiście. Małą czarną poproszę. - mimo że dopiero co wypiłem troszkę kawy na spotkaniu z Judy, nie chciałem siedzieć tutaj tak bez niczego i gapić się na nią.

-Czy coś jeszcze?

- Nie.

-Zaraz panu ją przyniosę.

-Piękne róże pani dostała. -Nadia uśmiechnęła się i zarumieniła na policzkach.

-Tak ma pan rację, są śliczne.

-Chłopak panią musi bardzo kochać.

-Ja nie mam chłopaka. -

Nie ma pani? Dziwne taka piękna kobieta i nie ma nikogo.

-Tak wyszło, proszę pana. Zaraz przyniosę zamówienie. -kiedy ode mnie odeszła musiałem zrobić coś, co mogłoby ją, chociaż na chwile zatrzymać by mogła ze mną swobodnie pogadać. Po chwili wróciła z małą filiżanką kawy.

-Oto pańska kawa.

-Dziękuję bardzo panno Nadio. -udałem, że przeczytałem imię z plakietki, która wisi nad jej piersią.

- Dlaczego mam wrażenie, że pana znam?

-Nie wiem, czy pani pamięta, ale wpadła pani niedawno na mnie na mieście, spiesząc się do pracy. - To był pan? -Tak to byłem ja. Proszę, usiądź ze mną.

-Niestety nie mogę, jestem w pracy.

-Kiedy pani kończy pracę?

-Za dwie godziny.

-Poczekam. -dziewczyna poprawiła swoje spięte w kucyka włosy i z uśmiechem odeszła ode mnie. A ja poczułem, że mam szansę na spełnienie swojego największego pragnienia, jakim jest zdobycie jej zaufania i zgody na bycie jej panem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro