[9]. Mogę być twoim księciem?
12nd august.
_
Jack skołowany usiadł na brzegu małej rzeczki, spoglądając w jej dno. Nie było tam nic najzwyczajnego.
Wyblakły piasek, zlewał się z przezroczystą taflą wody i pojedynczymi kamyczami.
Spojrzał w bok, gdzie na rozłożonym dębie stał stary, można powiedzieć, że nawet rozwalający się domek na drzewie.
Uśmiechnął się delikatnie na myśl, kiedy został zbudowany i przez kogo.
Riley usiadła na pieniu, patrząc z grymasem na siedmioletniego brata.
- Wy jak zwykle wszystko musicie po swojemu!
- Ale my jesteśmy chłopcami. Mamy lepszą głowę do.. - Jack zrobił zamyśloną minę, spoglądając na Jaedena i Noah, który mieli mu pomóc skończyć to zdanie.
- Do budowania domków na drzewie!
Riley prychnęła, patrząc jak trójka chłopców przybija sobie piątkę.
- Powiem mamie!
Jack wywrócił oczami i wrócił do dyskusji z chłopcami.
Grazer przejechał opuszkami palców po spruchniałej desce, stawiając krok do przodu. Musiał się nieźle schylić, by wejść do środka. Podłoga praktycznie była jedną wielką dziurą. Na ścianach wisiały wyblakłe kartki i jakieś plakaty. Zmarszczył brwi, gdy usłyszał dźwięk łamanych gałęzi.
Uśmiechnął się delikatnie, gdy zza krzaków wyszedł Finn.
- Jaka pogoda tam na dole?
Wyższy spojrzał ku górze, a na jego twarz momentalnie wleciał uśmiech.
- Heja, Jackie. Co ty tutaj robisz?
- Udaję księżniczkę, nie widać?
Przygryzł delikatnie wargę, ściskając mocniej drewnianą barierkę.
- Mogę być twoim księciem?
- Definitywnie!
Finn nigdy nie czuł takich motyli w brzuchu. Wmawiał sobie, że młodszy jest dla niej jak brat i pomiędzy nimi do niczego nigdy nie dojdzie. Wmawiał, że te tępe uczucia są tylko wytworem jego wyobraźni czy przejściową zaćmą.
W końcu był chłopakiem jego siostry. Nie mogliby się spotykać, bo to by nie wyszło.
Może po prostu Jack tak bardzo przypominał mu Riley? Może dlatego widzi w nim kogoś innego niż kolegę, przyjaciela?
Jack zeskoczył z góry i krótkim przytulasem przywitał się z Finnem, co ich obu zaskoczyło równie mocno. Jack może i był bardziej otwarty na ludzi. Finn był zamknięty i nie okazywał jakoś specjalnie uczuć. Wolał wszystko zachować dla siebie. Za to z Jackiem było zupełnie inaczej.
Jednak nigdy nie odważył się na taki ruch z jego strony.
Usiedli obok siebie, stykając się praktycznie ramionami. Wpatrywali się w błękitną wodę, spoglądając czasami na siebie. Nie było to nic specjalnego.
Dopóki nie odwrócili głów w tym samym momencie. Jack zatopił się w brązowych oczach Finna, przez co na jego policzkach pojawiły się rumieńce.
Finn w przypływie chwili, zmniejszał odległości, między ich ustami. Jakaś tylnia część jego głowy krzyczała stanowcze nie, to postanowił posłuchać się serca.
Ich usta już miały się zetknąć w słodkim pocałunku, gdy nagle za ich plecami usłyszeli dobrze znamy im głos.
- Dawno mnie tutaj nie było tak właściwie. Zapomniałam jak tu się w ogóle idzie!
Jack odskoczył Finna i zakrył swoje usta dłonią. Na miejsce oczarowania chwilą, wpłynął strach. W tamtej chwili dotarło do niego, co chcieli zrobić.
Jakie konsekwencje mógłby przenieść jeden głupi pocałunek. Jak bardzo zraniłby swoją siostrę..
- Jack? Co ty tutaj robisz? Tak jakby ja i Finn mamy tutaj randkę, więc wypad stąd, tak z łaski swojej.
Jack nic już nie mówiąc, podniósł się i skierował w stronę domu.
Uświadomił sobie, jak bardzo zależy mu na Finnie i fakt, że on już nie tylko mu się podoba. On się w nim powoli zakochiwał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro