[13]. Możemy porozmawiać?
20th, August
_
Brązowowłosy rzucił swoją deskę na ulicę, przygryzając delikatnie dolną wargę. Nie wiedział co ze sobą zrobić.
Nie widział Finna od trzech dni. Unikał go jak ognia, co bolało go najbardziej. Nie chciał się narzucać, więc najzwyczajniej w świecie siedział cicho.
Brakowało mu jego towarzystwa. Cholernie. Jego uśmiechu, śmiechu, czy nawet głupich tekstów. Brakowało mu jego całego.
Gdy Finn tylko przekroczył próg ich domu, w celu "odwiedzenia Riley", Jack zamykał się w pokoju i za żadne skarby nie chciał go otworzyć. Miał cholerny żal do samego siebie. Nie rozumiał dlaczego zgodził się na ten pocałunek. Musiał się odciąć Finna, zapomnieć o wszystkim.
— Jack?
Jack odwrócił się w stronę znanego mu głosu. Ręce zaczęły mu drżeć i wypuścił deskę z rąk, która odbiła się od asfaltu z głośnym hukiem.
Zamrugał kilkukrotnie i cofnął się krok w tył.
— Możemy porozmawiać..?
Chłopak westchnął i zrobił krok w przód, patrząc błagalnym wzrokiem na chłopaka.
Młodszy pokręcił głową i starł łzy, spływające po jego policzkach. Nawet nie wiedział kiedy zaczął płakać. To zaczęło go przerastać.
— Finn, nie. Cholera jasna, nie!
Wyższy zamrugał kilkukrotnie i popatrzył na Jacka z bólem w oczach. Westchnął ciężko i przejechał palcami po swoich włosach.
Grazer pokręcił głową i zabrał swoją deskę, kierując się w stronę swojego domu ze łzami w oczach.
*
Jack westchnął ciężko i przygryzł delikatnie swoją dolną wargę, patrząc na siebie w lustrze. Poprawił swoją koszulę i uśmiechnął się słabo.
Wyatt organizuje imprezę w swoim domu i Sophia stwierdziła, że bez Jacka nigdzie, ale to nigdzie się nie rusza, więc ten nie miał wyboru. Postanowił dotrzymać towarzystwa przyjaciółce, mimo tego, iż wie, że rudowłosa i tak pobiegnie do Wyatta.
Spojrzał na wiadomości w swoim telefonie i popsikał się jeszcze szybko perfumem. Zbiegł na dół i ubrał buty, wychodząc z domu.
Uśmiechnął się delikatnie i pomachał Sophii, podchodząc do niej. Dziewczyna przytuliła go mocno na powitanie i zachichotała.
— Hejka, Jackie. Gotowy na melanż?
— Mam być szczery, czy miły?
Sophia wywróciła oczami i pokręciła głową.
Wiedziała, że Jack nie miał nawet najmniejszej ochoty ruszyć się z domu. Znała go za dobrze. Wolałby spędzić ten wieczór pod kocem i słodyczami.
— Jesteś aspołeczną cipką.
— Schlebia mi to.
Zaśmiała się cicho i szła dość w dość szybkim tempie, poprawiając co chwilę swoją sukienkę.
Weszli na teren domu Wyatta, rozglądając się na boki. Wszędzie było pełno ludzi, rozmawiających ze sobą. Wyatt miał piękny dom z ogromnym ogródkiem i basenem. Sophia uwielbiała spędzać czas w jego domu, bo czasami czuła się nawet jak księżniczka.
— Chciałbym mieć chłopaka z takim domem.
— Finn też ma niezłą chatę.
Spojrzała na niego z cwanym uśmiechem. Jack jedynie wywrócił oczami i wszedł z nią do domu, przygryzając delikatnie wargę. Było tu dla niego zdecydowanie zbyt głośno. Spojrzał w bok, by zobaczyć gdzie jego towarzyszka. Uśmiechnął się delikatnie, gdy zauważył jak przytula się z Wyattem w rogu pokoju.
Poprawił włosy i skierował się w stronę kuchni, wzdychając cicho. Wziął z blatu plastikowy kubeczek i nalał sobie soku pomarańczowego.
Uśmiechnął się pod nosem i skierował się w stronę salonu, patrząc na swoje buty, co było błędem. W upływie sekundy wpadł na kogoś z taką siłą, że upadł na podłogę, a cała zawartość jego kubeczka wyglądowała na jego koszuli.
— O Jezu, przepra.. Jack?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro