[11]. Bawcie się dobrze.
16th august
_
Finn zapukał w drzwi Grazerów z nadzieją, że Riley będzie w domu. Chciał z nią porozmawiać na dość poważny temat. Układał swoją wypowiedź przez całą noc i liczył, że nie pójdzie to na marne.
Albowiem. Chciał przedyskutować temat ich wspaniałego związku. A raczej brak tej wspaniałości. Miał wrażenie, że dla Riley dobry związek składa się tylko z pocałunków, słodkich słówek i bez zdrad. A tutaj przecież nie o to chodziło.
Nie mógł wyrazić tutaj własnego zdania, bo dziewczyna od razu się wścieka. Irytuje ją każde niedociągnięcie i na siłę chce się popisać przed jej własnym chłopakiem. Denerwował go też fakt, że ocenia jego znajomych i najchętniej sama wybierałaby dla niego towarzystwo.
Miłość pomiędzy nimi powoli wygasała.
Niby chciał skończyć tą całą farse, jednak z drugiej.. bardzo ją lubił. I Riley podobała mu się. Gorzej było z jej charakterem i humorkami. Nie chciał też z nią zrywać, bo bał się, że dziewczyna tego nie zniesie. Że się załamie i zamknie w sobie. Nie chciał tego.
Finn uśmiechnął się, gdy drzwi otworzył mu zaspany Jack w różowej koszulce i czerwonych spodenkach.
Wyglądał.. uroczo.
— Finn? Co ty tutaj robisz? Przecież Riley spała u El. A dzisiaj idą do Millie, więc raczej nie będzie jej dzisiaj w domu.
Wolfhard zmarszczył brwi, patrząc na chłopaka. Grazer nerwowo ściskał róg swojej koszulki, patrząc na swoje stopy. Nie chciał, by Finn widział go w takim stanie.
Jednak w głowie starszego zapaliła się czerwona lampka.
Dlaczego Riley nic mu nie powiedziała, że idzie do Ellie na noc?
— Och. Nie wiedziałem. No cóż.. i tak się nudzę, więc. Mogę zostać? Może obejrzymy jakiś film?
Jack zamrugał kilkukrotnie. Skinął głową i wpuścił chłopaka do środka.
— O, cześć Finn. Dobra, Jackie. Ja wychodzę, bawcie się dobrze.
Pani Grazer uśmiechnęła się i pocałowała Jacka w policzek. Wyszła z pomieszczenia, a po chwili było słychać trzask drzwi.
Wolfhard uśmiechnął się pod nosem i usiadł na dość sporej kanapie.
— Pójdę się przebrać..
— Po co? Wyglądasz uroczo.
Poliki niższego zdobione były teraz w czerwone rumieńce. Pokiwał jedynie głową i usiadł obok Wolfharda.
Mimo tego, że parę dni temu nie istniał dla nich dystans czy nawet złe samopoczucie w swoim towarzystwie, to teraz Jack czuł się naprawdę dziwnie.
Może było to spowodowane ich nieudaną próbą pocałunku?
— Uch, Finn? Chciałbym pogadać. Myślę, że wiesz o co chodzi..
Wolfhard skrzywił się i pokiwał głową.
Odwrócił głowę w stronę młodszego, wtapiając swoje spojrzenie w jego czekoladowe oczy.
Nie myśląc zbyt wiele przybliżył się do chłopaka i złączył ich usta w słodkim pocałunku.
Serce Jacka dosłownie na minutę przestało bić. Stało się. Finn Wolfhard go pocałował.
Jack chciał go odepchnąć, uciec, zrobić cokolwiek, tylko by go nie całować.
Jednak pokusa i słodkie usta Wolfharda były zbyt kuszące. Było w nich coś takiego, że chciał całować je jak najdłużej.
— Oj bawimy się dobrze, bawimy.
Zachichotał Finn w usta Jacka, by po chwili zamknąć je w kolejnym pocałunku.
Możecie mi wierzyć, lub nie, lecz usta Jacka były najsłodszymi ustami, które w życiu całowałem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro