Shindou x Kariya
Zamówienie dla 0Niepytaj0
Miłego czytania!
I tak wiem, że shot pojawił się tak szybko, ale sama w to nie wierzę.
~~~~~~~~
(Kariya)
Znowu wracają razem, śmiejąc się i gadając o treningu. Shindou jak zwykle idzie obok jakby ktoś go do tego zmusił, a jego uśmiech jest tak sztuczny, że śmierdzi palonym plastikiem. Za to Kirino... ah, mój Senpai patrzy na tego idotę jak za ósmy cud świata. A co na to brunet? Kompletnie go olewa, kiedy ja dałbym się pociąć, żeby choć raz Kirino tak na mnie spojrzał. Przebrałem buty i ostatni raz spojrzałem na dwójkę, która opuszczała teren szkoły. Popatrzyłem na Shindou z nienawiścią w oczach, a on wtedy zrobił coś czego nigdy bym się nie spodziewał. Odwrócił głowę w moją stronę i puścił mi oczko z figlarnym uśmiechem. Zamurowało mnie. Tamten tylko odwrócił znów głowę i zniknął razem z różowowłosym. C-co to było? Stałem jeszcze tak chwilę w szoku, ale w końcu ogarnęłem się i mrucząc jaki to głupi jest ten pudel poszedłem do domu.
*Time skip* (Następny dzień, trening)
Mam świetny plan, jak zwrócić na siebie uwagę mojego senpaia. Biegłem za piłką, a za mną Kirino. Tak to ten moment. Udałem, że potykam się o kamień, przez co nogi zaplątały mi się w piłkę i upadłem na ziemię, boleśnie zdzierając sobie kolano. Syknełem z bólu i przeklnełem w duchu moją głupotę. Zaraz podbiegli do mnie inni, a na czele oczywiście stał nasz kochany kapitan. Złapałem się za kolano z którego powoli zaczęła sączyć się krew. Shindou ukucnął obok mnie i delikatnie ujął moją nogę. Zdziwiło mnie to, ale nie odezwałem się.
- Zaprowadzę go do pielęgniarki, a wy wracajcie do treningu. - powiedział i spojrzał na moje kolano. O nie! Nie taki miał być plan! To Kirino musi mnie odprowadzić do pielęgniarki, nie ty! Popatrzyłem na niego z nienawiścią ale przez ból kolana lekko się skrzywiłem.
- Możesz wstać? - zapytał z... troską? To było jeszcze bardziej dziwne, ale zebrałem resztki dumy i zacząłem powoli wstawać. Kiedy już to zrobiłem poczułem jak tracę równowagę i już miałem znów przywitać się z ziemią, a czyjeś silne ramiona złapały mnie w pasie. Spojrzałem na mojego bohatera, którym okazał się nie kto inny jak Shindou.
- Pomógł bym ci. - uśmiechnął się przyciągnął bliżej siebie. Prychnąłem i spróbowałem go odepchnąć ale był jak przyklejony "Kropelką" (co kropelka sklei, sklei, żadna siła nie rozklei dop. aut.).
- A co jeśli ja nie chcę twojej pomocy? - warknąłem w jego stronę i odwróciłem głowę. Ten tylko westchnął i wziął mnie na ręce jak pannę młodą.
- C-co ro-robisz? - zaczęłem szarpać się, ale szybko zostałem uspokojony dyskretnym klapsem w tyłek.
- Uspokuj się, bo cię upuszczę, a tego nie chcemy, ani ja, ani ty. - zaczął iść w stronę szkoły, następnie do gabinetu pielęgniarki, a jedyne co mi pozostało to naburmuszona mina i wyzwanie go w myślach od najgorszych. Kiedy byliśmy już na miejscu posadził mnie na krześle i zabrał z apteczki potrzebne rzeczy do oparzenia.
- Sam to sobie opatrzę, możesz już wracać na trening. - mruknąłem i popatrzyłem w bok. Chłopak kucnął przede mną i zaczął dezynfekować ranę. Syknełem cicho i w tym momencie wybuchłem.
- Słuchaj! Co ty sobie wyobrażasz?! Masz pod nosem Kirino-senpaia i co z tym robisz?! Olewasz go! - uniosłem rękę i już miałem go zdzielić, ale on złapał ją i przyciągnął bliżej siebie.
- Tak olewam go, ale też nie proszę, żeby latał za mną jak pies na smyczy. A wiesz dlaczego? - zapytał i złapał mnie za podbródek. Jedyne co byłem teraz w stanie zrobić to pokręcić przecząco głową.
- Ponieważ ty jesteś bardziej interesującym obiektem (dop: obiektem moich paczań ( ͡° ͜ʖ ͡°))... - szepnął i wpił się w moje wargi. Oszołomiony w pierwszej chwili chciałem go odepchać, ale kiedy poczułem jakie to przyjemne, nieśmiało wplotłem palce w jego miękkie jak puch włosy. Oderwaliśmy się od siebie kiedy zabrakło nam powierza, a on uśmiechnął się tylko.
- Kacham cię Kariya. - powiedział i spojrzał mi w oczy. Zaczerwieniłem się i przytuliłem do niego.
- A ja ciebie nienawidzę... - mruknąłem, a o naszej dziwnej miłości dowiedział się tylko motyl siedzący na parapecie.
~~~~~~~~
Tak, więc _Nanty_ nic dodać, nic ująć, prawda?
Do następnego! ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro