Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Mark x reader (lemon)

Mark Kruger!! Bo ja nie piszę Mark Evans tylko Endou Mamoru

Shot został napisany dla __Dagma-chan__

Miłego czytania!!

~~~~~~~~~~~~

Popatrzyłam znudzona przez okno. Jezu... Dlaczego geografia to takie nudy? Spojrzałam na zegarek. Tak.... Tak... Pięć, cztery, trzy, dwa... Dzwonek, zawsze nie zawodny. Wstałam i ukłoniłam się razem z innymi.
- No to co robimy po szkole?!- spytałam mega podekscytowana.
- Panienka... Raczej zostanie na dodatkowych. -wzdrygłam się słysząc zimny głos mojego nauczyciela od geografii. Odwróciłam się z nerwowym uśmiechem.
- E-etto... Sensei... Czy mogła bym dzisiaj...? -nie dokończyłam, gdyż mężczyzna złapał mnie za ramię i zaczął ciągnąć w stronę drzwi.
- Seeeeenseeeeei!!!! -krzyknełam z rozpaczą kiedy zostałam wyprowadzona z klasy.
- Znalazłem ci świetnego korepetytora. -oznajmił nauczyciel i otworzył nie urzywaną przez nikogo o tej godzinie sale. Siedział w niej chłopak na oko o rok starszy ode mnie. Miał ładne złote włosy i radosne, figlarne zielone oczy. No... Dziękuje panu!! Niezłe ciacho z tego korepetytora.
- No to dowidzenia dzieciaki. -powiedział nauczyciel i wyszedł. Chłopak uśmiechnął się do mnie pokazując szereg białych, prostych ząbków. Ciekawe ile już na ten uśmiech zaliczył? Przeszło mi przez myśl, ale po chwili ogarnełam się i odwzajemniłam uśmiech.
- Hej. Jestem Mark Kruger, a ty? -zapytał grzecznie.
- (twoje imię i nazwisko) miło mi. -odpowiedziałam i usiadłam obok niego.
- To czego konkretnie nie rozumiesz (zdrobnienie)? -popatrzył na mnie figlarnie, a ja poczułam jak miękkną mi nogi. Nie! Nie jestem taka!! Mam swoją godność. Którą on zaraz rozwali na kawałki tym pięknym uśmiechem... Nie stop!
- Zdaje się, że wszystkiego. -powiedziałam lekko zawstydzona.
- Lubię wyzwania... A zwłaszcza takie... -uśmiechnął się łobuzersko, a ja już wiedziałam, że mnie ma...

(Time skip) *koniec zajęć klubowych*

Powoli pakowałam książki do torby. Jednak muszę mu przyznać... Wszystko świetnie mi wytłumaczył. Kiedy już zacznie to jest w stu procentach poważny i skupiony na temacie. Podziwiam go za to.
- To do jutra... (zdrobnienie)... -przytulił mnie od tyłu, po czym najnormalnie w świecie wyszedł. Stałam chwilę cała czerwona, aby po chwili uświadomić sobie, że był on obok mnie, aż za blisko. Wzięłam torbę i na chwiejnych nogach opuściłam klasę, a potem budynek jak i teren szkoły. Tak się dzieje tylko w filmach!! Korepetycje, lekkie zaloty, spotkanie się po szkole, aż w końcu... Dochodzi do TEGO. Oprzytomniałam i nagle stanełam w miejscu. Rozejrzałam się w obie strony panicznie. Nie to nie możliwe...
- ZGUBIŁAM SIĘ?!! -krzyknełam i zaczełam szukać jakiejkolwiek znajomej rzeczy czy też domu. Co ja mam teraz zrobić? Załamana siadłam na jakimś murku. Że też telefon mi się rozładował. Westchnełam i ukryłam twarz w dłoniach. Co ja mam teraz zrobić? Niby jestem w tej pierwszej klasie liceum, ale... Chce mi się płakać. To wszystko wina tego głupiego, pustego, za przystojnego...!
- Znów się spotykamy (zdrobnienie)~ -ten głos... Nawet tutaj mnie prześladuje.
- Zjeżdzaj głupi głosie z głowy...-burknełam, mocniej zaciskając oczy.
- Czyli już jestem w twojej główce kotku? -usłyszałam tuż przy uchu, a chłodny oddech owiał moje ucho i kawałek szyji. Wyobraźnia raczej tak nie ma... Nie wierze! Gwałtownie podniosłam wzrok i napotkałam spojrzenie zielonych oczu.
- C-co ty tu-tutaj...?- byłam kompletnie zbita z tropu.
- Właściwie to mieszkam. -wskazał za mnie na dość ładnie wyglądający domek. Momentalnie strzeliłam sobie piątkę w twarz.
- Rozumiem... Przepraszam...- powiedziałam troszkę zawstydzona.
- Nie ma sprawy, ale co się stało?- spytał i przysiadł się do mnie.
- No cóż... Bo chodzi o to, że ja tak troszkę... Zgubiłam się...- ostatnie dwa słowa szepełam niemal niesłyszalnie, ale on jakimś cudem to dosłyszał. Zaraz zacznie się śmiać na stówe.
- Dlaczego nie zadzwonisz do rodziców? Ja jeszcze niezbyt dobrze znam tutejsze emm... Tereny? -zaśmiał się. Ma piękny głos i śmiech. - No, ale cóż. Chodzi do mnie. Napijemy się herbaty, zjemy ciasto. Co ty na to? -zapytał z przyjaznym uśmiechem.
Zastonowiłam się. Znam go tylko jeden dzień, wiem tylko ile ma lat, jak się nazywa i teraz gdzie mieszka. To troszkę za mało. Dobra dam sobie radę! Właśnie otwierałam usta, żeby zaprzeczyć, ale mój żąłądek nabrał ochoty na to ciasto. No cóż... Mam w torbie podręcznik od matmy. Jak go nim jebnę, w razie czego, to od razu leży.
- N-no dobrze... A i będę mogła podładować u ciebie telefon? - spytałam i wstałam z murku razem z nim.
- Pewnie! No to choć. - otworzył furtkę i puścił mnie pierwszą. Poszłam, a zaraz po mnie on. Kiedy dotarłam pod drzwi, chłopak wyjął klucz z kieszeni i otworzył drzwi. Wszedłam i zaczełam rozglądać się, przy okazji ściągając buty.
- Masz ładny dom. -przyznałam, gdyż naprawdę tak było. Kolorowe ramki, ciepłe kolory i ten zapach cynamonu. Tak... To podoba mi się najbardziej (przepraszam jeśli tak nie jest dop.aut.).
- Dziękuję. Idzi do salony. Zaraz zrobię ci herbaty. -powiedział, wskazując na pomieszczenie. Kinełam głową i tak zrobiłam. Usiadłam wygodnie na kanapie czekając cierpliwie.
- Owocową czy zwykłą?! -krzyknął z kuchni.
- (jakaś herbata) poproszę! -od krzyknełam i dalej czekałam. Po nie całej minucie przyszedł i postawił przede mną kubek. Uśmiechnełam się do niego delikatnie. Blądyn usiadł obok mnie i wziął swój kubek do ręki.
- To jak to nie stało, że się zgubiłaś? -zapytał, a ja prawie nie zakrztusiłam herbatą. A no wiesz myślałam o tobie i o tym jak potoczy się nasza relacja!
- Za bardzo się zamyśliłam. -powiedziałam spokojnie, a on tylko kinął głową. Na szczęście nie wypytuje o szczegóły. Gadaliśmy, a w między czasie mój telefon się ładował.

(Time skip) *wieczór*

Bardzo szybko zrobiło się ciemno. Pomogłam Markowi jeszcze wszystko posprzątać i zadzwoniłam po moją mamę, która w dość szybkim czasie zjawiła się pod domem chłopaka. Pożegnałam się z nim i wyszłam. Szybko podbiegłam do auta i wsiadłam do środka.
- To twój chłopak? - moja mama uśmiechneła się szeroko i ruszyła. Zaczerwieniłam się i odwróciłam głowę w stronę szyby.
- Oczywiście, że nie! Dopiero dzisiaj go poznałam... Ale jest miły... - szepnełam prawie nie słyszalnie, ale wiem, że ona i tak to usłyszała.

(Kolejny taim skip) *dwa tygodnie później*

Biegłam ile sił w nogach do domu mojego korepetytora. Muszę, muszę mu to pokazać. Wbiegłam na jego posesję i zaczełam energicznie pukać w drzwi. Po chwili chłopak otworzył, a ja od razu rzuciłam mu się na szyję, przez co on poleciał do tyłu, a ja na niego. Mark na początku miał zszokowana wyraz twarzy, ale kiedy podsunełam mu pod nos mój egzamin poprawkowy z geografi na którym widniało 100% objął mnie najmocniej jak potrafił. Zamknął drzwi nogą i siedzieliśmy tak przed drzwiami, na podłodzę, ja okrakiem na jego udach. Spojrzeliśmy sobie w oczy i nie mogąc już wytrzymać złączyliśmy usta w namiętnym pocałunku. Chłopak wziął mnie pod uda i wstał. Ruszył szybko w stronę schodów, a kiedy byliśmy na górze, wbiegł do swojego pokoju, rzucając się ze mną na jego łóżko. Przerwaliśmy całowanie i szybkim oraz niezbyt zgrabnymi ruchami zaczęliśmy zdejmować nasze ubrania. Od początku wiedziałam, że tak będzie... Ale szczerze? Chciałam tego, a teraz jak chłopak pozbawił mnie już całej odzieży i zaczął składać mokre pocałunki na całym moim ciele, zrozumiałam, że nie spotkało mnie nigdy nic lepszego niż te korepetycje. Blądyn położył delikatnie dłoń na mojej głowie i powoli oraz ostrożnie zaczął schodzić nią coraz niżej. Wygiełam się lekko kiedy przejechał opuszkami po moim brzuchu. Zatrzymał się dopiero kiedy dotarł do mojej kobiecości. Rozłożyłam nogi dając mu nieme pozwolenie. Na początku delikatnie włożył we mnie jeden palec, ale po pewnym czasie ruszania nim dodał drugi i trzeci. Myślałam, że oszaleje kiedy zaczął je krzyżować i poruszać nimi w różne strony. Rozkosz skończyła się jednak kiedy wyjął ze mnie swoje palce i na kierował na moje wejście swoją męskość. Bałam się... I to cholernie, ale kiedy chłopak przytulił mnie poczułam się jakbym była w najbezpieczniejszym miejscu na ziemi. Kinełam lekko głową, a on zaczął powoli we mnie wchodzić. Pierwszy raz zawsze boli... To dziwne... Ja poczułam tylko lekkie ukłucie. Uśmiechnełam się do niego lekko. On i tak wolał odczekać chwilkę, ale kiedy w końcu zaczął się poruszać poczułam rozkosz nie z tej ziemi. Nasze jęki, złączone w namiętnym tanicu ciała, jego cichy szept do mojego ucha. Wszystko to odczuwałam dwa razy bardziej. Kiedy już nie mogłam wytrzymać wbiłam mu paznokcie w barki na co on cicho syknął, ale doszedł w tym samym czasie co ja.
- (twoje imię)... Kocham cię...-powiedział, a ja wtuliłam się w niego kiedy tylko położył się obok. Uśmiechełam się i zamknełam oczy.
- Ja ciebie też... Mój korepetytorze. -zaśmialiśmy się i po chwili usnełam otoczona jego ciepłem i poczuciem bezpieczeństwa.

~~~~~~~~~

Jezu... Mam jakieś dziwne problemy z Wattpadem... No, ale cóż... I przepraszam, że jest to takie słabe. Moja wena jest na wyczerpaniu.

Do następnego!💜

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro