Atsuya x reader
Heeey! Wróciłam do żywych i czuje się... No zdatna do dalszego użytku xD Jak tam wam mijają wakacje? Mnie przegrzewa i dostaje gorączek... A i uważajcie na słońce! Można dostać udaru, więc pijcie dużo wody i noście czapki 😊
Shot napisany dla _TaNieznana_
Miłego czytania!
~~~~~~~~~~~~~~~
(Twoje imię) proszę zgódź się!! Proszę, proszę, proszę!! Wiesz, że on jest zbyt... - westchnęłam przerywając tym samym monolog pewnego chłopaka o niebieskich włosach.
- Jaki Shirou? Tępy? Dumny? Nie okłamujmy się... Jakby naprawdę chciał się ze mną umówić, bo się we mnie zadurzył to sam by mnie zaprosił, a nie prosił o to ciebie. - powiedziałam i zamknęłam książkę, po czym odniosłam ją na półkę i wzięłam następną.
- Czyli nie... Ale proszę, przemyśl to jeszcze... - powiedział zawiedziony Shirou i z lekkim uśmiechem wyszedł z biblioteki. A niby nad czym tu myśleć? Jestem w tej szkole dopiero cztery miesiące, podczas których zauważyłam jak to nasz szanowny "Zabójca niedźwiedzi" zmieniał panienki jak rękawiczki. Teraz upatrzył sobie mnie! Bezczelny dupek. Odłożyłam kolejną książkę. Spakowałam swoje zeszyty i wyszłam z pomieszczenia, które tak cudownie pachniało tuszem i wodą różaną. Był to już koniec lekcji, a co w związku z tym? Zaczynały się zajęcia klubowe. Podeszłam do mojej szafeczki z butami i otworzyłam ją. Wtedy wyleciały z niej setki malutkich serduszek z papieru. O jojku... Ktoś się tak namęczył, ale pewnie pomylił szafki. Zajrzałam do środka i dostrzegłam tam karteczkę, na której był liścik. Ze zdziwieniem zauważyłam, że był zaadresowany do mnie.
„Jak długo jeszcze będziesz mnie odpychała? Jak długo jeszcze moje starania wyśmiewała? Tak bardzo pragnę, abyś w końcu mi zaufała. Nie jestem tak bardzo zły, jak mnie opisują. Pod tą skorupą jestem wrażliwą osobą. Proszę o jedną szansę... Poczekaj w bibliotece. Przy stoliku pod oknem. Zawsze tam siadasz, gdy uciekasz ode mnie. Mam nadzieje, że przyjdziesz.”
Atsuya
Ta... Na pewno on to by napisał. Oj ja już muszę sobie pogadać z Shirou. Schowałam liścik do kieszeni płaszcza i wróciłam się do biblioteki. Usiadłam i czekałam. Dziesięć minut... Dwadzieścia minut... Pół godziny
... Godzina... Dwie... I... Nie przyszedł. Zajęcia skończyły się już dawno, a pani bibliotekarka kazała mi iść do domu, bo chce zamknąć salę. Jak najszybciej mogłam wyszłam z sali i cała czerwona ze wstydu wybiegłam ze szkoły. Byłam taka głupia! Jak ja mogłam pomyśleć, że on naprawdę przyjdzie! To było takie głupie! Ja jestem głupia... Ale... Uwierzyłam temu dupkowi...
(Time skip) *następny dzień*
Szłam zła przez korytarz. Zabijałam każdego wzrokiem kto tylko odważył wejść mi w drogę.
- Shirou!! - krzyknęłam do chłopaka, a ten wystraszony upuścił trzymany podręcznik.
- To już przelało miarę! Jak mogliście zrobić coś takiego?! Wiedziałam, jaki jest twój brat, ale tobie ufałam! Nienawidzę was obu!! - krzyknęłam i rzuciłam w niego porwanym listem i pogniecionymi serduszkami. Odeszłam zła. Nie... Nie zła. Ja byłam wściekła! Udałam się do nieużywanej części korytarza szkolnego. Trwał tam remont, ale nigdy nikogo tam nie ma, więc mam spokój. Usiadłam ma pustej puszcze po farbie i skuliłam się. Łzy cisnęły mi się do oczu, ale szybko im to uniemożliwiałam. Oczy bolały mnie już od przecierania dłonią, a nogi zdrętwiały od bezruchu.
- Em... Wszystko okey? - usłyszałam głos dobiegający zza dużego kartonu. Nie rozpoznałam go, ale nie musiałam, gdyż jego właścicielka pokazała się chwilę później. Z tego, co pamiętam to ta dziewczyna oprowadzała mnie po szkole i chodzi równie często do biblioteki co ja.
- Nie... Nic nie jest okey... Przypomnisz mi swoje imię? -zapytałam i otarłam mokre policzki rękawem.
- Kazumi Kaori. Ty jesteś (twoje imię i nazwisko), prawda? Oprowadzałam cię po szkole. - powiedziała spokojnie i wsadziła rękę do kieszeni sweterka, po czym wyciągnęła z niej paczkę chusteczek i mi ją dała.
- Dziękuję... Ale co tu robisz? Nikt tu nie chodzi... - wydmuchałam nos i wyrzuciłam zużytą chusteczkę do kosza.
- Widziałam jak wchodzisz tu zapłakana i wiem, że to nie grzeczne, ale czy mogę wiedzieć, dlaczego płaczesz? - zapytała i uśmiechnęła się delikatnie. Westchnęłam.
- Znasz Fubukiego Atsuye? - spojrzałam na dziewczynę, a ona tylko pokiwała głową, więc kontynuowałam.
- Wczoraj "zaprosił" mnie na spotkanie i jak się okazało siedziałam przez dwie godzi jak idiotka... A ja... Uwierzyłam, że może on naprawdę mnie kocha... - kolejna słona łza spłynęła mi po policzku.
- Hmm... Wiesz... Myślałam, że o tym wiesz, ale widać jednak ta wiadomość jeszcze nie obiła ci się o uszy. Atsuya doznał wczoraj kontuzji podczas treningu i trafił do szpitala. To pewnie przez to nie przyszedł. - oznajmiła Kazumi. Atsuya... Ale przecież... Teraz rozumiem co to za uczycie zapadać się pod ziemię ze wstydu. Shirou musi być załamany, a ja jeszcze go oskarżyłam. Naprawdę... Jestem głupia.
((Tak, kolejny) Time skip) *po lekcjach*
Biegłam jak najszybciej mogłam do szpitala, co za skutkowało kilkukrotnym poślizgnięciu się na oblodzonym chodniku. Wpadłam do dużego budynku i od razu zapytałam gdzie jest sala Atsuyi. Wsiadłam do windy i zanim się obejrzałam byłam pod drzwiami z nr 32 i napisem Fubuki Atsuya. Wzięłam głęboki wdech i zapukałam lekko.
- Proszę! - kolejny raz nabieram powietrza i powoli otwieram drzwi.
- H-hey Atsuya... - witam się cicho i niepewnie wchodzę do sali.
- (Twoje imię)? Jak ty... Skąd wiedziałaś? - spytał i poprawił się na łóżku. Już teraz mogłam dostrzec bandaż na jego głowie i gips na lewej nodze.
- Ktoś mi powiedział... Co się stało? - podeszłam bliżej i dostrzegłam jeszcze kilka zadrapań i siniaków na jego twarzy i ramionach.
- To nic takiego! Po prostu źle wykonałem technikę i krzywo wylądowałem. A (twoje imię) przepra- - przerwał, gdyż delikatnie położyłam dłoń na jego policzku.
- Atsuya... Muszę wiedzieć... To ty napisałeś ten liścik i zostawiłeś go w mojej szafce? - spytałam, a tamten tylko lekko się zarumienił i pokiwał głową.
- Tak... Chociaż Shirou mówił, że nie jest zbyt dobry. - różowo włosy spuścił głowę i potarł się ręką po karku. Uśmiechnęłam się delikatnie i złapałam za jego rękę.
- A ja nie wierzyłam, że ty to napisałeś tylko Shirou... - zachichotałam, a po chwili on również cicho się zaśmiał.
- No cóż... Czasami potrafię się zmotywować... A zwłaszcza jeśli chodzi o ciebie... - dodał szeptem i oboje poróżowieliśmy. Siedzieliśmy jakiś czas w milczeniu i tylko nasze dłonie, które były ze sobą złączone co chwilę to się zaciskały lub puszczały.
- Czyli... Ty naprawdę... Coś do mnie czujesz...- powiedziałam nieśmiało i spojrzałam na niego. Atsuya tylko pokiwał głową i również podniósł na mnie wzrok. Wzięłam głęboki wdech i ścisnęłam mocniej jego rękę. W sumie... Co mi zaszkodzi? A, zwłaszcza że w tej chwili wygląda tak uroczo.
- No to... Musimy gdzieś się wybrać, kiedy wyjdziesz ze szpitala. - uśmiechnęłam się, pocałowałam go lekko w policzek i uciekłam z sali krzycząc szybkie "pa". Jednak... Dam mu tą jedną, jedyną szansę.
(Tak... Moje ulubione wyjście! (Jestem leniem) Time skip) *dwa miesiące później*
Dzisiaj był dzień, w którym Atsuya wyjdzie ze szpitala. Shirou wymigał się od przyjścia pod pretekstem stosu zadani domowych, ale już widziałam jak przybija sobie piątkę z bliźniakiem za danie mu czasu sam na sam ze mną. Przymknęłam na sekundę oczy. Ale niestety w tym czasie bardzo wiele się wydarzyło. Uniosłam się do góry, aby po chwili upaść na śnieg przygnieciona ciężarem różowo włosego bałwana.
- Ty amebo śnieżna! Co to niby miało być? Dirty Dancing? - podniosłam się i otrzepałam ze śniegu. Chłopak zamrugał oczami.
- Co to jest te Dirty Dancing?- zapytał i sam wstal, po czym otrzepał się z białego puchu.
Pokręciłam głową i kichnęłam cicho.
- Taki film. Może kiedyś ci go pokarze. -uśmiechnęłam się delikatnie i strzepałam resztki śniegu z jego włosów.
- To może pójdziemy do mnie i obejrzymy to na laptopie? -zaproponował i złapał mnie za rękę. Pokiwałam głową, bo w sumie co innego mam do roboty.
- Zgoda, ale chce kakao! -powiedziałam udawanym władczym tonem. Zaśmialiśmy się i ruszyliśmy do jego domu. Chłopak dalej lekko kulał na nogę, ale to wiadome. Nie wróci się w pełni do zdrowia po złamaniu nogi z przemieszczeniem kości. W gruncie rzeczy ten bałwan dostał miesiąc zwolnienia i nauczanie indywidualne. Kiedy w końcu dotarliśmy pod jego dom, gdzie otworzył nam jego tata, gdyż wychodził on akurat na popołudniową zmianę. Przywitaliśmy się, po czym weszliśmy do środka. Mama bliźniaków jest na zebraniu, a Shirou na treningu, więc jesteśmy sami.
- Chcesz coś do picia? - zapytał i poszedł do kuchni.
- No kakao ty bałwanie... -powiedziałam, a tamten zaśmiał się i wyciągnął kubek.
- Faktycznie... Mówiłaś, że chcesz. - powiedział i zaczął przygotowywać napój mi i sobie. Kiedy były już gotowe wzięliśmy je, trochę słodyczy i udaliśmy się do jego pokoju.
- To jak ten film się nazywał? -zapytał i włączył laptopa. Położyłam się na jego łóżku i ziewnęłam.
- Dirty Dancing... -powiedziałam i dopadłam się do paczki z ciastkami. Zajadałam się słodkościami, kiedy nagle Atsuya postanowił rzucić się na łóżko i wywalić paczkę na podłogę.
- No co robisz? -jęknęłam z żalem i podniosłam ciastka.
- Próbuje odciągnąć twoją uwagę od ciastek i skupić ją na mnie. -powiedział, po czym zaczął się ocierać o moją nogę jak kot.
- W kota się zmieniasz? Mieliśmy ogl- przerwałam, gdyż zostałam przygnieciona przez tego bałwana...
- (Twoje imię)... Kocham cię... I tak wiem, że ci to już mówiłem nie raz, ale... Daj mi w końcu szansę...- powiedział i wtulił się we mnie mocno. Uśmiechnęłam się i uznałam, że i tak już się naczekał.
- Atsuya... Już dawno ci ją dałam, ale! To nie oznacza, że od razu będziemy pa- w jednej chwili moja wypowiedzi przerwał pocałunek. Poczułam ciepło, które wypływa z mojego serca i rozlewa się po całym ciele. To jest jak uniesienie. Czy tak smakuje niebo...?
Tę cudowną chwilę przerwał różo włosy.
- Wiesz... Nigdy nie widziałem cię równie podnieconej... Te czerwone poliki, rozchylone usta, zamglone oczy... Może byśmy tak- tym razem ja mu przerwałam, waląc go w łeb.
- Ty durny dzikusie z Tundry!!!! - później do końca dnia to go biłam lub on dawał mi lekkie pocałunki. Boże... Nigdy nie zrozumiem miłości.
~~~~~~~~
Mam nadzieje, że się podobało!
A teraaaz
Jest jeszcze jedna rzecz, która po prostu... Wow... Zwaliła mnie z nóg, a mianowicie to:
Jestem po prostu w szoku... Kiedy zaczęłam to pisać naprawdę nie spodziewałam się cudu i chciałam to usunąć... Ale teraz wiem, że zrobiłabym najgłupszą rzecz, jaką mogłam, a było wiele takich rzeczy. Dalej nie mogę w to uwierzyć... Naprawdę... I wiem, że to naprawdę nic w porównaniu z innymi książkami... Ale naprawdę... Jestem dumna z siebie i ciesze się, że mam tak aktywnych czytelników! Bardzo dziękuję!
Mój mózg: Ale ty przemowę robisz... Jak Donald Tramp o murze...
Ja: Ciebie ponoć nie ma!
No dobrze, no to tyle na teraz, ale naprawdę postaram się zacząć pisać częściej.
A i jeszcze jedna sprawa... Chcielibyście może jakiś specjał z okazji mojego malutkiego sukcesu? Jeśli tak to możecie coś zaproponować! Nie musi być tylko tematyka IE ^^ (oczywiście nie zmuszam!
Do następnego!! 💝
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro