Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Hiroto x Midorikawa

"Trening to sedno życia piłkarza"- to zdanie Endou powtarzał swoim kolegom z drużyny na prawie każdym spotkaniu. Wierzył, że dzięki temu uwierzą w swoje możliwości i zaufają swojej własnej piłce. Każdy przecież gra w odmienny sposób i nie ma sensu naśladować kolegi tylko dlatego, że jego techniki są niesamowite. Chodzi o to, żeby zaakceptować swoje zdolności i nauczyć się je dobrze wykorzystywać w praktyce. Nie jest to zawsze łatwe. Nikt tego przecież nie powiedział. Mawia się raczej- " Aby technika była dobra a przede wszystkim skuteczna, trzeba ją trenować, przykładać się do niej. Inaczej będzie bezużyteczna".


Z taką wiedzą wszyscy starali się przykładać do treningów aby pokazać innym i sobie na ile jest stać reprezentację Japonii. Dziennie chłopaki spędzali po kilka a czasami nawet kilkanaście godzin na boisku, szlifując swoje umiejętności. Jednak nie u każdego rozwijają się one w tym samym tempie. Czasem idzie to z wielkim oporem a czasem- jak po maśle. Zależy to od osobowości i zacięcia danej osoby. Wszyscy zrobili spore postępy czego nie da się ukryć. Ale nie wszyscy są z nich zadowoleni. Midorikawa Ruiji- były kapitan Gemini Storm, teraz należący do reprezentacji Japonii, ciężko pracował nad nową i w pełni własną techniką. Szło mu to z tak wielkim oporem, że powoli zaczynał się frustrować. Jednego dnia mu wychodziło całkiem dobrze a już następnego- totalny zjazd. Nie mógł utrzymać jakiegoś tempa ćwiczeń, przez co często wybijał się z rytmu i nie mógł na nowo wrócić do treningu. Był coraz bardziej zły na siebie. Jednak jego honor nie pozwalał mu poprosić kogoś o pomoc. Toteż męczył się sam ze sobą. Jego zachowanie nie zwracało jakiejś szczególnej uwagi innych kolegów z drużyny oprócz jednego- Hiroto. Znali się już dość długo. Razem szkolili się w  akademii Aliea toteż wiedzieli o sobie całkiem sporo. Znali swoje dobre i złe strony ale od czasu zamknięcia akademii, rozeszli się i układali sobie życia na nowo. Ale to nie oznacza, że o sobie zapomnieli. Przynajmniej nie Hiroto.

Było już grubo po północy a czerwonowłosy chłopak nie mógł dalej zasnąć. Przewracał się z boku na bok a jego myśli krążyły po pokoju jak ślepe karasie. Sam do końca nie był pewien co go tak męczyło. Przecież nic tego dnia specjalnego się  nie wydarzyło. Położył się wreszcie na plecach i wbił wzrok w sufit starając się pozbierać myśli. Z dworu co jakiś czas dochodziły go jakieś podejrzanie dźwięki. Raz była to siatka bramki a innym razem jakiś przeraźliwy krzyk. Ale kto o tej godzinie jeszcze trenuje? Z niechęcią zwlókł się z łóżka i podszedł do okna, które akurat wychodziło na boisko. Dostrzegł zielonowłosego kolegę, który usiłował trafić do bramki z niewielkiej odległości. Na próżno, każda piłka leciała ponad celem lub obok. Sam chłopak, nawet z daleka dostrzegł to Hiroto, był u kresu swoich sił. Ledwo trzymał się na nogach i ciężko dyszał. To nie wróżyło nic dobrego. Czerwonowłosy przez chwilę zastanawiał się czy nie powinien o tym poinformować trenera czy Endou, ale stwierdził, że sam sobie z tym poradzi. Przecież w akademii całkiem dobrze się rozumieli. Założył więc długie spodnie i kurtkę reprezentacji i po cichu opuścił swój pokój.

Na korytarzach było cicho jak makiem zasiał. Wszyscy słodko spali w swoich pokojach. Chłopak doszedł do końca  korytarza i upewniwszy się, że trener nie pojawi się znienacka na dworze, zszedł na parter. Po chwili stał już pod ścianą ośrodka i obserwował z daleka Midorikawe i jego mordercze ćwiczenia. Aż jego bolały nogi widząc kolejne silne strzały zielonowłosego. Jednak nie śmiał mu w tym przeszkadzać. Chciał poczekać aż się zmęczy na dobre, ale on najwyraźniej nie zamierzał przestać nawet w momencie totalnego braku sił. Hiroto zwyczajnie nie wytrzymał.

- Midorikawa, co ty tu jeszcze robisz?- rzucił zawadiacko wyłaniając się z cienia. Chłopak w kucyku chciał kopnąć piłkę, ale nogi się pod nim ugięły i wyczerpany padł jak długi na boisko.- No i po co ci to było?

- A kogo to obchodzi...- wydukał między przerwami na wzięcie oddechu Midorikawa.

- Mnie, dlatego pytam.- odparł niewzruszenie czerwonowłosy.- Czemu jeszcze trenujesz? Jutro się nie ruszysz, bo będziesz miał takie zakwasy, że hej. Nie możesz się przetrenować. To też nie jest mądry pomysł.- mówiąc to stanął nad leżącym kolegą. Zaraz usiadł koło niego po turecku.- Powiesz mi co cię tak wzięło na te treningi? Harujesz jak wół całymi dniami a teraz się dowiaduję, że i nocami. Kiedy ty w ogóle śpisz?

- To bez znaczenia kiedy śpię. Zabiera mi to tylko czas na doskonalenie się.- wyznał leżący na murawie chłopak.- A muszę być najlepszy...

- Ale za jaką cenę? Mówisz dokładnie to samo co wszyscy z Aliea: " Muszę być najlepszy", " Co z tego, że jest dobrze, ma być najlepiej". Zapomniałeś już, że tamto życie to przeszłość? Teraz budujemy zupełnie nowe życie. Teraz jesteś tylko ty. Nie ma żadnego... patrz, nawet nie wiem jak cię nazywali.

- Reize.- podpowiedział były kapitan.- Twoja ksywka to Gran, prawda?- Hiroto pokiwał głową.

- Tak. Ale nie o mnie się tu rozchodzi. Papużko, wbij sobie do tej łepetyny, że nie musisz być najlepszy we wszystkim. Tu na ciebie nikt nie wywiera jakiejś presji. A jak już nasz jakieś problemy to wystarczy, że się zwrócisz do któregoś z chłopaków. Każdy ci przecież pomoże, nie jesteś sam.- mówiąc to położył zielonowłosemu rękę na ramieniu i uśmiechnął się- Na prawdę powinieneś odpocząć.

Midorikawa spojrzał na niego lekko zaskoczony. Nie miał pojęcia, że kapitan Gaia a potem Genesis zmienił się, że teraz jest bardzo podobny do rdzennego składu Inazumy. W gruncie rzeczy to było tak na prawdę to czego potrzebował- znajomej osoby, której mógłby zaufać bez problemu. Podniósł się z ziemi z pomocą Hiroto i lekko zmieszany podziękował za rozmowę.

- Nie ma sprawy. Jesteśmy przyjaciółmi. Zawsze możesz do mnie przyjść i pogadać. Pomogę ci jeśli będziesz chciał.- rzucił ognistowłosy i uśmiechnął się.- Ja też już idę do siebie. Rano będę jak zombie jeśli się nie wyśpię.

- Możemy iść razem. I tak mamy pokoje po sąsiedzku.- zauważył chłopak w kucyku. Tak więc razem ruszyli do ośrodka.

Pożegnali się i każdy z nich z radością i ulgą rzucił się na swoje łóżko. Jednak nawet takie zmęczenie nie umożliwiło upragnionego snu. Tym razem to Midorikawa nie mógł w żaden sposób odpocząć. Przewracał się na posłaniu szukając dogodnej pozycji ale na marne. Kiedy uznał, że pewnie i tak nie uda mu się zasnąć zaczął rozmyślać nad stworzeniem nowej techniki. Ta, którą dotychczas ćwiczył w ogóle mu nie wychodziła. Totalna porażka. Może nie była dla niego? Wtedy przypomniał sobie słowa Hiroto. Ognistowłosy podkreślał, że trzeba zaufać własnej piłce. Nie są już w akademii więc każdy z osobna powinien rozwijać swoje umiejętności tak jak to czuje. A nie, że tak bo musi. Jakoś te słowa trafiły do zielonowłosego. Nawet zaczął w inny sposób patrzeć na swojego kolegę. Trzeba przyznać, że nawet jak był w Gemini Storm, to Hiroto dbał o jego zespół. Mimo, że sam należał do innego. To między innymi był pewnie powód dla którego jego zespół dostał miano Genesis.  W końcu nie wytrzymał tego leżenia bezczynnego i postanowił pójść do czerwonowłosego. Jakby nie było to on zaproponował pomoc.

Wyszedł z pokoju i rozejrzał się po korytarzu. Całe szczęście, że nikogo na nim nie było. Tylko on urządza sobie nocne wycieczki. Zastukał do pokoju obok. Z wnętrza dobiegł go znajomy głos zapraszający go do siebie. Midorikawa wpełznął do pokoju niczym wąż i zamknął za sobą drzwi. Zastał przyjaciela siedzącego przy małej lampce i rysującego coś w zeszycie.

- Ty też nie możesz spać?- spytał nieco zmieszany. Miał wrażenie, że po części to przez niego. Ognistowłosy uśmiechnął się i odłożył zeszyt.

- Nie. Postanowiłem ci pomóc.- opowiedział całkiem serio. - Staram się opracować jakiś ruch, który dałbyś radę opanować. Może jakiś wybitny nie będzie, ale w 100% będzie twój. Znam styl w jakim grasz, więc to nie jest dla mnie problemem. A ty? Nie możesz spać?- Midorikawa pokiwał głową. Tak na prawdę to coś kazało mu tu przyjść. Nie był nawet pewien co to było.- Skoro żaden z nas jakimś cudem nie może spać to może razem popracujemy nad techniką, co ty na to?

- T..tak... bardzo chętnie..- wyjąkał chłopak stojący przy drzwiach i zajął miejsce obok Hiroto na łóżku.

Resztę nocy spędzili wspólnie starając się wymodzić coś w miarę prostego ale efektywnego, co by pozwoliło Midorikawie uwierzyć w siebie. To dość trudne wyzwanie. Ale byli pełni determinacji. Podczas treningu, Hiroto i Midorikawa nie rozmawiali ze sobą. Trenowali po przeciwnych stronach boiska. Nie rozumieli tego absolutnie. Przecież są przyjaciółmi, prawda? Co w tym dziwnego, mogą rozmawiać, grać razem więc dlaczego tego nie robili? Odpowiedź nie jest wcale oczywista dla żadnego z nich. Hiroto zachowywał się tak jak zawsze ale to Midorikawa coś zmienił w swoim stylu bycia. Nie mógł się kompletnie skupić na treningu. Jego myśli były rozbiegane i wymieszane ze sobą. Nic co robił mu nie wychodziło. Znów zaczął się frustrować. Jednak teraz nie  był zły na siebie. To coś, co pojawiło się nagle, siedzi w nim i przeszkadza.

Wreszcie po mordędze jaką przeszedł nie mogąc się na niczym sensownym skupić, usiadł na ławkę. Wziął butelkę z wodą i upił kilka łyków. Ciężko dyszał i nie mógł wyrównać oddechu za żadne skarby. Rozejrzał się po boisku. Wszyscy byli w szczytowych formach oprócz niego. Wzrok dziwnym trafem zatrzymał na kapitanie Genesis. Hiroto właśnie szykował się do wykonania Ostrza Meteoru. Na jego widok serce zielonowłosego zaczęło bić szybciej. Zaskoczyło go to. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie miał. Przetarł dłońmi twarz i jeszcze raz spojrzał na ognistowłosego. Sytuacja powtórzyła się.

- "Czy to możliwe, że ja..."- natychmiast odrzucił te dziwne myśli i starał się skupić na kimś innym ale bezskutecznie.- " Dlaczego? Dlaczego akurat on? Znamy się dość długo ale dlaczego akurat teraz? Jest moim przyjacielem, nie mogę myśleć o takich rzeczach. Wszystko mogę zepsuć. On nie może się o niczym dowiedzieć".

Wieczorem chłopaki byli umówieni na kolejną sesję wymyślania techniki dla zielonowłosego. Jednak tym razem Midori miał co do tego mieszane uczucia. Pamiętał dobrze co czuł patrząc na ognistowłosego i bardzo nie chciał, żeby to się powtórzyło. Nie chciał rujnować tej znajomości. Zjawił się więc punktualnie i usiadł obok na łóżku. Chcąc uniknąć kontaktu wzrokowego z Hiroto, wbił wzrok w podłogę. Z początku byłemu kapitanowi to nie przeszkadzało ale z czasem zdał sobie sprawę, że coś gryzie zielonowłosego. Zaprzestał gryzmolenia cudów w zeszycie i spojrzał z uśmiechem na przyjaciela siedzącego obok.

- Coś się stało, Midorikawa? Jesteś jakiś nieobecny.- powiedział przyjaźnie licząc, że zaraz się wszystko wyjaśni.

- Nie, wszystko okej. Jestem tylko trochę zmęczony.- odparł Ruiji nawet o milimetr się  nie poruszając.

- Zmęczony? Po czym? Przez prawie cały czas siedziałeś dziś na ławce.- zauważył zaskoczony ognistowłosy- Na pewno wszystko dobrze?- zielonowłosy westchnął. Podkulił nogi i schował w nich twarz.- No jasne, zawsze tak robisz gdy coś cie gryzie. No dalej, mów w czym rzecz.

- Wolisz nie wiedzieć.- wymamrotał Ruiji.

- Reize, gadaj!

- Po co?! Żebyś się ze mnie mógł pośmiać? Wolę nie.

-Co?! O czym ty do cholery gadasz?! Za kogo ty mnie masz?! Chcę ci pomóc, przyjaźnimy się, tak? No chyba, że ty tak nie uważasz.

- Gran, przestań się nade mną pastwić! Nie mogę ci powiedzieć, nie rozumiesz tego?

- Bo co? No mów!

- Chodzi o ciebie!- mówiąc to Midori zerwał się z łóżka i czym prędzej chciał uciec stąd jak najdalej. No cóż, daleko nie poszedł, gdyż w ostatnim momencie złapał go za rękę Hiroto. Przez chwilę szarpali się aż wreszcie ognistowłosy zatarasował drogę ucieczki zielonowłosemu.

- Nie wyjdziesz stąd póki mi nie powiesz co się dzieje. Jesteś nieobecny a już nie wspomnę gdzie masz myśli. Co się stało? Nie każ mi pytać o to 100 razy. Odpowiedz mi wreszcie.

Nastała cisza. Ruiji odwrócił się do Hiroto tyłem i usiadł na łóżku. Wiedział, że w tym starciu nie ma szans. A skoro tak, to co teraz? Sam nie ma pojęcia co się z nim dzieje. A nikt prócz  niego mu przecież nie powie. Schował twarz w dłonie i dopiero po jakimś czasie odpowiedział lekko załamującym się głosem.

- Wiesz... sam nie wiem co się ze mną dzieje...- mówiąc to podkulił nogi i oparł na nich głowę. Hiroto widząc, że chłopak odpuszcza, oparł się o ścianę i skrzyżował ręce.

- A co się dzieje. To podstawowe pytanie.

- Ja... mam chyba duży problem..

- Na to wygląda skoro nawet nie wiesz co jest tym problemem.

- Wiem! Znaczy..- i znów się zmieszał. Nie był pewien jak na to zareaguje Hiroto. O ile w ogóle to jest jego problem.- Ehh... nie wiem jak mam ci to powiedzieć...

- Mów co ci leży na sercu Reize. Może tak pozbędziemy się problemu.

- Tylko nie krzycz... dzisiaj na treningu... kiedy zszedłem z boiska i siedziałem na ławce... rozglądałem się i zatrzymałem wzrok na tobie... i w tym momencie zaczęło mi bić szybciej serce... nie mam pojęcia dlaczego. Myślałem, że to przypadek ale kiedy znowu na ciebie spojrzałem było dokładnie to samo....- zielonowłosy powoli podniósł wzrok i skierował go na ognistowłosego. Ten stał niewzruszony i bacznie go obserwował. Nagle wyprostował się i podszedł do Midori'ego. Uklęknął przed nim i spojrzał mu w oczy.

- Nie wiesz co to jest za uczucie?- wyszeptał lekko się uśmiechając. Reize pokręcił powoli głową.

- Niezbyt...

- To proste, pokażę ci.- nic więcej nie mówił tylko niebezpiecznie przybliżył się do przyjaciela. Ich usta dzieliło ledwie kilka centymetrów. Patrzyli sobie głęboko w oczy jakby na coś czekali.- Zakochałeś się Reize.- zielonowłosy nic nie zdążył odpowiedzieć, gdyż Hiroto złączył ich usta w pocałunku.

********

- Aaaa! Zakochałem się w Hiroto!- wydarł się w niebo głosy Midorikawa budząc się na twardej powierzchni. Rozejrzał się dookoła. Zawodnicy Inazuma Japan patrzyli na niego zaskoczeni. A najbardziej Hiroto, który klęczał obok zielonowłosego. Reize zdał sobie właśnie sprawę, że to wszystko mu się przyśniło.

- Przez przypadek trafiłem cie Ostrzem Meteoru.- wyznał ognistowłosy.- Mieliśmy dzwonić po karetkę, bo nie dawałeś oznak życia.

- Ale traf chciał, że Hiroto spudłował i nie wycelował w ciebie całym Ostrzem Meteorytu.- dodał Tsunami podchodząc do grupy.- Nie ma co, wracajmy do gry!

Cały zespół udał się za różowowłosym i poszli dalej trenować. Z oszołomionym Midorikawą został Hiroto. Słowa przyjaciela były nie małym zaskoczeniem toteż postanowił dowiedzieć się o co chodziło.

- Wszystko gra?- spytał pomagając koledze się podnieść.

- Tak... miałem tylko jakiś porąbany sen. Nie martw się.- mówiąc to uśmiechnął się i poszedł na ławkę. Resztę dnia to właśnie tam spędzi. Ognistowłosy chwile za nim patrzył po czym zaczął rozważać jego słowa.

- Zakochałem się w Hiroto? We mnie? A jeśli tak jest na prawdę?

******

Piszę coś takiego pierwszy raz XD. Wybitne to to nie jest. Ale całkiem miła odmiana. Za ewentualne błędy z góry przepraszam!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro