Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Hibiki x Kageyama

Rozdział dla: white_tempest
Mam nadzieję, że się spodoba. Dałaś mi na prawdę duże wyzwanie i mam nadzieję, że się uda to jakoś napisać z sensem. :)

*******

Mieliście kiedyś wroga? Jak bardzo go nienawidzieliście? Z całego serca, prawda? Tak samo jak Hibiki Kageyamy. Byli chyba największymi arcywrogami na całej kuli ziemskiej. Były trener akademii Królewskiej wyrządził tyle zła i swojej dawnej drużynie i królewskim i innym, że życia by mu nie starczyło, żeby za to wszystko zapłacić. Jednak co by się stało, gdyby tak znienawidzone osoby zamknąć razem w jednym pokoju, bo ma się ich po prostu dość?

Taki eksperyment przeprowadził szanowny dziadek Endou, Daisuke. Wszyscy myśleli, że nie przeżył wypadku ale on potajemnie wyjechał do Afryki i cóż... Mniejsza z tym. Tak go denerwowały wieczne kłótnie tych dwóch, że któregoś razu po prostu zamknął ich w jednym pomieszczeniu. Sam uznał za stosowne oddalenie się, gdyż jak to powiedział- " Jak ci dwaj się wydostaną, zjedzą mnie razem z butami". Tak więc taktyczny odwrót.

Nastał ranek. Hibiki obudził się i przeciągnął. Rozejrzał się po pomieszczeniu i nagle jego wzrok spotkał się ze wzrokiem innego mężczyzny. No pół biedy, że spał w pokoju z innym facetem ale zważając kim był ten mężczyzna...

- KAGEYAMAA!- wydarł się jak opętany trener jedenastki Inazumy. Tamten również był zdziwiony nietypowym porankiem. Usiedli na przeciwko siebie i mierzyli się wzrokiem. Całe szczęście, że byli w swoich codziennych strojach. Przynajmniej upokorzenie ze strony pidżamy im nie groziło.- Można wiedzieć co robisz w moim pokoju?

- Jak to twoim? Przecież zasypiałem u siebie.- zdziwił się mroczny facet przecierając oczy ze zdumienia.- Ale to nie jest mój pokój.

- Mój też nie. To twoja sprawka, prawda? Ale udajesz, że to nie ty.

- To dla ciebie typowe Hibiki. Zawsze rzucasz oskarżeniami na lewo i prawo. Tym razem to nie ja. W życiu czegoś równie durnego jak zamknięcie mnie i ciebie w pokoju by mi nie przeszło przez myśl.

- No to kto to zrobił? Moim marzeniem to też nie było. Więc? Kto jest odpowiedzialny za to wszystko?- w tym momencie coś sobie przypomnieli obaj panowie. Zeszłego wieczoru siedzieli sobie przy Sake i Daisuke przesadził i zaczął wykonywać dziwne rzeczy jak robienie z siebie ostatniego błazna. Teraz miałoby to sens. Po pijaku zamknął ich tu i poszedł nie wiadomo gdzie. I wszystko stało się jasne.

- Nie wierzę, że to on nam to zrobił.- warknął starszy mężczyzna wstając z posłania. Podszedł do drzwi i spróbował je otworzyć. Na próżno.

- Jesteś bramkarzem, zrób jakiś fajny ruch i nas stąd uwolnił.- zaproponował brązowowłosy facet krzyżując ręce.

- Odezwał się. Jak taki mądry to sam je otwórz jakimiś swoimi technikami.- mruknął niezadowolony trener Inazumy wracając na swoje miejsce.- Nie wiem co my mamy zrobić.

- Siedzieć i czekać aż ktoś nas wypuści.- odparł Kageyama udając dawnego kolegę z drużyny. Temu to się nie spodobało.

- Czy ty mnie próbujesz wkurzyć? Jak tak to jesteś na dobrej drodze.- warknął kucharz i mierzył wroga uważnie wzrokiem. Tamten westchnął i odpowiedział.

- A masz jakiś lepszy pomysł? Jesteśmy i tak na siebie skazani. Nie bardzo mi się to podoba ale nie ma wyjścia. Nie ma co narzekać, bo to nic nie zmieni. Nie mam ochoty na żadne dyskusje z tobą więc jeśli można to po prostu zamilkne.

Zrobił jak uważał za słuszne. Przestał się odzywać i odwrócił do kucharza plecami. Hibiki był podobnego zdania więc i on zamilknął. Siedzieli tak już dość długo i powoli zaczynało im się nudzić. Jednak ani jeden ani drugi nie zamierzał się odezwać. O czym niby rozmawiać z odwiecznym wrogiem? Razem z nim uknuć szatański plan? No nie bardzo się to widzi. Zapytać o jego plany? No to już by było śmieszne. Więc co można robić? W końcu Kageyama nie wystrzymał i jednak musiał się odezwać.

- Tak właściwie to po co zgodziłeś się trenować jedenastkę Raimon'a? 40 lat nikt o nich nie słyszał i nagle sensacja, bo pokonali królewskich. Jednak przypominam, że to ja kazałem się im wycofać z tego meczu. A zwycięstwo i tak sobie przypisaliście.

- Wtedy to nie ja byłem trenerem tylko jeden z twoich pachołków. O mały włos te dzieciaki skończyłyby tak samo jak my kiedy to majstrowałeś przy naszym autokarze.

- Nic takiego sobie nie przypominam. Ale do rzeczy. Zadałem ci pytanie. Dlaczego się zgodziłeś?- Hibiki chrząknął ale odpowiedział.

- Ponieważ ich oddanie do mnie przemówiło. Są bardzo utalentowani i chcą się doskonalić. To dla mnie wystarczyło. I jest jeszcze Endou. Ten chłopak z całego serca kocha piłkę. To przypomniało mi stare dobre czasy.

- Dobre, bo masz na myśli, że mnie tam już nie było tak? Daisuke na dobre mnie wygnał z boiska. Dla mnie to nie były dobre czasy. Ale mówisz, że to Endou cię zachęcił do powrotu do piłki? On i jego drużyna?

- Właśnie tak. Ty pewnie tego i tak nie zrozumiesz.

- Masz rację, nie zrozumiem.

*** Jakiś czas później****

- Ach, jak cudownie nie mieć nad głową dwóch debili, którzy kłócą się o byle źdźbło trawy. Im nawet powietrze przeszkadza. Ciekawe jak sobie razem poradzili cały dzień w jednym pomieszczeniu.- zastanawiał się na głos Daisuke wracając w szampańskim nastroju z treningu swojej drużyny Małego Giganta. Spodziewał się rozwalonego pokoju a dwóch facetów ledwo żyjących z trwającej tam wojny. Jednak bardzo ale to bardzo się przeliczył. Znalazł kluczyk w kieszeni kurtki i otworzył nim drzwi. To co zobaczył... Zaskoczyło go bardziej niż opad śniegu w środku lata. Kageyama i Hibiki leżeli w siebie wtuleni na materacu i majaczyli jakieś głupoty pod nosem.- Można wiedzieć panowie, co wy do jasnej cholery robice?- spytał Daisuke podchodząc do ledwo żywej dwójki.- Ja liczyłem na jakąś sensację a mam.... Innego rodzaju sensację. Co wy robicie? Zapomnieliście już, że jesteście wrogami?

- Jakimi wrogami? Przecież my się kochamy.- odparł prawie że pijany Kageyama.- Dlaczego uważasz że się nienawidzimy?

- Bo tak jest od 40 lat? Chyba?- przypomniał dziadek Endou.- Jak wy wyglądacie? I co tu się stało?

- Okazało się, że nie wypiliśmy wczoraj całego Sake więc postanowiliśmy je dokończyć.- odparł bez ceremonialnie Hibiki.

- To musiało go zostać więcej niż połowa skoro tak się zachowujecie. Boże, ale co wy robicie... Ja wszystko rozumiem ale z nienawiści do miłości? Aż mi to przez gardło nie chce przejść... Zdurniały na starość dwa dziady.

- Sam przecież też jesteś stary.- podsumował krótko Kageyama.- I sam zostawiłeś rodzinę i wyjechałeś do Afryki. A wszyscy myśleli, że nie żyjesz. Więc nie gadaj na nas, że zdurnieliśmy bo sam lepszy nie jesteś. A teraz idź sobie. Mamy z Hibikim randkę.

- Z przyjemnością...- mówiąc to szybko opuścił pokój. Był na prawdę zaskoczony tym co zobaczył. Na starość facet w facecie się zakochał? Jeszcze we wrogu? Koniec świata normalnie. Westchnął i postanowił zajrzeć jeszcze do swojego ulubieńca w postaci Rococo. Stwierdził, że chyba tego co zobaczył nikt już na świecie nie przebije.

*******

Związek romantyczny na wesoło xd. Nie tego się spodziewaliście ale na prawdę ciężko z nimi wymyślić coś innego. Jeśli przesadziłam to przepraszam :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro