Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Akademia Aliea cz.II

W ostatnim momencie przed Grana wszedł Reize i to jego piłka zmasakrowała. Uderzyła prosto w jego klatkę piersiową i posłała na ścianę za Hiroto. Gazel i Burn zszokowani całym obrotem sprawy, czym prędzej ewakuowali się z centrum dowodzenia. Jeszcze im było tego mało to zepsuli kontrolki od drzwi, że obaj ich przeciwnicy zostali uwięzieni w małym pokoju.

- O nie, Midorikawa!- wrzasnął na całe gardło Hiroto podchodząc do przyjaciela. Ten leżał na ziemi i zwijał się z bólu cicho pojękując.- Jezu idioto, mogłeś sobie zrobić nieodwracalną krzywdę. Czemu to zrobiłeś?- mówiąc to ognistowłosy ukucnął obok i przekręcił chłopaka na plecy.- Bardzo boli?

- N-nie jest źle...- wystękał zielonowłosy otwierając jedno oko- Przynajmniej ty jesteś cały i zdrowy. Jak na kapitana Genesis przystało....

- Że co? Midori... Na prawdę nie musiałeś tego robić. Poradziłbym sobie... Jakoś. Tak czy inaczej muszę cię zabrać do skrzydła szpitalnego. Ktoś cię musi zobaczyć. Z Burnem i Gazelem policzę się później.

- Im chodzi o to, że jesteś faworytem prezesa... I to ty ciągle jesteś chwalony..

- Że co? No jestem, bo coś robię żeby się wyróżnić. A nie tak jak oni. Nie wiedzą jak zwrócić na siebie uwagę to robią takie rzeczy. Tego właśnie nie rozumiem.- położył rękę na klatce piersiowej Midoriego i chwilę nad czymś dumał.-  Raczej ci niczego nie złamali. Albo się mylę. Nie wstawaj.- wyprostował się i podszedł do drzwi ale te ani drgnęły.- Co jest?- starał się je ruszyć za wszelką cenę ale nic z tego.

- Zepsuli je...- rzucił zielonowłosy- Pewnie to było specjalnie. Chcą się nas pozbyć. W sumie to ciebie, bo ja im w żaden sposób już nie zagrażam.

- Też zemstę wymyślili. To co my mamy zrobić? Gdzie ta piłka, którą tu wrzucili?- rozejrzał się po pomieszczeniu ale nigdzie jej nie dostrzegł. Jakby się rozpłynęła w powietrzu.

Zrezygnowany usiadł koło przyjaciela i zaczął się zastanawiać co mają zrobić. Skoro drzwi się zepsuły to wydajcie stąd może być problemem. Co gorsze nie mogli się nawet z nikim skontaktować. Każdy był w zupełnie innym miejscu. Centrum dowodzenia w którym się znajdywali nie miało łączności z innymi salami. Tu jedynie ustawiało się maszyny. Ale nadzór nad nimi znajdował się gdzie indziej. Więc byli w kropce. Reize leżał na ziemi i ciężko dyszał. Najwyraźniej nie oberwał z całej siły a i tak to było mocne.

- To co teraz?- spytał po dłuższym czasie milczenia.- Musimy się stąd wydostać.

- Tak, wiem ale nie mam pojęcia jak. Gdyby ta piłka nie zniknęła, mógłbym rozwalić te drzwi.- odparł Hiroto.- A teraz to....

*******

Tymaczem zakończył się trening Desarma. Jego drużyna podołała wyzwaniu i byli z siebie na prawdę dumni. Jednak nie pojawił się nikt, aby im pogratulować. To trochę zaniepokoiło czarnowłosego. Pomyślał, że może Ulvida będzie wiedzieć co się dzieje z kapitanem Genesis. Szybko znalazł ją w jej własnym pokoju i zaczął śledztwo.

- Hej. Nie widziałaś Hiroto? Albo Midorikawy?- spytał na wejściu. Dziewczyna właśnie przeglądała jakiś babski magazyn. Uniosła wzrok znad lektury i rzuciła olewczo.

- Nie, a bo co? Co od nich chcesz?

- Wiesz, zazwyczaj po treningu do mnie przychodził i mówił nad czym mam popracować. A teraz nawet się nie zjawił. Wiesz coś?

- Nie bardzo. Może ojciec go wezwał czy jaki diabeł.

- Ale Reizego też nigdzie nie ma. Jakby się rozpłynęli. Mignęli mi jedynie Burn i Gazel. Szli w stronę swoich pokoi.- tu zatrzymał się. Coś mu nie pasowało. Wracali najpewniej z centrum dowodzenia. Ale co by tam robili? Tylko Gran może ustawiać treningi dla innych zespołów. Czy aby to nie oznacza, że oni...- Chyba mam pewną teorie.

- Niby co takiego mogło się stać? Gazel i Burn to jeszcze dzieci. Robią głupoty. I do tego są zazdrośni o...- teraz i Reina załapała o co chodzi koledze.- No nie mów mi, że oni...

Nic więcej nie mówiąc ruszyli w kierunku centrum dowodzenia. Teraz już wszystko wydawało im się podejrzane. Doszli do owego miejsca ale drzwi nie dały im wejść do środka. Saginuma od razu zaczął się z nimi szamotać, natomiast Reina zaczęła wszystko analizować. Od razu zauważyła, że kontrolki są zepsute. Powstrzymała więc kolegę od dalszego szturmowania włazu.

- To na nic. Zepsuli panel sterowania. Nie otworzą się.- powiedziała opanowanym tonem niebieskowłosa.- Musi więc być jakiś inny sposób. A skoro drzwi są zamknięte to na pewno zamknęli tam Hiroto i Reizego. Nigdzie ani jednego ani drugiego nie ma. Przeszli już samych siebie w tym momencie.

- Tak nisko upaść. To jak mamy ich wyciągnąć stamtąd?- zastanawiał się czarnowłosy- Wejścia smoka też nie zrobimy...- zapadła cisza. Oboje zastanawiali się jak mają wyciągnąć przyjaciół z pułapki. Nagle Ulvidę olśniło. To było takie proste.

- Chyba mam pomysł. Przynieś tu te czarne piłki.

- Oszalałaś? Przecież nimi można rozwalić połowę akademii.- zauważył Desarm krzyżując ręce.- W ten sposób im nie pomożemy.

- Zaufaj mi. Przynieś jedną.- chłopak niechętnie wykonał polecenie i po chwili pojawił się z czarną kulą w rękach. Podał ją koleżance i skrzyżował ręce.

- Nie wiem co kombinujesz ale mam nadzieję, że nie zrobimy tu jakiegoś pobojowiska.- dziewczyna uśmiechnęła się do niego poczym położyła przed sobą piłkę i z całej siły kopnęła ją w kierunku drzwi. Te zaraz rozleciały się na drobny mak.- Czy ja nie mówiłem czegoś o pobojowisku?- spytał sam siebie czarnowłosy i razem z Reiną weszli do centrum dowodzenia. Zaraz zauważyli Hiroto a koło niego ledwo żyjącego Midorikawę. Natychmiast do nich podeszli i zaczęli zadawać stos pytań.

- Kto wam to zrobił- spytała Ulvida pomagając wstać swojemu kapitanowi.

- Widzieliśmy Gazela i Burna jak stąd wychodzili. Albo przynajmniej z tej strony.- dodał czarnowłosy.

- Tak. To oni nas tu zamknęli.- wyjaśnił Gran- Chcieli, abym oddał im moją pozycję. Nie zgadzają się z tym, że to ja jestem w Genesis.

- I wszystko jasne.- podsumowała Ulvida.- Nic wam nie jest?

- Mnie nie ale Midori mocno oberwał w klatkę piersiową. Strzał był wymierzony we mnie a on mnie osłonił.- tu spojrzał na kolegę który nieśmiało się uśmiechnął.

- Wybacz Gran.- szepnął i zamknął oczy.

- Trzeba go zabrać do szkrzydła medycznego.- polecił ognistowłosy.

- Ja się tym zajmę.- zaoferowała się Reina.- Wy rozprawcie się z tymi dwoma debilami. Chyba już każdemu zaleźli skutecznie za skórę. Należy im się nauczka.- mówiąc to zebrała kolegę z podłogi i i powoli ruszyła z nim do lekarza. Tymczasem Gran i Desarm wyszli na korytarz i zastanawiali się co powinni zrobić. To co uczynili Gazel i Burn jest z całą pewnością niewybaczalne. Ale zanim powiadomi się o tym ojca, wypadałoby dać im nauczkę.

- To co Gran? Mamy zamiar ich ukarać.- spytał czarnowłosy z poważną miną. Kapitan Genesis zastanawiał się nad tym dobre parę minut ale doszedł do wniosku, że trzeba im utrzeć nosa. Nie mogą robić co im się żywnie podoba.

- Tak, chodźmy.

*******

Fudou: Ojej, nawet wewnątrz akademii kłócą się jak baby na targu. Też mi maniery.

Volpisia: No co poradzisz. Są osoby, które dla wygranej zrobią wszystko.

Fudou: Właśnie widzę. Współczuję tym dwóm kolesiom. Jak się Gran i Desarm za nich zabiorą to z rok ze szpitala nie wyjdą.

Volpisia: No więc właśnie.

Fudou: To kto teraz będzie na tapecie?

Volpisia: Zaraz powiem.

*******

Następny rozdział: Mark Evans x OC

Dalej: Fudou x Kidou

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro