Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Eric x Sylwia

Rozdział dla: ZmienneOczy
Mam nadzieje, że się spodoba ;)

*****

Od dawna Arion wypytywał swoją kuzynkę Sylwie, czy dzwonił jej przyjaciel z Ameryki. Oczywiście chłopak zdawał sobie sprawę, że coś między nią a tym całym Ericiem jest ale nigdy nie spytał o to wprost. Za bardzi sie bał. Albo wiedział co odpowie jego opiekunka. Dlatego ograniczył się tylko do takiego pytania.


Któregoś dnia zastał Sylwie siedzącą na ganku przed domem a w ręku trzymała jakiś list. Od razu skojarzył, że to nie mógł być zwykły list. Dziewczyna patrzyła przed siebie jakby pustym wzrokiem i nad czymś myślała. Arion nie chciał być g usiadł obok i również rozejrzał sie po okolicy.


- Od kogo ten list?- moźe to nie było zbyt grzeczne ale ciekawość wzięła górę. Kobieta spojrzała na kuzyna i uśmiechnęła się.


- List z Ameryki. Ale nie mam jakoś odwagi otworzyć go.- wyznała na co Arion zrobił zdziwioną minę.


- Dlaczego? Znaliście się przecież. Nawet całe życie. Czemu masz sie wstydzić? A może...


- Arion, przestań być wścibskim. Nie wiem co to jest. Na prawde.


- To otwórz. To nic nie szkodzi. Nie jesteś ciekawa?- dziewczyna westchnęła i pokiwała głową. Chłopak miał racje. Była bardzo ciekawa co znajdowało sie w liście. W końcu otworzyła go i rozwinęła znajdującą się w nim papier. Szybko przeczytała jego zawartość i prawie od razu wstała na baczność ciesząc sie jak małe dziecko. Arion nigdy nie widział w takim stanie swojej kuzynki i to mu sie wydało z lekka dziwne. Wziął z ziemi kartke, która upadła i przeczytał ją.


- Nie może być, ten twój Eric ma do nas przyjechać?- rzucił chłopak i wstał z miejsca.- I to za parę dni. Jeju, taka legenda będzie u nas gościć. Chłopaki w szkole sie ucieszą. No i jeszcze trener Mark, Jude i w ogóle wszyscy. O rany, ale będzie super!!!


****


Tydzień potem na lotnisku miał się zjawić samolot, który na pokładzie miał przywieźć owego Erica Eagle. Wszyscy czekali na te chwile z utęsknieniem. Nie tylko Sylwia ale i jej znajomi w postaci Marka, Jude'a i resty zjawili sie, aby przywitać dawnego przyjaciela. Chłopak zjawił się jako pierwszy we drzwiach samolotu. Od razu na widok przyjaciół uśmiechnął sie i czym prędzej do nich podbiegł. Arion i reszta zespołu stali z boku i przyglądali sie co będzie sie działo. Wirtuoz murawy witał się z każdym z osobna. Aż stanęło na Sylwii. Dziewczyna płoneła wręcz z emocji. Tak dawno już go nie widziała i faktycznie tęskniła za nim. Nie wiedziała teraz jak ma sie z nim przywitać. Czy jak dawniej przytulić sie czy może bardzirj formalnie. Sama tego nie wiedziała. Ale bardzo cieszył ją widok przyjaciela. W końcu problem sam sie rozwiązał. Eric po prostu podszedł do niej i mocno przytulił do serduszka. Dziewczyna zdębiała. Raczej nie spodziewała sie takiej reakcji w przeciwieństwie do pozostałych.


Cała impreza przeniosła się teraz do domu Sylwii. Dziewczyna przygotowała najlepsze dania i udekorowała dom z małą pomocą Ariona. Wszystko było wręcz wyśmienite.  Eric nie spodziewał się takiego przyjęcia na jego cześć. Wszyscy cieszyli sie z jego przybycia. Mógł pogadać z dawnymi przyjaciółmi z zespołu i na prawdę miło spędzić czas. Jednak czegoś innego szukał tak na prawdę. Wiedział, że spełni marzenie, które nosi w sercu już od tak dawna jak zostanie sam na sam z Sylwią. Nie dawał tego do zrozumienia ale niektórzy zrozumieli co jest grane i jakimś dziwnym trafem ewakuowali się szybciej niż z początku to planowali. Arion i jego przyjaciele też załapali aluzje i taktycznym odwrotem poszli na boisko jeszcze troche pograć. Tym sposobem Eric i Sylwia zostali sami. Tak jak chciał tego od początku chłopak. Przyjechał tu ze względu na dziewczynę. Miał wobec niej duże plany. Takie przyjęcie bardzo mu sie podoba ale tym razem nie miał na nie ochoty.


Wybrał odpowiedni moment kiedy to Sylwia akurat skończyła sprzątać po imprezie i złapał ją za rękę. Pociągnął ją za sobą i stali teraz na dworze pod osłoną rozgwieżdżonego nieba. Atmosfera była wyjątkowo romantyczna.


- Eric, co robisz?- spytała lekko zaskoczona Sylwia starając sie ukryć rumieńce.


- Jak to co? Przejechałem taki szmat by cie zobaczyć. Impreza była genialna, serio ale tym razem nie na to czekałem. Chciałem pobyć z tobą sam na sam.


- Ze mną? Ale dlaczego? To znaczy... Wiadomo ja też tęskniłam za tobą ale... Myślałam, że ucieszy cie widok twoich fanów i przyjaciół.


- Najbardziej cieszy mnie twój widok, Sylwio. Będąc w Ameryce coś zrozumiałem. I zdecydowałem się coś z tym zrobić. Znamy sie prawie całe życie prawda? Jesteśmy już dorośli i teraz nie mamy żadnych ograniczeń.


- Niby tak ale nie rozuniem do czego zmierzasz Eric.


- To bardzo proste Sylwio. Będąc zdala od ciebie uświadomiłem sobie jak ważna dla mnie jesteś i jak bardzo cie potrzebuje. Gdy byłem w Raimonie zawsze czuwałaś nad tym, żeby niczego nam nie zabrakło więc teraz moja kolej by o Ciebie zadbać.- mówiąc to wycągnął z kieszeni niewielkie pudełeczko i uklęknął na jednej nodze. Sylwia zamarła. Nie wiedziała czy to sen czy jawa. Jeśli to był sen, to nie chciała się już budzić. Czy to na prawdę się dzieje? Czy Eric...


- Wiem, że to tak nagle ale rozmawiamy ze sobą przez cały czas i w końcu musze to zrobić. Sylwio.... Czy ty...


- Sylwia, są jeszcze te kiełbaski z grila?- cudowną chwilę zniszczył Arion i jego niezaspokojony żołądek. Kobieta westchnęła i kazała kuzynowi czym prędzej sie wynieść. Chłopak załapał aluzje i udał, że wcale go tu nie było.


- Przepraszam Cie za niego. Nie myślałam...- jąkała się ciemnowłosa ale Eric machnął tylko na to ręką.


- Nic sie nie stało. Sylwio, wyjdziesz za mnie?- mówiąc to wziął dziewczynę za rękę, otworzył pudełeczko gdzie widniał złoty pierścionek z zielonym kamieniem i włożył go na palec ukochanej. Dziewczynie od razu poleciały łzy. Była szczęśliwa jak nigdy dotąd. Gdy tylko Eric wstał rzuciła mu się w ramiona i mocno przytuliła.


- Jasne, że tak Eric.... Myślałam, że tego nie chcesz... Nigdy o tym nie wspomniałeś.


- To miałabyć niespodzianka. Na twoje urodziny...- prawda, dziewczyna totalnie zapomniała o swoich urodzinach a Eric zrobił jej najlepszy prezent świata. Nikt chyba tego nie pobije. Para patrząc sobie w oczy delikatnie złączyła usta w słodkim pocałunku a zaraz zeszła się reszta zespołu Ariona. W tym również dwóch trenerów i menadżerka. Sądząc po minach, wiedzieli co jest na rzeczy i każdy pogratulował narzeczonym jak tylko ładnie umiał.


- Na reszcie.- mruknął Jude pijąc wino razem z Markiem.- Zbierali sie tyle lat.


- Prawda? Nie wiem ile można było czekać.


- A ty nie lepszy? Nie umiałeś Nelly powiedzieć co czujesz. Ile ja pracy włożyłem żebyś to jej powiedział. Więc nie sądź innych.


Pare miesięcy po imprezie wyznaczona już była data ślubu i teraz pozostało wszystko przygotować. Wszyscy byli zadowoleni z obrotu spraw a poza tym, powrót Erca był najlepszym co mogło się stać dla Raimona. I on objął posadę trenera. Teraz zespół Ariona będzie niepokonany. Czarodziej murawy już o to zadba. Podobnie jak o swoją ukochaną, którą kochał nad życie a co ciekawe,  kochał ją już jako dziecko.


******

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro