14 - Mecz Kfalifikacyjny
Wiem, że Nieukoronowani Królowie grali w oddzielnych drużynach, ale u mnie będą w jednej :)
*Rikki*
Dziś miał odbyć się pierwszy mecz kwalifikacyjny do zawodów. A drużyna zabierają mnie na niego. Jestem taka podekscytowana! Nareszcie pojadę na prawdziwy mecz Pokolenia Cudów. Widziałam ich na treningach, ale to nie to samo. Do tego gra w nim Lucy. Choć ciekawiej by było gdyby grała przeciwko nim. Myślę, że wtedy mogłaby zagrać tak jak w U.S.A. Jest tam jedna drużyna z którą zawsze grała. Są genialni, ale strasznie wulgarni. Jeden nawet w ogóle nie ćwiczy, a jest prawie tak szybki i skoczny jak Lucy. Jedyne czym góruje to siła. Ona jest brutalna.
Jest po ósmej, a Lucy dalej śpi! Wstała o piątej i pobiegała po czym poszła z powrotem spać. Nie wytrzymam musimy już wychodzić. Nie zważając na nic wparowałam do jej pokoju. Podeszłam do jej łóżka i zaczęłam ją szturchać.
- Lucy! Wstawaj! Musimy wychodzić! - krzyczałam
Ta odwróciła się na brzuch i podźwignęła się leniwie na rękach.
- Rikki źle ustawiłaś zegarek. Jest dopiero po siódmej - poinformowała mnie, a ja zawstydzona spojrzałam na zegarek w jej pokoju
Miała racje. Spuściłam głowę i westchnęłam.
- Przepraszam - szepnęłam zażenowana
- Nie szkodzi, a teraz SPADAJ Z MOJEGO POKOJU! - wykrzyczała, a ja wstałam jak oparzona i wybiegłam
Włączyłam sobie telewizję i zaczęłam oglądać. Jedna z najbardziej znienawidzona rzecz przez Lucy. Niepotrzebne budzenie. Kiedy się ją tak budzi powstaje potwór. Teraz zapewne dalej śpi. Co za kobieta. Zachowuję się jakby okres miała. Zaraz, a może ma. Niewiele myśląc wbiegłam z powrotem do jej pokoju i nie zwracając uwagi na to, że przecież śpi zaczęłam krzyczeć.
- Masz okres?! - spytałam krzycząc na tyle głośno, aby sąsiedzi to usłyszeli
Naglę dostałam poduszką w łeb. Pod wpływem uderzenia upadłam na podłogę
- Czego nie rozumiesz w słowach SPADAJ?! - krzyknęła, a ja spojrzałam na nią
Była straszna. No sama ona wyglądała słodko, ale aura wokół jej nie pozwalała o tym myśleć. Była przerażająca i przytłaczająca. Nie mogłam się ruszyć.
- Nie nie mam okresu - odpowiedziała spokojnie i położyła się położyć
Spojrzałam na zegarek w jej pokoju i skamieniałam.
- Lucy, jest ósma trzydzieści - powiedziałam do niej ze strachem
- Nie prawda mówiłam ci... - spojrzała na zegarek i zerwała się - Będę za parę minut - poinformowała mnie, a ja szybko ruszyłam na dół
Na szczęście Luna dzień wcześniej spakowałam cię, więc po pięciu minutach była już gotowa na dole. Wzięłam klucze i już miałyśmy wybiegać, gdy zobaczyłam jak bierze ze sobą jakąś bransoletkę. Nie widziałam jej wcześniej, ale nie było czasu się pytać. Obie ruszyłyśmy biegiem pod gimnazjum. Zdążyłyśmy równo o dziewiątej, ale coś było nie tak...
- Courtcchi! - krzykną Kise widząc mnie
Podbiegł do mnie i uwięził w żelaznym uścisku. Gdy mnie duszono do Lucy podszedł Akashi.
- A ty co tu robisz? - spytała - Mówiłeś, że nie jedziesz - zauważyła, a on się uśmiechną do niej
Gdyby Kise mnie nie dusił zrobiłabym im zdjęcie.
- Okazało się że gramy z Nieukoronowanymi Królami - odpowiedział, a ona spojrzała na mnie
- To pięcioro graczy, którzy są prawie tak silni jak Pokolenie Cudów - powiedziałam zduszona - Kise... boli - powiedziałam do niego, a on w końcu mnie puścił
- Chodź usiądziemy razem - powiedział i zaciągną do autobusu
*Lucy*
Kise zaciągną Rikki do autokaru, a ja zostałam przed nim sama z Akashim.
- My też powinniśmy wsiadać - powiedział, a ja pokiwałam głową
- Spać - powiedziałam ziewając, a czerwonowłosy się zaśmiał
- Chodź, zdrzemniesz się - zaproponował wchodząc, a ja poszłam za nim
Usiedliśmy na końcu wraz z resztą Pokolenia. Ja zajęłam miejsce przy oknie, a Akashi obok mnie. Oparłam głowę o jego ramie. Zasnęłam...
*Rikki*
Usiadłam wraz z Kise na samym końcu, gdzie dołączyłam do reszty. Zaraz po nas przyszli Lucy i Akashi. Zajęli miejsca przed nami, a po chwili Lucy już zasnęła. Zanim ruszyliśmy zrobiłam im zdjęcie. W połowie drogi zasnął jeszcze Akashi. Jejciu jakie to było słodkie. Zrobiłam kolejne zdjęcie. W tym momencie weszliśmy w ostry zakręt, a ja poleciałam idealnie na Kise. Zaśmiałam się i pocałowałam go. Sama również zasnęłam. Obudziłam się dopiero na miejscu.
Wszyscy wyszliśmy i udaliśmy się gromadą do gimnazjum. Ja udałam się na trybuny i zajęłam miejsce między chłopakami z tej szkoły. Wszyscy patrzyli na mnie, a ja puściłam im oczko. Mecz się zaczął, a ja przyglądałam się dokładnie przeciwnikom. Najpierw punkty leciały łeb w łeb, ale na drugą kwartę weszła Lucy.
- No to szykuje się zabawa - powiedziałam i rozsiadłam się wygodnie
Widziałam jak robi przejścia i ogólnie gra na prawie pełnych obrotach. Byli świetni, ale niestety nie miała okazji pokazać swoich prawdziwych umiejętności. Mecz w końcu skończył się 101:78 dla nas. Szybko zbiegłam do nich i uściskałam.
- Gratulacje! - krzyknęłam ciesząc się
- Ta nieźle poszło - przyznała Lucy
Poszli się przebrać i razem ruszyliśmy uczcić zwycięstwo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro