43
— Powinnam była się domyśleć, że za tym nagłym zainteresowaniem moją osobą idą jakieś korzyści. Daj mi spokój — mówię, a następnie kieruję się w nieznanym mi kierunku. Muszę to wszystko w samotności przemyśleć.
— Iliano wiem, że czujesz się oszukana, ale to nie jest dobry czas na gwałtowane reakcje.. Wszystkie nasze ruchy muszą być przemyślane — tłumaczy powoli jakbym była małym dzieckiem. Tak jednak nie jest. Jestem dorosłą kobietą, której właśnie wali się życie.
— Tylko, że ja nie chce nic z tobą robić. Nie potrzebuje cię. Do tej pory sama sobie radziłam. I to z pojawieniem się ciebie wszystko runęło. Odejdź! — wrzeszczę nie zwracając uwagi, że ktoś może mnie tu usłyszeć. Mam gdzieś co pomyślą te zakonnice. Każdej z nich należy się egzekucja.
— Dobrze, ale pamiętaj żeby nie robić niczego pochopnie. Za jakiś czas postaram się z tobą skontaktować — oznajmia, a następnie wsiada do samochodu i odjeżdża. I dobrze.
***
Taksówką docieram do szpitala, bo mimo wszystko muszę odwiedzić Petera. On tak samo jak ja nie jest niczemu winny. Jego życiem też ktoś postanowił się zabawić.
— Gdzie się podziewałaś? — pyta się mnie ojciec, a ja całkowicie go ignoruje, zmierzam do sali Petera.
Wchodzę do środka, są tu reż Valentina i Fabian. Muszę go zmienić, bo naprawdę zaczyna źle wyglądać.
— I jak się czujesz? — odzywam się zwracając na sobie uwagę ich wszystkich. — Mam nadzieję, że masz już lepszy humor, bo przed operacją bardzo mnie przestraszyłeś. Nie mów nigdy mi więcej takich rzeczy.
— Przepraszam — może i nie powinnam teraz wzbudzać w nim wyrzutów sumienia, ale może dzięki temu on przestanie mówić o śmierci. Nie chcę by coś mu się stało. Przez to czego się ostatnio dowiedziałam czuję się jeszcze bardziej z nim związana.
— Jedź do domu się przespać — zwracam się do Fabiana. — Ja nigdzie nie zamierzam się stąd ruszać.
— Dobrze, on i tak woli ciebie.
— Nigdy tego nie ukrywałem — dobrze, że Peter ma siłę na żarty. Uśmiecham się, a następnie zajmuje krzesło obok jego łóżka. Wciąga dłoń, a ja ją chwytam.
— Jeszcze będziesz miał mnie dość. Teraz będę non stop dręczyć cię swoją obecnością — nie zamierzam go teraz zaniedbywać. Nie pozwolę też Harry'emu go dręczyć.
***
Peter spędza w szpitalu jeszcze półtora tygodnia. Powinien dłużej, ale lekarze widząc jego zdesperowanie pozwalają mu wrócić do domu. Ja w tym czasie skutecznie unikałam kontaktu z Harrym, który do mnie dzwonił, pisał, a także przyjeżdżał. Lecz ja nie zamierzam mieć z nim nic wspólnego.
Może i to właśnie on powiedział mi prawdę, ale nie zrobił tego z dobroci serca. Zbliżył się do mnie tylko po to by później z moją pomocą pozbyć się Dona i mnie dalej wykorzystywać. Ja nie pozwolę by jego plan się ziścił. Nie postąpię tak jak on tego oczekuje.
— Pamiętaj, że nadal musisz bardzo na sobie uważać, a najlepiej będzie jak przez jakiś czas będziesz tylko leżał w łóżku — mówię do Petera. On się tylko uśmiecha. Ostatnio ma bardzo dobry humor, na pewno wpływ na to ma to, że póki co Styles zniknął z naszego życia.
I mam nadzieję, że na stałe.
— O ile będziesz ze mną to zgadzam się na wszystko.
— Zawsze będę z tobą. Ostatnio przewartościowała kilka rzeczy i wiem, że nie chcę cię stracić — władowuje mu się na łóżko, a następnie się do niego przytulam. — Kocham cię.
— Szkoda tylko, że nie tak jak bym tego chciał, ale to nic. Nie zwracaj uwagi na moje chore pragnienia. Kurwa jaki ja jestem popierdolony skoro zakochałem się we własnej siostrze.
— Wszystko się z tobą okej. Może i nie powinnam ci teraz tego mówić, ale nie jesteśmy rodzeństwem. Dwójka z nas jest adoptowana, a tylko jedno jest biologicznym dzieckiem naszego ojca — opowiadam mu tę lżejszą wersję naszej historii. Na razie nie jest gotów by poznać całą prawdę.
Że człowiek, który pełni rolę naszego ojca jest powiązany z handlem dziećmi.
To jest zbyt ciężkie do przetrawienia.
— Co ty mówisz? — pyta zaskoczony. I wcale mu się nie dziwię.
— Że nie musisz się niczym martwić, bo nie łączą nas żadne więzy krwi. Nie bądź zły za swoje uczucie do mnie.
Jej zmieszany, próbuję sobie to wszystko ułożyć w głowie i nagle łapie mnie za ramiona i pociąga tak, że nasze twarze są na tej samej wysokości.
— Mam rzadką grupę krwi i podobno Styles oddał mi krew. Co to znaczy?
Liczę na waszą opinię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro