41
Harry rytmicznie porusza we mnie swoim przyrodzeniem przez co zalewa mnie fala przyjemności. By zwiększyć intensywność szatyn dodatkowo masuje moją łechtaczkę. Jęczę nie ukrywając jak mi jest teraz przyjemnie.
— Nie ma nic lepszego niż seks zaraz po obudzeniu — mówi, a następnie spuszcza się we mnie. Opada także na mnie, ale robi to tak by mnie nie uderzyć. — Moja piękna Iliana.
— Przestań się tak rozczulać, bo jeszcze sobie pomyślę, że się we mnie zakochałeś — w jego oczach pojawia się dziwny błysk. Coś dla mnie nie zrozumiałego.
— A chciałabyś? — pyta przez co uśmiech znika z moich ust. Nie chcę nawet w ten sposób żartować. W życiu i tak mam zbyt wiele zawirowań. Nie potrzebuje kolejnego. Seks z Harrym jest cudowny, ale nic poza tym.
— Po co roztrząsać coś co nigdy się nie uda? Wyspałam się, rozluźniłam, więc trzeba wracać do Petera — po usłyszeniu ode mnie tych słów robi naburmuszoną minę, ja jednak wstaje i zaczynam się ubierać.
— Jeśli teraz zamiast jechać do szpitala pójdziesz ze mną to dam ci odpowiedź na wiele nurtujących cię pytań — zaprzestaję swoich czynności. Jak zwykle robi coś przez co mam jeszcze większy mętlik w głowie. Kurwa ja muszę teraz jechać do Petera, ale świadomość, że mogę wreszcie odkryć to kim jestem jest o wiele silniejsza. Nie potrafię się jej oprzeć.
— A nie możesz mi teraz o wszystkim opowiedzieć?
— Nie, są pewne rzeczy, które musisz zobaczyć na własne oczy — Peter będzie zawiedziony, a Fabian i ojciec na mnie wkurwieni, lecz chyba umrę jeśli nie odkryje prawdy.
— Dobrze, ale zaraz mamy jechać, i jeśli mnie okłamujesz to przysiegam, że mimo, że masz wyższe stanowisko ode mnie to wpakuje ci kulkę w kolano. A później bez znieczulenia ci ją wyciągnę.
— Dobrze ty niezrównoważona sadystko.
***
Harry zawozi mnie w pobliże budynku koło klasztoru. Może to wydawać się dziwne, ale Don zawsze szczodrze wspierał ten klasztor. Nigdy nie pytałam się dlaczego to robi, może w ten sposób sobie radzi z tym co robi.
— Jeszcze chwila, a wyciągam broń i strzelam — mówię wyraźnie wkurzona. Nie mam ochoty na te jego gierki.
— Wiesz czym zajmują się te zakonnice?
— Słyszałam, że czasem odbierają porody i opiekują się sierotami. Nigdy się tym za bardzo nie interesowałam.
— Twój ojciec za to bardzo się angażuje w działalność tutaj. Dobrze zna matkę przełożoną Marie w końcu kupił od niej dwójkę dobrze urodzonych dzieci — mój oddech przyśpiesza. Nie, to jest niemożliwe. — Siostra Marie ma w zwyczaju zabierać dzieci na których da się zarobić, a zrozpaczonym matko przeważnie pokazuje zwłoki noworodka. Podobno trzyma go w lodówce by można było się nim posługiwać jak najdłużej.
Po śpiesznie wychodzę z samochodu, bo muszę zaczerpnąć świeżego powietrza.
To niemożliwe, ja nie mogłam zostać kupiona jak worek kartofli.
— Możemy handlować dragami, bronią mieć burdele i zabijać tych, którzy się nam sprzeciwią, ale nie kurwa sprzedawać dzieci. Najgorsze jest jednak to, że niektórzy sami oddają swoje dzieci, bo nie odpowiada im na przykład płeć lub chcą by ktoś inny wziął na sobie trud wychowania.
— Kim jestem? — pytam ze łzami w oczach.
Zbliża się do mnie i łapie za kosmyk moich rudych włosów.
— Są piękne, wiesz, że ty nigdy nie będziesz miała siwych włosów. One po prostu z wiekiem będą bieleć.
Nie, to nie jest możliwe.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro