Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

36


Jestem bardzo wdzięczna Harry'emu za to co zrobił dla Petera, lecz nie zmienia to faktu, że chciałabym teraz być przy moim bracie. Powinnam być przy nim jak odzyska przytomność i powiedzieć mu, że nie gniewam się na niego.

— Zawiozę cię do domu, a później naprawdę muszę wrócić do Petera. On naprawdę mnie potrzebuje.

— Tak samo jak ja. Nad nim teraz będą się wszyscy trzęsli, więc na pewno nie poczuje się samotny. A ja siedziałbym sam. Chyba byś tego nie chciała, nie po tym jak ci pomogłem — próbuje wzbudzić we mnie współczucie. Ale źle trafił, ja się nie dam tak wrobić.

— Jesteś dużym chłopcem, więc sobie poradzisz. A obiecuję też, że niedługo do ciebie przyjadę i odpowiednio o ciebie zadbam — mam nadzieję, że obietnica miłe spędzonych chwil na niego podziała.

— To za mało skarbie, tyle to mógłbym mieć bez spuszczenia z sobie sporej ilości krwi. Obiecałaś przecież, że będziesz robiła wszystko co będę chciał.

— Ili — do sali wpada Fabian. — Peter'owi się poprawiło i niedługo powinien się obudzić. Chodź, twój widok na pewno go ucieszy — ucisk Harry'ego na mój nadgarstek znacząco się wzmacnia.

— Iliana jedzie ze mną — mówi Harry, ale on nie zna tak dobrze jak ja Fabiana i nie ma pojęcia, że jak ten sobie coś postanowi to nic go od tego nie odwiedzie. Jest cholernie uparty.

— Wcale nie — zbliża się do mnie i pociąga mnie tak, że Harry jest zmuszony puścić moją rękę. — Peter zrobił źle, ale jedyne co mu teraz poprawi humor to nasza siostra, więc Iliana czy tego chce czy nie musi przy nim być. Idziemy — to słowo kieruję do mnie i ciągnie mnie do drzwi. W ogóle mu się nie opieram, bo jedyne czego obecnie chcę tylko w bycie przy Peterze.

— Dziękuję — mówię mu jak już zbliżamy się do sali Petera.

— Nie ma za co. Teraz to ja się zajmę twoimi relacjami ze Stylesem, jeśli będzie ci się naprzykrzał to wystarczy, że powiesz jedno słowo, a ja cię od niego uwolnię — no niestety nawet Fabian nie ma takiej mocy, ale nie będę teraz z nim o tym dyskutować.

Wchodzę do pomieszczenia i zauważam mojego brata.

Leży nadal nieprzytomny i bardzo poobijany. Jest podłączony do mnóstwa kabli i ma maskę tlenową na twarzy. Łączę nasze dłonie. Nie mam zamiarem stąd wychodzić dopóki się nie obudzi.

Podczas naszego ponad godzinnego siedzenia przy Peterze dwa razy był u nas lekarz, który zapewniał, że niedługo on się powinien obudzić. Jego stan jednak nadal jest dość poważny i w każdej chwili może się okazać potrzebna pilna operacja.

Mam nadzieję, że do tego czasu znajdą jeszcze jakiegoś innego dawcę krwi, bo Harry póki co nie może już jej oddać.

A jeśli chodzi o Harry'ego to pewnie będę musiała odpowiedzieć za to co zrobił Fabian lecz nie żałuję. Ważne, że jestem teraz z moją rodziną.

— Nie jest tu nas przypadkiem za dużo — mówi Fabian po tym jak dołączają do nas tata i Valentina.

— Nie szukaj problemu tam gdzie go nie ma — mówię i nagle czuję jak Peter ściska moją dłoń. I powoli zaczyna mrugać. — Budzi się.

Wszyscy obecni w pokoju podchodzą do łóżka.

— Iliana — szepcze moje imię. A ja głaszczę wierzch jego dłoni. Otwiera oczy i patrzy na mnie.

— Niczym się nie przejmuj, teraz już wszystko będzie dobrze.

Wolną dłonią zsuwa sobie z twarzy maskę.

— Nie zostawisz już mnie?

— Nie, nigdzie się stąd nie wybieram. Później też będziemy razem — zapewniam i ponownie nasuwam mu maseczkę na twarzy.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro