Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29


Harry chwyta mnie za ramię i przyciąga tak, że wpadam na jego tors. Następnie jego dłonie owijają się wokół mnie tak bym nie mogła się ruszyć.

— Nigdzie stąd nie pójdziesz, przez ciebie oberwałam, więc teraz musisz mi dotrzymać towarzystwa. Jesteś mi to winna — ten to ma  tupet każe mi pokutować za to, że wreszcie dostał to na co zasłużył. — Pójdziesz teraz do kuchni i zrobisz nam coś do picia, a następnie przyniesiesz do sypialni, a ja w tym czasie zamknę drzwi frontowe by nic głupiego nie strzeliło ci do głowy. Nie próbuj mnie dziś wyprowadzać z równowagi, bo naprawdę mogę ci zrobić krzywdę — puszcza mnie, a wręcz odpycha.

Nic już nie mówiąc idę do tej kuchni. Najchętniej to dałabym mu do picia jakiegoś kwasu lub trucizny, której niestety tu nie ma.

Otwieram lodówkę, bo wiem, że potrzebuję czegoś zimnego, na pewno boli go gardło. Wyciągam, więc butelkę soku pomarańczowego. A następnie niosę do Harry'ego, który siedzi w fotelu.

— Pij póki zimne, od razu poczujesz się trochę lepiej — rzucam mu butelkę, a następnie siadam na brzegu łóżka. Jestem tak zmęczona tym dniem, że mimo iż jest dopiero po szóstej po południu to już z chęcią bym się położyła i zasnęła próbując o wszystkim zapomnieć.

— Naprawdę? — pyta i odkręca butelkę, a następnie zaczyna pić.

— Jak przecież wiesz mam w tych sprawach doświadczenie — Po kilku łykach odkłada butelkę na stolik.

— Chodź do mnie — wyciąga rękę w moją stronę. Głośno wzdycham, ale do niego podchodzę. A on pociąga mnie na swoje kolana. — Chcę byś mnie całowała, tutaj — pokazuje na szyję.

Jak się teraz tak dokładnie temu przyglądam to muszę przyznać, że wygląda to fatalnie. On ma siniaki wraz z otarciami i uszkodzeniami skóry przez sznur. Delikatnie przejeżdżam palcem, bo pewnie boli go to jak cholera.

— Jeśli chcesz to mogę ci to posmarować moją maścią na ranę, bo jutro, to, to będzie wyglądało strasznie. Radzę ci też wziąć trochę wolnego albo ubrać jakiś szalik

— Nie będę chodził w szaliku, a ty miałaś mnie całować — przyciska mnie do siebie, a ja chcąc nie chcąc składam pojedyńcze pocałunki na jego szyi. Nie twierdzę jednak, że nie mam ochoty wgryźć mu się w tętnicę. — Przez jakiś tydzień jednak nie będziemy wychodzić. Nie pokażę się tak moim ludziom, bo straciłbym autorytet. Chociaż pewnie ten pieprzony Tomlinson wszystkim wygada.

Odrywam się od niego i patrzę mu prosto w oczy.

— Nie znosi cię, więc na pewno to zrobi. Nie myśl też, że będę tu tyle czasu z tobą siedzieć. Jeszcze dziś wracam do domu.

— Nie ty o tym decydujesz — jak mi było go przed chwilą żal to teraz mam ochotę go trzepnąć w głowę.

— Ostatnio każdy sobie uzurpuje prawo do decydowania o moim życiu. Nie widzisz do czego doprowadziłeś? Mój własny brat kazał na mnie napaść. A to jest skutkiem tego, że kazałeś nam się ze sobą przespać — chce zejść z jego kolan, ale nie mam takiej możliwości, bo jego ręką jest ściśle owinięta wokół mojego pasa.

— Kiedyś zupełnie inaczej spojrzysz na tę sytuację.

W to, to akurat wątpię.

***
Ze snu wyrywa mnie głośne walenie w drzwi. Gwałtownie się zrywam, lecz nie mogę iść otworzyć, bo Harry w ramach zabezpieczenia skuł nasze dłonie kajdankami. Wolę się nawet nie zastanawiać po cholerę mu są kajdanki.

Chwytam go za ramię i zaczynam nim potrząsać, bo on bardzo mocno zasnął. Dopiero po chwili otwiera oczy.

— Co jest? — pyta zirytowany, a walenie w drzwi dalej nie ustaje. — Jeśli to znowu Peter to przysięgam, że go wyparoszę — komunikuje i rozkuwa nasze dłonie, a następnie wstaje.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro