Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27


— Nie zawracaj sobie mną głowy,, poradzę sobie — musiałabym być masochistką by teraz z nim pojechać. On zamiast być mi wdzięczny za zachowanie życia to wydaje się zły. Jest cholernie niewdzięczny.

— Nie wydaje mi się — na jego szyi dostrzegam sine pręgi od sznura.

— Puść ją — nagle pojawia się przy nas Louisa. Na jego ustach od razu pojawia się uśmiech jak zauważa ślady na szyi Harry'ego. — Wreszcie dostałeś to na co zasłużyłeś, szkoda tylko, że nadal żyjesz.

— Nie zapominaj z kim rozmawiasz, zejdź mi z oczu, bo zaraz wpakuje w ciebie cały magazynek. A i wreszcie wyrzuć ją sobie z głowy. Nie jesteś dla niej dość dobry, a teraz spieprzaj — Louis jednak wydaje się całkowicie niewzruszony. Ta odwaga go kiedyś zabije.

— Z tego co wiem to ty nie masz nade nią żadnej władzy ani nade mną, więc przestań tu wygrażać, bo na mnie to nie działa.

— Nie mam ochoty tracić więcej na ciebie czasu — komunikuje, a następnie ciągnie mnie na zewnątrz. Nie wyrywam mu się ani nie protestuje, bo nie chcę by doszło między nimi do większego spięcia, bo jeszcze bardziej by mi się dostało — sądziłem, że zaczęliśmy się dogadywać, ale ty jak to kobieta postanowiłaś mi wbić nóż w plecy — mówi, a następnie pcha mnie w stronę drzwi kierowcy. — Ty prowadzisz.

Podaje mi kluczyki, a następnie siada na fotelu kierowcy.

— Za co ty się na mnie tak wściekasz? Gdyby nie ja to już byś był martwy.

— Mogłaś mu przerwać wcześniej — włączam silnik, a następnie wyjeżdżam z posesji. — Przecież by od razu cię posłuchał, ale nie ty wolałaś czekać do końca — jestem pewna, że on mnie dusił dłużej, a to ja podobno jestem tą słabą kobietą.

— Już się tak nad sobą nie użalaj, potraktuj to jak zwykły masaż krtani.

— Ciekawe czy będziesz w tak dobrym humorze jak sprowadzę do nas Petera — dreszcz przebiega po moim ciele na dźwięk tych słów. O nie, nie mogę do tego dopuścić.

— Mówiłeś, że już nigdy więcej nie każesz mi się pieprzyć z Peterem — przypominam mu, bo najwyraźniej ma bardzo krótką pamięć.

— Bo nie każę — te słowa sprawiają, że czuję się jeszcze większy lęk niż wcześniej. Mnie będzie się bał pobić, ale co do mojego brata to nie będzie miał przed tym żadnych oporów.

Wyciąga komórkę i coś zaczyna pisać.

— Błagam cię nie rób tego — cholernie ciężko mi się teraz skupić się na drodze. Zbyt bardzo się denerwuje. — To mój brat i nie chcę by coś mu się stało, a i przypominam tobie, że mogłam nie reagować i wtedy by było już po tobie — dobrze wiedziałam, że pożałuję tej decyzji, ale nie spodziewałam się, że stanie się to aż tak szybko. — Ty też ciągle mnie maltretowałe!

– Tylko, że ja zawsze miałem wszystko pod kontrolą. Nawet gdy za pierwszym razem ściskałem ci szyję to robiłem to tak by ci nie zmiażdżyć krtani — jeszcze zaraz powie, że się o mnie martwi. Nie jestem na tyle głupia żeby w to uwierzyć.

— Proszę byś zostawił mojego brata w spokoju — on jednak nic mi nie odpowiada. Resztę drogi spędzamy w zupełnej ciszy. Jak już wjeżdżam pod jego domu to zauważam samochód mojego brata. Czyli wezwał go zanim jeszcze przyszedł po mnie.

Gaszę silnik i nie zwracając uwagi na nic innego wybiegam z samochodu i biegnę do mojego brata.

— Błagam cię wracaj do domu, mi nic nie zrobi.

— Nie interesuje mnie to, w ogóle nie żałuję, że doniosłem do Dona, że robi ci krzywdę. Miałem nadzieję, że go zabije — wpadam w jego ramiona.

— A sądziłem, że to nie ty jednak wasz ojciec, cieszę się, że teraz wiem, że to ty. Do domu — warczy, a następnie chwyta mnie za ramię i ciągnie do siebie.

— Zrób ze mną na co tylko masz ochotę tylko nie bij w zraniony policzek, a o nie chcę blizny. Pozwól jednak Peter'owi wrócić do domu. Przecież nie zależy ci na nim — kładzie dłoń na moim zranionym policzku i kciukiem go głaszczę. — No przecież go nie zabiję, najwyżej przetrącę mu rękę lub nogę, a najlepiej szczękę by wreszcie przestał gadać.

Puszcza mnie, a następnie zbliża się do bruneta.

— Przyjechałeś tu pewnie, bo miałeś nadzieję, że znowu ci ją dam do pieprzenia. Tak ją kochasz, że kazałeś jej pociąć policzek by tylko zatrzymać ją dla siebie.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro