24
Gdybym nie znała Louisa to pewnie bym uwierzyła w insynuacje Harry'ego. Ja jednak nigdy nie byłam z Tomlinsonem w formalnym związku, nigdy nie przeszkadzała mu moja relacja z Donem, a jeśli już to właśnie jego o to obwiniał. Nie sądzę, że znając realia miałby do mnie jakiekolwiek pretensje.
— Louis jest tak narwany, że gdyby chciał mnie zaatakować to by to zrobił wprost. I jeszcze by mi wykrzyczał swoje ewentualne żale — po jego minie wnioskuję się, że nie jest zadowolony. Sądził, że łatwo mu zrzucić całą winę na osobę, której nie znosi.
Nagle moja komórka zaczyna wydawać dźwięk, wyciągam ją z kieszeni, ale momentalnie pojawia się obok mnie Harry i mi ją wyrywa.
— Żadnych telefonów, zresztą dostępu do internetu też nie dostaniesz — przerywa połączenie, a następnie chowa do swojej kieszeni.
— I ty się dziwisz, że moja rodzina cię nie znosi.
— Nie specjalnie mi zależy na ich uznaniu. Jestem zbyt ważny żeby się nimi przejmować — prycham na jego słowa. Tata jest tak samo ważny jak on, a się tak nie puszy.
Przez chwilę panuje między nami cisza, którą przerywa dzwonek jego komórki, co mnie jakoś specjalnie nie dziwi.
— Kurwa, z tego co mi wiadomo to jesteś już dorosła — czy on naprawdę dziwi się, że mój tata martwi się o mnie po tym wszystkim co się ostatnio wydarzyło. On mnie prawie zabił, a teraz molestuje. Żaden rodzic nie byłby zadowolony gdyby jego dziecko przebywało z kimś takim. Odbiera telefon i przykłada go do ucha. — Czego chcesz? Z tego co mi wiadomo to mam zakaz tnięcia Iliany, a tego twojego synalka to mogę rozerwać na strzępy jeśli przyjdzie mi na to ochota.
Docierają do mnie jakieś niezbyt zrozumiałe dla mnie dźwięki. Tatuś nieźle się wkurzył.
— Może i to będzie gwałt, ale nic ci do tego, a i prędko córeczki nie odzyskasz — oznajmia o kończy połączenie. — To on mnie sprowokował. Za wszystko wiń swojego ojca — żwawo do mnie podchodzi, a następnie przeżuca mnie przez ramię i niesie do sypialni. Gdzie rzuca na łóżko. Nie jest to przyjemne, bo czuję jakby coś mi przeskoczyło w kręgosłupie.
— Co ty robisz do cholery? — pytam i się podnoszę, a on nie zwracając na mnie uwagi ściąga moje spodnie wraz z majtkami.
— Zamierzam ci sprawić przyjemność — rozszerza moje nogi, a jego usta lądują na mojej cipce, a dokładnie na łechtaczce, którą zaczyna lizać i ssać. I chociaż z całych sił pragnę by to nie robiło na mnie żadnego wrażenia to niestety tak nie jest. Czuję jakbym miała eksplodować. Fale przyjemności zalewają mnie o nie mogę się powstrzymać przed jęczeniem.
Jest mi tak dobrze, i gdy już jestem na skraju to on nagle odsuwa swoją głowę.
— Poproś abym dokończył skarbie — patrzę na niego wściekle, a następnie sama kieruję tam dłoń, ale on mnie blokuję. — O nie skarbeczku, tylko ja mogę ci dać nieziemski orgazm. Jedno słowo, a sprawie ci ogromną przyjemność.
— Nienawidzę cię — cedze przez zęby. Takie napięcie jest straszne.
A on się tylko wrednie śmieje.
— Jedno słowo, nie każę ci błagać, a wystarczy mi, że mnie poprosisz.
— Proszę — sama nie wierzę, że to robię. On jednak momentalnie zabiera się do działania i doprowadza mnie do nieziemskiego orgazmu.
Opadam całkowicie rozluźniona na poduszki. Jest mi tak dobrze.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro