Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

23


Harry dobrze wie jak małym gestem zranić człowieka. Teraz gdy mam pocięty policzek on mi daje naszyjnik z symbolem piękna i doskonałości. Czuję się jakby kpił teraz z tego jak ja wyglądam. Zamykam pudełeczko i oddaje mu te pudełeczko kładąc je na jego kolanach.

— Weź to — komunikuje i zaczynam wpatrywać się w okno. Niestety już dojeżdżamy.

— A co nie podoba ci się? Jeśli tak to powiedz co byś wolała to zadzwonię do jubilera może coś takiego będzie. A jeżeli nie to złotnik zrobi na zamówienie — a ten dalej brnie w te kłamstwa. Poza tym skąd pomysł, że ja w ogóle czegoś od niego chcę. Dla mnie by było dużo lepiej jakbym mogła zostać z rodziną.

— Nic od ciebie nie potrzebuję — oznajmiam gdy już wyjeżdżamy na jego posesję. Nie wiem czemu on mieszka w tak odludnym miejscu. Chociaż może tu jest mu łatwiej torturować inne osoby.

— Co cię znowu ugryzło. Sądziłem, że wstąpiliśmy na pokojową ścieżkę — gdybym nie była w tak podłym nastroju to na pewno bym się roześmiała na jego słowa. Dopiero co groził śmiercią mojemu bratu i podarował prezent by mnie obrazić, a teraz twierdzi, że między nami jest okej. Ja nie pozwolę sobą tak pomiatać.

— Nigdy to nie nastąpi — komunikuje i wychodzę z auta. On też je opuszcza.

— Myślałem, że spędzimy ten czas miło, i nadal mam nadzieję, że tak będzie — dochodzimy do domu, a on otwiera drzwi. Wchodzę do środka, a następnie maszeruje za nim. Ja szczęście nie prowadzi mnie do sypialni tylko do pomieszczenia, które pełni rolę salonu. — Czemu ten naszyjnik ci się nie podoba? Uznałem, że będzie idealnie do ciebie pasować.

— Czemu?

— Jak to czemu, jesteś piękne i dość wyjątkowa. Rzadko kiedy trafia się taki rudzielec — owszem mój kolor włosów jest niespotykany, lecz sądzę, że któryś z moich przodków go miał i jakoś to po przeskakiwało. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego.

— Jakiś czas temu bym się z tego ucieszyła, ale teraz gdy mam to na policzku to czuję, się jakbyś dał mi w twarz tym prezentem. Skoro już muszę tu być to daj mi jakoś wolną sypialnię tak byśmy nie musieli być non stop razem.

— Nie ma mowy słodka Iliano. Nie jesteś jednak taka mądra skoro takie głupstwa zaprzątają twoje myśli — wyciąga ten naszyjnik z pudełka, a następnie staje za mną. Dziwnie się czuję gdy mam to za plecami. A on po chwili muska dłonią moją szyję przez co zaczynam lekko drżeć. On jednak zawiesza mi to na szyi. — Ślicznie — chce złożyć pocałunek na moim policzku, ale tego już nie wytrzymuje, więc się mu wyrywam.

— Oj daj już spokój — podchodzi do fotela i się w nim rozsiada. Następnie wyciąga komórkę.

— Mieliśmy pracować — przypominam mu. Powinien zachować chociaż resztki pozorów.

— No weź przecież nikt w to nie uwierzył, nawet twój tatuś ani brat, który się tak tu pchał. Sądzę, że znowu chciał cię przelecieć, ale sam nie ma odwagi tego zrobić. Jednak nie zamierzam go uszczęśliwiać i już nigdy nie pozwolę mu cię posiąść.

— Za kogo ty się uważasz by o mnie decydować. Nie miałeś prawa wtedy też tego robić, to jest mój brat do cholery!

— Ależ oczywiście — odpowiada z uśmiechem na ustach wzrok mając wpatrzony w telefon. Ja za to siadam na brzegu kanapy. — Na razie nie znalazłem tego co cię wtedy zaatakował.

Nawet się nie spodziewałam, że będzie inaczej. Sam to zrobił lub w ogóle nie zawraca sobie tym głowy. Przecież ja nie jestem nikim ważnym.

— Mam jednak pewne podejrzenia, z tego co słyszałem to Louis bywa wybuchowy i często zachowuje się nie racjonalnie. A przypominam ci, że kilka godzin wcześniej zastał nas razem w dość intymnej sytuacji.

Jak się postaracie i będą konkretne komentarze dotyczące fabuły i rozdziału to dodam dziś jeszcze jeden.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro