Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22


- Co ja będę bez was tu robił — narzeka Fabian siedząc z nami w salonie. Może gdybym go nie znała to bym uwierzyła, że mu żal.

— Jak zwykle pójdziesz sobie na imprezę i wszystko będziesz miał w dupie. Przy okazji możesz też zabrać ze sobą Petera.

— Ja tu jestem! — brunet wyraźnie zaznacza swoją obecność. Ja jednak nie zamierzam zmieniać zdania i dalej uważam, że to iż ze mną jedzie to tylko pogorszy sytuację.

— I dużo lepiej by było jakbyś tu został — wiem, że moje słowa go ranią, ale lepsze to niż Harry miałby zrobić mu jakąś krzywdę. A jestem pewna, że jeśli by ze mną pojechał to właśnie na tym by się skończyło.

— Nie namówisz mnie na to. Ja już podjąłem decyzję.

— Akurat ja się zgadzam z Peterem — nawet Fabian musi dziś występować przeciwko mnie. — On cię wykorzystuje. Przecież ty jesteś z Louis'em — ten też myśli tylko o sobie. A tak naprawdę to bardziej go interesuje kolega niż własna siostra.

— Odwalcie się obaj ode mnie! — cholernie mnie obaj drażnią. Nie dość, że dziś mam pierwszy raz wyjść z domu z tą raną na twarzy to muszę się jeszcze martwić o mojego brata. Kurwa tego wszystkiego jest po prostu za dużo.

— Ależ masz dziś wybuchowy nastrój ślicznotko — nigdy nie nazywał mnie ślicznotką. Robi to od tego pieprzonego ataku. Dobrze wiem, że to ojciec kazał mu to robić sądząc, że dzięki temu się lepiej poczuje. Co nie jest prawdą.

— Dobrze wiem jak wyglądam, więc przestań pieprzyć te farmazony. Idź lepiej na górę po moją walizkę.

— Okej, ale już się tak nie denerwuj — odpowiada mi, a następnie wstaje i idzie na górę.

— Nawet nie myśl, że zniechęcisz mnie swoim zachowaniem, będę cię bronił za wszelką cenę.

— Mam nadzieję, że gotowa — odwracam się i zauważam Harry idącego w moją stronę.

— Fabian zaraz przyniesie jej walizkę, a ja lecę po swoje rzeczy, bo jadę z wami. Iliana nie może się przemęczać, więc to ja będę wykonywał jej pracę.

— Doskonale — szczerze to spodziewałam się, że będzie się sprzeciwiał. A on tak po prostu się zgadza. To nie może wróżyć nic dobrego. — Tylko niech ktoś dziś, a najdalej jutro przyjedzie odebrać twoje ciało, bo dłużej to na pewno nie pożyjesz.

— Nie masz prawa grozić ani jemu ani jej. Nie wiem czemu ojciec to wszystko toleruje, ale ja na pewno nie będę — komunikuje Fabian wściekłym tonem zbliżając się do nas z moją walizką.

— Tylko, że ty nic nie możesz zrobić. A teraz zanieś tę walizkę do mojego samochodu. A ty jeśli chcesz być martwy to jedź z nami — czuję jak nogi się pode mną uginają. Znam już trochę Harry'ego i wiem, że on dotrzymuje słowa.

— Mowy nie ma, Peter tu zostaje, a my jedziemy — ciśnienie wzrosło mi chyba do trzystu. Serce wali jakby mi za chwilę miało wyskoczyć z piersi. Podchodzę do mojego najstarszego brata i zabieram od niego moją walizkę.

— Ili jeśli chcesz to — zaczyna Peter, lecz mu przerywam. Po nim też widać, że te słowa go zaszokowały.

— Nie trzeba bracie — kieruję się do wyjścia, a Harry w drodze przejmuje ode mnie walizkę. Pozwalam mu na to, bo nie chcę większego konfliktu. Wsiadam do samochodu, a następnie próbuję włosami przykryć moją ranę. A Harry włącza silnik i zaczyna jechać.

— Nie musisz się niczego obawiać, nie biorę cię do siebie by cię dręczyć, a po to by spędzić z tobą trochę czasu. Sporo przeszłaś, a ja nie jestem tak wielkim potworem by jeszcze cię teraz dręczyć. I skoro obchodzisz te durnowate święta to nawet kupiłem ci prezent.

Wyciąga z kieszeni bordowe pudełeczko i mi je podaje.

— Dziś się nie daje prezentów.

— Nie marudź tylko otwieraj — przewracam oczami na jego słowa, ale je otwieram. A tam znajduje się złoty naszyjnik z symbolem kwiatu lotosu.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro