Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21


— Zostań w domu, jutro przecież święta — mówi do mnie Valentina. Jest wyraźnie nie zadowolona z tego, że muszę pracować z Harrym. Mnie to też nie cieszy, ale może przynajmniej uniknę współczujących spojrzeń mojej rodziny.

Pakuje walizkę, bo skoro mam spędzić z nim kilka dni to muszę być na wszystko przygotowana.

— Zawsze kombinowaliśmy tak żeby w tym czasie być razem, a on to niszczy — komunikuje Peter siedząc na moim łóżku. Szkoda, że położył też nogi na mojej pięknej czerwonej pościeli, dobrze, że chociaż zdjął buty. — A może pojadę z tobą. Skoro on chce twojej pomocy to ja będę cię wyręczał. W końcu tobie przyda się odpoczynek.

— To nie jest zły pomysł —zgadza się z nim Valentina. A to jest bardzo dziwne, powinna mu wyperswadować tą myśl.

— Ależ jest. Wystarczy, że mnie nie będzie — po pierwsze to Harry by się nawet nie zgodził na obecność Petera, a gdyby już się tak stało to na pewno by to wykorzystał przeciwko mnie.

— Mając przy sobie brata na pewno będziesz się lepiej czuła, a i my będziemy o wiele spokojniejsi. Leć pakować walizkę.

— Nie trzeba, włożę kilka rzeczy do tej Ili — dureń myśli, że w mojej zostanie chociaż odrobina miejsca.

— Nie będzie dla ciebie miejsca, ale to nic, bo ty i tak nigdzie nie pojedziesz. A teraz chciałabym zostać sama — Valentina nic mi nie odpowiada, ale za to pośpiesznie wychodzi. Peter za to nie rusza się ze swojego miejsca. Czemu on musi być aż taki uparty?

— Tak trudno ci jest zrozumieć, że ja się o ciebie martwię — zaczyna mój brat. Śmie mieć jeszcze do mnie pretensje. — Słyszałem od Louisa, że on cię teraz bierze jak tylko najdzie go na to ochota. A teraz jeszcze chce cię zabrać na kilka dni.

— A nie pomyślałeś, że jak będziesz ze mną to on ze złości znowu każe nam się pieprzyć — czy on naprawdę nie rozumie tego zagrożenia. Nie chcę też robić wszystkiego co powie Harry ze strachu o życie mojego brata.

— Ja przynajmniej byłbym delikatny, a on umie cię tylko krzywdzić.

— Wyjdź stąd! — rozkazuje mu. Nie chcę dłużej prowadzić tej bezsensownej dyskusji. On jednak nie rusza się z miejsca.

— Ja nie zmieniłem zdania, nie wypuszczę cię stąd samej — skoro tak to będę go ignorować. Spróbuję sobie nie zawracać nim głowy. Chwytam za maść, a następnie podchodzę do toaletki, siadam na krześle, odkręcam słoiczek i smaruje ranę. Naprawdę nie jest tak źle. Myślę, że dzięki tej cudownej maści wszystko mi się ładnie wygoi.

Od ataku na mnie minęły cztery dni, więc jeszcze z półtorej tygodnia i będzie okej.

Harry miał mnie zabrać już dwa dni temu, ale wykręciłam się złym samopoczuciem i na szczęście mi uwierzył. Dziś już okazał się nieugięty. Jak do niego dzwoniłam by podać mu nową wymówkę to on powiedział, że i tak po mnie przyjedzie, a jak nie będę chciała z nim pójść to mnie wyniesie.

Naprawdę nie zamierzam dopuścić do takiej sytuacji.

Nagle jak zwykle bez pukania do pomieszczenia wchodzi tata.

— Valentina powiedziała mi o twoim pomyślę i bardzo mi się on podoba. Idź zabrać jakieś swoje rzeczy, bo zaraz jedziesz z siostrą — Peter wychodzi z niewielkim uśmiechem na ustach, sądzi, że wygrał. Nie ma pojęcia jak bardzo się myśli.

— Tato takim zachowaniem narażamy go.

— Peter sobie poradzi, a ja się martwię o ciebie. Z tego co mi wiadomo to Don Lucius jeszcze nie wie o ataku na ciebie Styles skutecznie blokuję tą informację. Co mnie utwierdza w przekonaniu, że to on jest winny.

— A ja mam co do tego wątpliwości — chociaż teraz tak naprawdę to nie już nie wiem co myśleć.

— Nie mniej kochanie. Możesz też być pewna, że ta sytuacja długo nie potrwa. Zrobię wszystko by on zapłacił za twoją krzywdę. Harry Styles musi umrzeć — mówi, a następnie mnie do siebie przytula.

Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to dostaniecie dziś jeszcze jeden. A i właśnie trwa maraton z Zakazanego Pożądania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro