Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20


— Jak na doradcę Dona to ty masz bardzo dużo wolnego czasu. Wreszcie cię zdegraduje kapitana, a mój tata zostanie jedynym consigliere i co najważniejsze nie będziesz już miał wyższej pozycji ode mnie — mówię do niego, bo już od ponad godziny siedzi w moim fotelu. Mógłby sobie już pójść.

— Nie lubię tych włoskich nazw. Jak pewnie już poznałaś po nazwisku nie mam żadnego związku z waszą ukochaną Italią. Jestem jednak skuteczny, więc podlegam tylko staremu. A i zawsze będę nad tobą.

— Szowinista

— Może i tak, ale nie ważne jak długo będziesz ćwiczyć i się starać to nigdy fizycznie nie staniesz się ode mnie silniejsza. Możesz mnie pokonać jedynie przez spryt. Może to nie jest sprawiedliwe, lecz już takie jest życie.

— Nie uważasz, że zasługuje na mały urlop. Chcę przynajmniej dwa tygodnie, za kilka dni święta, a ja zawsze spędzam je z rodziną.

— Myślę, że zasłużyłaś — uśmiecham się na jego słowa. Chociaż raz się ze sobą zgadzamy. — Ale go nie dostaniesz. Ja nigdy nie obchodzę tych durnych świąt i pewnie będę wtedy pracował, a zauważyłem, że lepiej mi to wychodzi jak ty jesteś obok mnie — no i to jest właśnie to nasze porozumienie. Poprosiłam o coś co mi się należy, a on i tak nie chce mi tego dać.

— Skoro tak to zadzwonię do Dona, on na pewno przychyli się do mojej prośby — na oczy to mu się na pewno nie pokaże. Sama się sobie dziwię czemu tak po prostu siedzę z tym na policzku w towarzystwie Harry'ego. Może dlatego, że nie zależy mi na tym by mi się podobać.

— Przypominam ci, że jesteś pod moją opieką. Dopiero ktoś cię zaatakował, na szczęście masz tylko niewielkie zacięcie, które niedługo zniknie, ale równie dobrze ktoś ci mógł podciąć gardło. Jeśli już mam odpowiedzieć za twoją śmierć to wolałbym cię osobiście udusić.

— Czemu udusić? — jest tylko szybszych i łatwiejszych sposobów egzekucji.

— Bo lubię cię dotykać, poza jeśli się bym rozmyślił to łatwo przestać. Nie mówmy już jednak o zabijaniu cię, wolę cię żywa. Może miałabyś ochotę na małe rozluźnienie.

— Naprawdę chcesz mnie teraz dotykać? — pytam wyraźnie zdziwiona. Przecież jestem ochydna. Z tą raną nie wyglądam jak dawniej.

— Chodź do mnie skarbie — wyciąga dłoń w moją stronę. Wstaje z łóżka i do niego podchodzę, a on mnie ściąga na swoje kolana. Po chwili jego usta znajdują się na moim policzku. Czemu znowu mnie tam dotyka. — Tyle razy ci powtarzałem byś nigdy nie wstydziła się swoich blizn. Oczywiście po tym nie będzie żadnej blizny, bo zaraz posmarujemy maścią, którą masz na szafce.

Wyciąga rękę po słoiczek, a następnie go odkręca i smaruje nim ranę.

— A co będzie z moimi wolnymi świętami? — nie zamierzam tego odpuszczać. Kocham swoją rodzinę i chcę spędzić ten czas z nimi.

— Nie ma mowy, kilka dni spędzimy u mnie. Będzie dobrze jak jutro się spakujesz — chcę wstać z jego kolan, ale on mnie przed tym powstrzymuje owijając swoje ramię wokół mojego pasa. — To nie podlega dyskusji i nie próbuj się na mnie obrażać.

Nagle drzwi do mojego pokoju się otwierają, a przez nie wchodzi tata. Najwidoczniej Valentina musiała go zawiadomić o wizycie Harry'ego.

— Co tu robisz? — pyta zimnym tonem.

— Sprawdzam jak ma się Iliana. Dobrze, że jeszcze żyje, bo na twoim terenie jest tak gówniana ochrona, że ją zaatakowali. Jestem ciekaw czy wszystkim tak nieudolnie zarządzasz.

— Puść ją — rozkazuje tata.

— Ona jest już moja. I jutro ją na jakiś czas zabiorę, a ty nie możesz z tym nic zrobić — nie podoba mi się w jaki sposób on się odzywa do mojego taty.

I mojemu ojcu także.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro